środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział VIII - Koszmar

          Budzi mnie dźwięk armaty. Ciekawy jestem kto zginął… Patrzę po swoich towarzyszach. Wszyscy jeszcze śpią. Puszczam Katy, wychodzę z pod śpiwora i patrzę co mogę zjeść na śniadanie. Słyszę czyjeś kroki, więc podchodzę cicho po swój łuk, chwytam go i idę w stronę dźwięków. Lekko zerkam zza rogu i widzę jakiegoś chłopaka. Chyba mnie zauważył, bo widzę jak sięga po coś. Szybko reaguję, wyskakuję zza rogu i strzelam w trybuta, który już w ręce trzymał nóż. Podchodzę do ciała i patrzę co miał. Nie za wiele. Trochę wody i parę owoców. Wracam do swoich towarzyszy. Aline i Ian już nie śpią. Chyba ich obudziłem…
-Co się stało? Gdzie byłeś? – pyta chłopak.
-Słyszałem czyjeś kroki, więc postanowiłem to sprawdzić. Chłopak już chciał mnie zaatakować, ale byłem szybszy.
-Miałeś rację, że te igrzyska zakończą się szybko. Tu jest zbyt mało miejsca. Cały czas można na kogoś wpaść – mówi Ian, a w tym samym czasie było słychać kolejny wystrzał armaty.
-Może obudzisz Katy? – proponuje Aline.
            Kiwam głową i podchodzę do dziewczyny. Szturcham nią, a ta jęczy, że jeszcze za wcześnie.
-Dawaj Katy. Nie możemy siedzieć w miejscu – mówię i wtedy dziewczyna się podnosi.
            Zjadają szybko śniadanie, pakujemy się i idziemy dalej wzdłuż korytarza. Widzę jak Aline i Ian coś sobie szepczą do ucha… Chyba jestem zbyt podejrzliwy, bo uważam, że coś knują… Dzielę się tym z Katy, ta również uważa, że oni coś kombinują. Powinniśmy coś zrobić. Uciec, albo zaatakować, ale nic nie robimy. Trzymam tylko łuk w gotowości. W połowie drogi atakują nas trybuci z dziewiątki. Pcham Katy na ziemię, aby jej nie zauważyli, a sam strzelam w przeciwników i szybko padają. Nie spodziewali się, że jesteśmy tak przygotowani na atak. Podchodzę do Katy, aby pomóc jej wstać, ale wtedy dzieje się to co przypuszczaliśmy z dziewczyną. Nasi sojusznicy nas atakują. Nóż przeleciał obok mojej głowy. Miałem spore szczęście. Jak mogłem na to nie wpaść, że zaatakują właśnie teraz?! Katy podnosi się sama i unika noży, którymi rzuca Aline. Ja idę w stronę Iana. Trzyma w ręku oszczep i wacha się kiedy we mnie rzucić, aby nie spudłować. Patrzę mu w oczy wzrokiem „Czemu właśnie teraz?”. Widzę, że chłopak tego żałuje, ale rozumiem, że zależy mu na wygranej. Patrzymy tak jeszcze po sobie. Czekamy na to aż w końcu któryś zacznie walkę. Do strzału zmusza mnie krzyk przerażonej Katy. Bez dłuższego namysłu strzelam w chłopaka mówiąc „Przepraszam”. Ian pada, a ja biegnę do Katy. Jest bezbronna. Aline zaciągnęła ją w kozi róg. Nie ma ucieczki. Słyszę jak coś do niej mówi. Szczerze nie spodziewałem się takiego zachowania po Aline. Wydawała się spokojna i raczej na osobę, która nie jest zdolna do zabijania. Widzę jak łzy spływają po twarzy Katy. Nie mogę na to dłużej patrzeć. Ręce mi się trzęsą, ale strzelam celnie w plecy Aline. Nie wierzę w to co się tutaj przed chwilą wydarzyło, ale niestety to było koniecznie. Sami zaatakowali… Katy i ja długo stoimy w tych samych miejscach. Po dłużej chwili dziewczyna się otrząsa i podbiega do mnie. Przytulam ją mocno z nieobecnym wzrokiem. Właśnie w tym momencie uświadamiam sobie ile osób już tutaj zabiłem… Jak zostałem wylosowany myślałem, że nie dam rady nikogo zaatakować. To jest bardzo dziwne uczucie. Katy dotyka mnie po twarzy swoimi drobnymi palcami i patrzy się na mnie zatroskanym wzrokiem.
-Wszystko w porządku? – pyta.
-Yyy… tak… - odpowiadam, ale nadal jestem nieobecny.
            Stoimy w miejscu do czasu kiedy Katy prosi mnie, abyśmy ruszyli. Powoli pakujemy potrzebne nam rzeczy, zjadamy skromny obiad, robimy kilka łyków wody i idziemy. BUM! Słyszę wystrzał armaty w pewnym momencie. Patrzę przez jedno z małych okienek. Katy robi to samo. Widzimy ciało dziewczyny z dziesiątki, leżące na piasku wśród kamieni w parzącym słońcu… Szkoda mi jej, ale niestety nie zauważam mordercy. Długo się na nią nie patrzymy. To jest dla mnie zbyt szokujące to wszystko co tutaj się dzieje. Wszyscy giną w bardzo szybkim tempie i sam zabiłem większą część trybutów niż przypuszczałem… Nie wiem czy dojdę do siebie. Cały czas mam przed oczami moje ofiary. Czuję się okropnie… jak morderca. „Wiem, że nie jesteś mordercą” tak powiedziała moja mama przed igrzyskami. Po tym co tu się stało sam nie wiem. Rano przecież byłem już gotowy zaatakować tego chłopaka co szedł w naszym kierunku. Nawet zastanawiałem się czy nie zaatakować jako pierwszy. I tak samo było z Ianem. Może gdyby nie krzyk Katy żaden z nas by nie zaatakował albo Ian by mnie zabił?
-Harry? Jesteś? – mówi dziewczyna.
            Patrzę się na nią. Nadal czuję się dziwnie. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Dziewczyna podchodzi do mnie. Dotyka mnie po twarzy, daje bardzo krótkiego całusa. Nic po tym nie czuję. Dziwne, bo zawsze po jej całusach było cudownie. Nagle dziewczyna mnie popycha i widzę nóż w jej ręce.
-Katy co ty wyprawiasz?! – pytam z zaskoczeniem.
-Wybacz Harry – mówi ze łzami. – Muszę wygrać te igrzyska.
            Rzuca w moją stronę nożem, ale robię unik. Próbuję dopaść swój łuk, ale dziewczyna robi wszystko, aby nie udało mi się go zdobyć. Muszę wykombinować coś innego…
-Katy przestań! Co ci strzeliło do głowy?! – krzyczę.
-Harry. Nie rozumiesz? Tylko jedno z nas może wygrać, a ja naprawdę chcę wrócić do domu – płacze.
            Po raz kolejny nie trafia. Chwytam nóż leżący obok mnie. Dziewczyna patrzy na mnie z przerażeniem. Obydwoje mamy broń, ale teraz nikt nie chce rzucić. Ja nie mogę. Nie potrafię, ale inaczej ona mnie zabije. Katy po raz kolejny rzuca niepewnie, a ja robię unik i rzucam w nią nożem. „Przepraszam” mówię ze łzami. Dziewczyna upada, a ja siedzę w miejscu i nie jestem w stanie się ruszyć. To wszystko co dzisiaj się wydarzyło jest okropne. Ja nie wierzę w to. Zabiłem swoich sojuszników, w tym dziewczynę, którą kochałem. Jak ona mogła mnie zaatakować? Nie. To nie może być prawda. Na pewno mi się to śni.
            Nie ruszam się z miejsca aż do wieczora. Nie wiem co się wydarzyło przez ten czas. Byłem nieobecny. Cały czas myślałem o tym co się dzisiaj wydarzyło. Na dźwięk hymnu podnoszę się, aby dowiedzieć się kto dzisiaj zginął. Na niebie ujawniają się twarze dziewczyny z trójki, Iana, Aline, chłopaka z piątki, zabiłem go dzisiaj rano, Katy, na jej widok chce mi się płakać. Widzę jeszcze trybutów z dziewiątki, którzy nas dzisiaj zaatakowali oraz rodzeństwo z dziesiątki… Zostało nas już tylko sześciu. Myślę, że jutro to wszystko się zakończy… Ale nadal do mnie nie dociera to co tutaj zrobiłem, zobaczyłem. Nie. To jest zbyt straszne, aby było prawdziwe. Jestem w wielkim szoku.
---------------------------------------
Trochę krótki, ale mam nadzieję, że się podobało :)) Dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam do ciągłego komentowania. To naprawdę motywuje do pisania dalej. ;)

Pozdrawiam xx

4 komentarze:

  1. ciekawy rozdział, z resztą jak zwykle. Tylko szkoda Katy... no ale czekam aż znowu coś dodasz ^-^ weny weny weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. jezu, ta kobita była beznadziejna O.o Emily lepsza. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótko ale ciekawie.
    Też byłam zszokowana tym co wyprawiali sojusznicy Harrego, a zwłaszcza Katy. Myślałam że jest inna i zabije ją inny trybut ale... no cóż. Też i tak bywa.
    Pozdrawiam i weny życzę,
    Elfik JoWita
    PS. Zapraszam do mnie na nowe rozdziały.
    * http://kingdomofspells.blogspot.com/
    * http://in-the-circle-of-secrets.blogspot.com/
    * http://akademiadlautalentowanejmlodziezyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic