poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział XXV - Jestem spełniony

Koniecznie przeczytaj notatkę od autorki! Ważne pytanie!
Rozdział zawiera sceny erotyczne. Ostrzegam.
Czuję coś wilgotnego na policzku. Otwieram oczy i ujawnia mi się Emily. Na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech, a w środku czuję takie dziwne ciepło. To bardzo miłe, że dziewczyna postanowiła mnie odwiedzić. Ubrana jest w różową sukienkę, a na nią narzuconą ma katanę. Patrzy na mnie z równie wielkim uśmiechem.
- Najpiękniejsza pobudka na świecie – oświadczam.
- Od dzisiaj będzie tak codziennie wyglądać.
            Tak. Zamieszkamy razem, będziemy spać w jednym łóżku, jeść wspólnie śniadania, obiady, kolacje, spędzać każdy dzień razem. To piękne. Emily jest moim życiem, a już dzisiaj będzie moją żoną. Nigdy nie sądziłem, że będę brał ślub w wieku osiemnastu lat. Ale znalazłem tą jedyną. Przynajmniej tak myślę. Jeszcze przy nikim nie czułem się tak jak przy brunetce.
            Spoglądam na ciemnooką. Patrzymy sobie prosto w oczy. A co jakbym tak…
            Przyciągam do siebie brunetkę i zaczynam całować. Dziewczyna oddaje pocałunki, które stają się coraz bardziej zachłanne. Emily dotyka moich tatuaży. Jej dotyk sprawia, że przechodzą mnie przyjemne prądy. Iskrzy między nami. Teraz to już sobie nie odpuszczę. Chwytam ją za ramiona i przewracam na plecy. Znajduję się nad ciemnooką. Przejeżdżam ręką po jej twarzy, a ta się uśmiecha. Daję jej kolejnego całusa. Już chcę wsadzić swoje dłonie pod jej sukienkę, kiedy słyszę głos swojej mamy. Od razu odrywam się od dziewczyny z przerażeniem na twarzy.
- Eee… Harry? Śniadanie czeka.
            Przyszłaby trochę później i zastałaby mnie nagiego z Emily. Cholera. Powinienem być bardziej ostrożny. Brunetka jest w takim samym szoku jak ja i spłoszona z wypiekami na twarzy wychodzi z pokoju. Moi rodzice tylko się z nas śmieją, a po chwili również opuszczają mój pokój.
            Przecieram twarz rękoma i podnoszę się z łóżka. Cały czas nie wierzę, że moi rodzice mogliby nas przyłapać na seksie.
            Podchodzę do szafy i wyciągam z niej swoje ubrania – czarne podarte spodnie i czerwona koszula w kratkę. Idę na chwilę do łazienki, aby przemyć twarz, przeczesuję włosy ręką i schodzę do jadalni. Tam zastaję swoją narzeczoną, której daję całusa w policzek, oraz swoich rodziców. Zajmuję miejsce przy stole i zaczynamy jeść śniadanie. Moi rodzice cały czas opowiadają o mnie, jak byłem mały. Spuszczam głowę. Nie chcę tego słuchać. Czemu oni mówią o mnie Emily? W pewnym momencie moja mama wychodzi gdzieś na chwilę i wraca z albumem. Tak. Cudownie. Emily zobaczy mnie małego, kiedy wyglądałem okropnie. Może ja sobie nie życzę, aby mnie takiego widziała? Unoszę delikatnie wzrok na brunetkę, która uśmiecha się na widok moich zdjęć. Mój tato coś komentuje, że jestem do siebie niepodobny, a ja tylko wzdycham. Kiedy kończę jeść proponuję dziewczynie spacer. Ta oczywiście się zgadza.
            Idziemy wspólnie na rynek i mówię jej o swoich rodzicach. Dziewczyna uważa, że wyglądałem uroczo, kiedy byłem mały. Tak. Taki gruby blondynek na pewno wyglądał uroczo. Przewracam oczami, a ciemnooka daje mi całusa w policzek na pocieszenie. Jakoś to pomaga. Ona naprawdę mnie kocha.
            Kiedy tak spacerujemy widzę, jak Emily przeszkadzają inne dziewczyny skupiające się na mnie. Widzę złość w jej oczach, wrogość nakierowaną do nich. Śmieję się.
- Spokojnie. One mnie nie interesują. Dla mnie liczysz się tylko ty – szepczę i całuję ją w usta przy tych dziewczynach, aby się lepie poczuła. Chyba zadziałało.
            Na rynku znowu spotykamy rodzinę Tannera. Stoję obok, przyglądając się brunetce, która rozmawia z jego siostrą. Traktuje ją jak młodszą siostrę. To jest urocze. Podczas rozmowy z małą, dziewczyna co chwile na mnie zerka. Pewnie na wspomnienie Tannera robi jej się przykro, a ja… chyba jej jakoś pomagam zapomnieć o bólu. To dobrze. Zerkam na zegarek. Jest już prawie dwunasta. Powinniśmy się zbierać. Za godzinę ślub.
            Kiedy jesteśmy już w Pałacu Sprawiedliwości rozdzielamy się. Odnajduję Celine i się przytulamy.
- To jak? Pan młody gotowy? – śmieje się.
- I trochę zestresowany – mówię lekko drżącym głosem.
            Oby wszystko poszło dobrze. Mam nadzieję, że impreza też wyjdzie w porządku i już trochę uciekam myślami do nocy poślubnej… Ale otrząsa mnie Celine, która podaje mi garnitur. Jest zwyczajny. Wie, że nie lubię, kiedy coś jest przesadnie ozdobione.
            Stoję przed ołtarzem. Ręce mi się lekko trzęsą i jest mi ciepło. Widzę tłum ludzi. Nie spodziewałem się takiego zbiegowiska. Jest tutaj chyba cały dystrykt i mnóstwo ludzi z Kapitolu. Znajduję swoich rodziców, którzy posyłają mi uśmiechy. Na twarzy mamy pojawiają się łzy. Zauważam też mamę Emily. Widzę  parę kamer. Tak jak mnie informowali ślub będzie nadawany w całym Panem. Każdy kto chce, a nie mógł tu przyjechać może go obejrzeć w domu. Trochę dziwnie się z tym czuję. Robią z tego nie wiadomo co. „Zwycięzcy biorą ślub!”. Tak. Śmieję się. Już nie mogę się doczekać całej ceremonii i wszystkiego, co po niej będzie. Już za chwilę będziemy małżeństwem. Razem na zawsze.
            Parę chwil później pojawia się brunetka razem z ojcem. Na jej widok zapiera mi dech w piersiach. Sukienka sięga do ziemi. Górę ma ozdobioną kamieniami. Na dole ma falbanki. Włosy ma zaplecione w warkocz, a jej uśmiech... Sama pewnie nie wierzy, że to już dzisiaj. Przed nią pojawiają się dziewczynki, które sypią kwiatki. Orkiestra zaczyna grać. Jak na razie wszystko idzie dobrze. Na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Dziewczyna staje obok mnie i odwracamy się do ołtarza. Ceremonia się zaczyna.
            W końcu zbliża się moment przysięgi. Powtarzam słowa księdza:
- Ja Harry biorę sobie ciebie Emily za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci – te słowa wypowiadam z całą szczerością. N i g d y  jej nie opuszczę. - Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.  
            Teraz słowa powtarza brunetka:
- Ja Emily biorę sobie ciebie Harry za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci – mówi, cały czas patrząc mi w oczy. - Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.  
            Mam motyle w brzuchu. Ta chwila jest najpiękniejsza w moim życiu.
            Teraz przechodzimy do wymiany obrączek. Podchodzi do nas Sophie z obrączkami. Biorę jedną w rękę i zaczynam:
- Emily przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – nakładam jej obrączkę. Obydwoje się uśmiechamy.
- Harry przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – na moim palcu pojawia się obrączka.
            Dokańczamy ceremonię i po chwili razem z Emily zajmujemy miejsca i przysłuchujemy się przemowom naszych bliskich. Wszyscy życzą nam szczęścia, wspaniałego małżeństwa, abyśmy zawsze byli razem itd. Brunetka się wzrusza. Ocieram jej łzy z uśmiechem.
            Kiedy już wszystko się kończy zaczynamy tańczyć. Jest już trochę mniej ludzi. Najwidoczniej przyszli tylko na ceremonię. Zapraszam Emily do tańca. Kładę swoje dłonie na jej tali, a ona na moich ramionach. Opieram swoje czoło o jej i kołyszemy się w rytm muzyki. Jestem taki szczęśliwy. We mnie siedzi teraz szczęśliwy chłopczyk, który skacze z radości. Stało się. Jesteśmy małżeństwem. Czuję motyle w brzuchu i jest mi trochę cieplej. Czuję się jak jakiś szaleniec. Chciałbym wykrzyczeć swoją radość, która mnie teraz ogarnia.
            Moją partnerkę kradnie mi jej ojciec. Wtedy do tańca zapraszam swoją matkę, z którą wymieniamy się paroma słowami.
- Szczęśliwy? – pyta.
- Najbardziej na świecie.
            Po twarzy matki spływa łza wzruszenia.
- Mamo – śmieję się.
- Ja po prostu ciebie tak bardzo kocham i… to jest piękne, że sobie znalazłeś kogoś takiego jak Emily. Ona jest cudowna.
- Wiem.
            Tańczę jeszcze z mamą Emily. Wygląda prawie jak moja żona. Widać po kim odziedziczyła wygląd. Pani Ature również gratuluje mi ślubu i mówi, że mam dobrze zająć się jej córką. Obiecuję jej to. Nie ma o co się martwić. Emily będzie ze mną szczęśliwa. Już o to zadbam.
            O północy wszystko się kończy. Ludzie zaczynają się rozchodzić. Starałem się przez większość imprezy nie pić za dużo, bo to nie koniec atrakcji na dzisiaj dla mnie i dla dziewczyny, a nie chcę być przy tym pijany.
Wchodzę do swojego domu. Przebieram się w czarne spodnie i ciemnozieloną koszulkę, i zabieram wcześniej spakowane rzeczy. Żegnam się z rodzicami i zanoszę walizki do mojego i Emily nowego domu. Następnie idę do mieszkania brunetki, która znosi swoje rzeczy. Przebrała się w czarne legginsy i bordową koszulkę. Z jej głowy również zniknął warkocz. Wygląda na troszeczkę zmęczoną, ale na mój widok promienieje. Podchodzę do niej i biorę jej rzeczy. Żegnamy się z jej tatą i wspólnie idziemy do naszego nowego domu. Dziewczyna udaje się na górę, do naszej sypialni. Ja rozglądam się po pokojach. Wszystko wygląda tak jak powinno. Znajdują się tutaj nasze fotografie z teraz i z dzieciństwa, jak poprosiłem. Uśmiecham się. Meble są stare z ozdobieniami. Większość pomieszczeń jest beżowa. Salon jest połączony z kuchnią i jadalnią. W pokoju dziennym oczywiście znajduje się duży kominek. Jest idealnie. Postanawiam udać się do naszej sypialni, którą już kocham ponieważ jest ciemna. Uwielbiam takie odcienie. Nad łóżkiem znajduje się ogromne lustro ze złotą ramą.
            Spoglądam na balkon, a tam zauważam swoją żonę. Uśmiecham się łobuzersko Podchodzę do dziewczyny. Obejmuję ją w tali i całuję po szyi. Dziewczyna się odwraca i łączymy nasze usta w francuskim pocałunku. Jest on pełen namiętności, ciepła, pożądania. Ciągnę Emily do środka. Powoli w kierunku łóżka. Już niejednokrotnie myślałem o tej chwili. Wreszcie to zrobimy. Zdejmuję z siebie koszulkę, przez co na chwilę przerywamy pocałunek. Brunetka powtarza mój ruch i również rzuca gdzieś w pokój swoją bordową bluzkę. Uśmiecham się łobuzersko. Ona tego chce tak samo jak ja. Przejeżdżam swoimi dłońmi po jej nagich plecach. Zatrzymuję się przy legginsach, które powoli ściągam. Robi mi się coraz cieplej. Razem z brunetką zaczynamy szybciej i głośniej oddychać. Jej ręce przejeżdżają po mojej szyi, obojczyku, torsie, brzuchu i zatrzymują się przy spodniach, które rozpina. Pomagam jej je ściągnąć. Kiedy mamy na sobie tylko bieliznę ciągnę dziewczynę na łóżko. Opadamy na nie. Przez chwilę odrywamy od siebie usta i się sobie przyglądamy z uśmiechami. W jej oczach widzę lekkie przerażenie. Nie za duże, ale jednak. Nigdy tego nie robiłem, ona również, więc się nie dziwię. Ale… tak bardzo tego chcę. Chcę ją poczuć, połączyć się z nią w jedno. Temperatura naszych ciał wzrasta, a ja teraz zdejmuję jej stanik. Ujawniają mi się jej piękne, krągłe piersi. Zaczynam je masować, a dziewczyna wydaje z siebie ciche jęki. Jej dłonie wędrują po moich plecach i zahaczają o bokserki. Mruczę, a po chwili dziewczyna zrzuca je ze mnie. Taka szybka. Śmieję się i robię to samo z jej majtkami. Okrywam nas kołdrą i przez chwilę się w siebie wpatrujemy. Posyłam jej pocieszający uśmiech, a ta głową daje mi sygnał, abym zaczął. Biorę oddech i delikatnie się w nią wsuwam. Wydaje jęk.
-  Boli?
- Trochę – mówi cicho. – Ale to chyb normalne, nie? – uśmiecha się słabo.
- Zaraz przestanie – obiecuję.
            Opieram swoje ręce nad jej głową i całujemy się zachłannie. Cofam się i wchodzę w nią coraz pewniej i szybciej. Całujemy się, powtarzamy swoje imiona, mówimy o sobie miłe słowa oraz: „Kocham cię”. Czuć między nami miłość. Od razu można rozpoznać, że do siebie pasujemy. Zaczynam przyspieszać swoje ruchy. Emily drapie mnie po plecach i z zadowoleniem wypowiada moje imię. Uśmiecham się łobuzersko i daję jej kolejnego całusa. Następnie przenoszę go na szyję do której się przysysam. Zakładam, że pewnie zostanie tam malinka. Zresztą dziewczyna również zostawia pamiątkę na moich plecach. Brunetka oddaje mi się całkowicie. W pokoju słychać tylko nasze głośne oddechy, pojedyncze jęki. To jest bardzo przyjemne. Czujemy, że zaraz doznamy spełnienia. Kiedy już tak jest opadam na nią. Opieram swoje czoło o jej. Patrzymy sobie prosto w oczy z uśmiechami. Dziewczyna daje mi kolejnego całusa w usta.
- Kocham cię – mówi.
- Ja ciebie też – mruczę.
            Wpatrujemy się jeszcze w siebie przez chwilę i powoli się z niej wysuwam. Emily wydaje cichutkie syknięcie. Kładę się obok niej i odgarniam kosmyk jej włosów. Brunetka kładzie swoją głowę na moim torsie i zaczyna rysować na nim niewidzialne wzorki. Obejmuję ją i składam pocałunek w czoło.
- I… jak?
- Harry… to było cudowne.
            Mam dziwne uczucie w środku. Taką radość, zadowolenie, że jej też się podobało. Uśmiecham się.
- A tobie też się podobało?
- Nie mogę doczekać się powtórki – śmieję się, a dziewczyna niepewnie do mnie dołącza.
            Po tych słowach nic już do siebie nie mówimy. Cały czas myślę o tym, co miało tu miejsce. Nigdy nie zapomnę tego dnia, tej nocy. To wszystko było wspaniałe, nieziemskie.
***
            Kiedy się budzę brunetka nadal śpi. Uśmiecham się na jej widok. Wtulona we mnie z zadowoleniem na twarzy. Jest taka piękna. Odgarniam jej włosy, które delikatnie zasłaniają jej twarz. Po paru minutach dziewczyna się budzi i odwraca w moją stronę.
- Jak się spało księżniczko?
- Dobrze. A tobie książę? – śmieje się, a ja do niej dołączam.
- To była cudowna noc – uśmiecham się.
            Długo ten obraz nie zniknie z moich oczu. Ja. Emily. Miłe słowa. Nasze imiona. „Kocham cię”. Pożądanie. Całusy. Jestem spełniony.
            Emily próbuje się wyrwać z mojego uścisku, ale jej na to nie pozwalam. Nie chcę by mnie opuściła. Śmiejemy się przy tym. Siłuje się ze mną, choć doskonale wie, że nie ma szans. W końcu daję jej odejść, robiąc smutną minę. Dziewczyna kieruje się do łazienki, a ja nadal leżę w łóżku. Patrzę w sufit i myślę o wszystkim, co jeszcze nas czeka, jak nasze życie może wyglądać.
            Po paru minutach postanawiam się podnieść. Emily już zeszła na dół, wiec biorę szybki prysznic, ubieram się w czarne spodnie i granatowy sweter. Schodzę do ciemnookiej. Przygotowała śniadanie. Jest taka kochana. Podchodzę do niej i daję jej całusa w policzek.
- Dziękuję kochanie – mówię, biorąc talerz ze swoimi kanapkami.
            Dziewczyna najwidoczniej nad czymś myśli, bo mi nie odpowiada i ma nieobecny wzrok. Po chwili mówi:
- Idę dzisiaj do mamy – kierujemy się na kanapę, na której zajmujemy miejsca.
- Mogę iść z tobą? – pytam, chwytając kanapkę i przykładając ją do ust.
- Owszem – uśmiecha się delikatnie.
            Ona się naprawdę o nią martwi. Szkoda mi jej. Niedawno odzyskała kontakt z matką, a ta niedługo umrze. Przykre.
            Rozmawiamy jeszcze chwilę o naszym ślubie. Kiedy kończymy jeść kanapki, nakładamy buty i wychodzimy z domu. Wchodzimy do mieszkania Emily, a tam zastajemy jej ojca we łzach. Wiadomo o co chodzi. Jej matka nie żyje. Ojciec mówi nam, że jeszcze wczoraj poszli razem spać, a rano obudził się przy niej. Nie oddychała. Koszmarne. Nie chciałbym tak się obudzić kiedyś przy Emily. Serce by mi pękło. Mężczyzna informuje nas w jakim pokoju się ona znajduje. Brunetka bez namysłu tam biegnie, a ja idę zaraz za nią. Dziewczynie spływają łzy po twarzy. Robi mi się smutno. Nie lubię, kiedy ona płacze. Ciemnooka chwyta kobietę za rękę. Ja siadam obok niej i głaszczę ją po plecach. Po chwili się na mnie rzuca i płacze w ramię. Uspokajam ją. Nie chcę, aby cierpiała. Mocno ją do siebie przytulam i całuję po głowie. Czemu to musiało stać się dzisiaj?
---
Perspektywa Emily:
---
Teraz takie pytanko. Chcecie, abym dalej pisała tego bloga czy już sobie odpuścić? Bo od teraz Harry i Emily praktycznie cały czas są przy sobie i jedyne co by było inne to jego emocje, odczucia, przemyślenia. Nie wiem czy wam się będzie chciało czytać powtarzającej się treści, dlatego pytam.
Czekam na wasze komentarze.
CZYTASZ = SKOMENTUJ

Pozdrawiam. xx

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział XXIV - Przygotowania, uroczy wieczór

            Budzę się jako pierwszy nadal trzymając brunetkę za rękę. Patrzę na zegarek jest już po siódmej. Muszę zmienić datę ślubu i załatwić jeszcze parę spraw, więc z niechęcią puszczam dziewczynę. Wstaję ze swojego miejsca i słyszę głos kobiety:
- Gdzie wychodzisz?
- Muszę załatwić parę spraw związanych ze ślubem – informuję, a mama Emily kiwa głową, głaszcząc córkę.
            Ubieram buty, kurtkę i po chwili opuszczam dom.
            Idę powoli uliczkami naszego dystryktu i parę minut później jestem w Pałacu Sprawiedliwości, gdzie proszę, aby nasz ślub odbył się jak najszybciej to możliwe. Dowiaduję się, że jak wszystko zdążymy dzisiaj załatwić to może się on odbyć jutro. Zgadzam się. To jest trochę szybciej niż planowaliśmy, ale obecność matki ciemnookiej jest ważniejsza. Będzie mniej gości, jedzenia, dekoracji, ale myślę, że będzie magicznie.
            Dzwonię do Celine, aby poinformować ją o wszystkim, a ta przekazuje informacje Mickowi. Na szczęście stylista ma jakieś sukienki ślubne, więc już zbierają się do dystryktu szóstego razem z nimi. Uśmiecham się. Jak na razie wszystko idzie po mojej myśli. Raczej wyrobimy się do jutra. Mam nadzieję, że już nie spotka nas żadna, niemiła niespodzianka.
***
            Udaję się na dworzec i tam czekam na stylistów. Mija godzina zanim się z nimi witam.
- Cześć Harry! – rzuca się na mnie blondynka.
- Cześć Celine – uśmiecham się. – Co słychać?
- Bardzo dobrze, ale jak widzę u ciebie jeszcze lepiej – puszcza mi oko, a ja się śmieje.
            Idziemy wspólnie w kierunku domu Emily. Tam zastaję jej ojca, który informuje mnie, że dziewczyna nadal nie wróciła od swojej mamy. Mówię, aby Mick i Celine zostali w jej domu, a ja po nią pójdę.
            Udaję się powoli w kierunku domu przyszłej teściowej, przypominając sobie drogę. Po dłuższej wyprawie wreszcie dochodzę. W między czasie pojedyncze osoby próbują mnie zatrzymać po autografy czy zdjęcia, ale się nie zgadzam, mówiąc, że nie mam na to teraz czasu. Właściwie, to taka jest prawda. Pukam do drzwi i po chwili wchodzę do środka. Brunetka i jej mama są wtulone w siebie i lekko popłakują. Naprawdę szkoda mi dziewczyny.
- Udało mi się załatwić ślub na jutro – mówię z lekkim uśmiechem, choć w środku jestem sto razy bardziej szczęśliwy. – Musisz tylko dzisiaj szybko iść przymierzyć sukienki i wybrać najpiękniejszą. Mick już na ciebie czeka w twoim domu – informuję.
            Dziewczyna się do mnie uśmiecha, co sprawia, że robi mi się ciepło w środku. Podaje swoją rękę mamie i w trójkę udajemy się do Wioski Zwycięzców. Z nieba zaczynają padać płatki śniegu, które opadają na moją twarz, dłonie. Czuję przyjemny chłód. Myślę też o jutrze. Będziemy z Emily małżeństwem. To poważny krok. Dopiero teraz to do mnie dochodzi, ale ja ją naprawdę kocham i chcę spędzić z nią resztę życia, więc chyba dobrze robię. Odprowadzam dziewczynę pod drzwi i całuję ją w policzek na pożegnanie, a sam idę do swojego domu.
            Wchodzę i ściągam kurtkę oraz buty, a w przedpokoju już pojawiają się moi rodzice.
- Gdzie ty znowu byłeś? – mówi z nutką nerwu mój ojciec.
- Najpierw u mamy Emily, a później załatwiałem sprawy związane ze ślubem.
- Znowu spałeś u tej dziewczyny?
- U jej mamy.
- Po co tam byłeś?
            Lekko denerwuje mnie ten quiz, ale opowiadam im o sytuacji mojej przyszłej teściowej. Na twarzy mojej mamy pojawiają się łzy.
- Biedactwo.
- Wiem – spuszczam głowę. – A! Prawie bym zapomniał! Ślub odbędzie się jutro o trzynastej.
- Jutro?!
- Skoro jej mama może umrzeć w każdej chwili to chyba najlepiej by było wziąć ślub jutro? – mówię z irytacją, a rodzice po chwili przyznają mi racje.
            Idę do łazienki wziąć szybki prysznic. Następnie myje zęby i ubieram granatową bluzę z kapturem oraz czarne spodnie. Przeczesuję włosy ręką i psikam się perfumami. Schodzę po schodach i udaję się do domu dziewczyny, aby zobaczyć jak sobie radzi z wyborem sukienki.
            Kiedy tam jestem widzę Micka, Celine, Sophie, Emily, jej rodziców przy stole. Podchodzę do swojej narzeczonej i się z nią witam:
- Cześć kochanie – całuję ją w policzek i siadam obok niej. Akurat było wolne miejsce. – Wybrałaś już sukienkę?
- Tak – uśmiecha się.
- Wszystko idzie zgodnie z planem – cieszę się. – Jutro o trzynastej pod Pałacem Sprawiedliwości odbędzie się ślub. Wszyscy jesteście zaproszeni – mówię do zebranych.
- Moja córeczka wychodzi za mąż – spoglądam z uśmiechem na jej ojca, który wypowiada te słowa. – Kto by pomyślał.
            Faktycznie. Szybko to wszystko nadeszło. Ale widać, że wszystkich tu zebranych bardzo cieszy to, że ja i Emily od jutra będziemy małżeństwem. Lecz teraz po raz kolejny uświadamiam sobie jaki poważny krok stawiamy i boję się, że na ceremonii może pójść coś nie tak. Nie ważne, że wszystko mamy już dokładnie zaplanowane, stres jest.
            Kiedy kończymy jeść ciemnooka prowadzi swoją mamę do pokoju. Siedzę jeszcze troszkę z pozostałymi przy stole, ale po chwili postanawiam dołączyć do dziewczyny. Kieruję się do góry po schodach i kiedy chcę zacząć przeszukiwać pokoje brunetka na mnie wpada. Uśmiecham się, a dziewczyna kładzie swoje ręce na mojej klatce piersiowej. Przechodzą mnie przyjemne prądy i po chwili daję jej krótkiego całusa.
- To już jutro.
- Wiem. Nie mogę w to uwierzyć – zwierza się Emily.
            Zapraszam ją na spacer. Schodzimy razem po schodach, po czym narzeczona informuje swojego tatę o naszych zamiarach. Udajemy się do lasu i rozmawiamy o jutrzejszym dniu oraz tournee. Dziewczyna już przejmuje się wędrówką po dystryktach. Pocieszam ją i opowiadam jej o swoim tournee. To był jeden z gorszych okresów w moim życiu. Nic nie mówię jej o moim porwaniu, bo to raczej nie sprawi, że ciemnooka nie będzie się bała. W dystryktach zawodowych będę musiał być przy niej cały czas, aby nic się jej nie stało. Nie wybaczyłbym sobie gdyby stała się jej krzywda.
            Zatrzymujemy się przy jeziorze. Nigdy tutaj nie byłem. Ponoć Emily spędza tutaj sporo swojego czasu. Od dzisiaj ja również zamierzam tutaj przychodzić. Jest naprawdę ślicznie. Widać w oddali łąkę, a przy brzegu znajduje się parę skał, na których można spokojnie usiąść. Dziewczyna zaczyna mi opowiadać o tym co wydarzyło się u jej matki dzisiaj rano. Dowiaduję się, że kobieta brała narkotyki i piła w nadmiernej ilości. Już wszystko jasne czemu stan jej zdrowia jest taki, a nie inny. Ciszę się, że mnie udało się z tego wydostać. Opowiadam brunetce o tym, że sam brałem narkotyki, piłem, paliłem. Ale nie chcę jej nic mówić o samo okaleczaniu się. Niech to pozostanie moją bolesną tajemnicą.
            Stoimy nad jeziorem i patrzymy na zachód słońca. Teraz zerkam na wodę, a następnie na dziewczynę. Postanawiam wziąć ją na ręce i zaczynam iść w kierunku wody. Obydwoje zaczynamy się śmiać.
- Nie Harry! Oszalałeś?! – krzyczy na mnie Emily.
- Tak!
            Wskakuję z ciemnooką na rękach do wody i słychać głośny plusk. Dziewczyna zaczyna mnie ochlapywać jako znak, że jest na mnie zła za to co zrobiłem. Ja wtedy ciągnę ją pod wodę, co sprawia, że na mnie krzyczy, a ja nie przestaję się śmiać. Jest taka słodka jak się denerwuje. Przybliżam się do niej i zaczynam ją całować, aby się uspokoiła. Mój plan działa. Dziewczyna przestaje krzyczeć i również rozkoszuje się tą chwilą. Przytulam Emily do siebie bardzo mocno i szepczę jej do ucha:
- Nigdy cię nie puszczę.
            Trzymam ją w swoich objęciach aż niebo zaczyna się robić coraz ciemniejsze. Wtedy postanawiamy wyjść z wody i wrócić do swoich domów. Idziemy przez las cali mokrzy. Ciemnooka cały czas się mnie trzyma, a ja się z niej śmieję, kiedy się potyka o konary drzew. Kiedy jesteśmy pod jej domem, na pożegnanie, nasze usta łączą się w francuskim pocałunku.
- Do jutra – mówię i udaję się w kierunku swojego domu.
            Kiedy tam wchodzę zdejmuję swoje buty i kurtkę, i znajduję się w salonie, w którym nadal siedzą moi rodzice. Patrzą na mnie ze zdziwieniem.
- Harry czemu jesteś cały mokry? – pyta moja matka.
            Patrzę na siebie. No tak. Nie zdążyłem wyschnąć. Opowiadam im o moim spacerze z Emily i o tym jak wskoczyłem z nią do wody. Moi rodziciele zaczynają się śmiać.
- Ty chyba naprawdę jesteś z nią szczęśliwy – oświadcza mój ojciec.
- A myślisz, że dlaczego tak oszalałem na jej punkcie? – śmieję się. – Ona jest wspaniała – wzdycham.
            Jest świetna! Uwielbiam spędzać z nią czas, dlatego właśnie podjąłem taką, a nie inną decyzję. Przy niej zapomniałem o swoich dawnych zmartwieniach. Temat igrzysk już nie boli tak bardzo jak kiedyś. Nie myślę o ucieczce do samo okaleczania, głodzenia czy picia.
            Idę przebrać mokre rzeczy. Nakładam na siebie suche, czarne spodnie i sweter, i schodzę do kuchni. Szykuję sobie kolację, a kiedy jest już gotowa wracam do rodziców i kontynuuję z nimi rozmowę na temat dziewczyny.
- Szkoda, że jej mama długo z nami nie pobędzie – mówi ze smutkiem moja mama, a tato przytakuje.
- Też jest mi z tego powodu przykro. Z tego co mi mówiła Emily jest naprawdę cudowną osobą – wzdycham. – Czy ta dziewczyna nie dość się już nacierpiała?
- Niestety w życiu już tak jest… - mówi mój tato, a ja się z nim zgadzam.
            Jej rodzice się rozwiedli. Została oddzielona od matki i brata. Mogła się z nim spotykać, kiedy zechce, ale nie miała ich dwadzieścia cztery godzinę na dobę. Później zginął jej brat, a teraz bliska śmierci jest jej matka. A w międzyczasie zdążyła wylądować na arenie, gdzie straciła swoich przyjaciół. Brunetka zdecydowanie zasłużyła na dużo lepsze życie.
            Wracam do swojego pokoju i ściągam ubrania. Kładę się w łóżku rozmyślając o jutrze. Będziemy małżeństwem, razem zamieszkamy, będę ją miał cały czas przy sobie. Idealnie.
---
Perspektywa Emily:
---
Dedykacja dla Finnicka i Kaliny, która musiała wytrwać tydzień bez neta. Łączę  się z Tobą w bólu.
Ostatni rozdział na tym blogu przed moim wyjazdem. Nie na długo, bo nie będzie mnie tylko od 22.07-25.07. ;)
I wszystko ode mnie.
[EDIT] Założyłam nowego bloga! Pomysł wpadł mi dzisiaj w nocy. Nie wiem czy fajne, ale zapraszam. :)) http://lightanddarkangels.blogspot.com/

Pozdrawiam. xx

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział XXIII - Oświadczyny i smutny wieczór

            Wchodzę do swojego domu. W przedpokoju od razu pojawiają się moi rodzice. Są lekko zdenerwowani. Rozumiem, że się o mnie martwili, ale żeby aż tak?
- Harry gdzie ty byłeś?! – pyta z oburzeniem mój ojciec.
- U Emily – odpowiadam spokojnie.
- Co tam robiłeś? – dopytuje moja matka.
- A co mogłem tam robić? – miny moich rodziców są bezcenne. Śmieję się, a po chwili mówię – Spokojnie, spokojnie. Tylko tam nocowałem.
- No mam nadzieję! – oświadcza moja matka.
- A nawet jeśli by się coś wydarzyło…
- To i tak byłaby to nasza sprawa – wtrąca mój ojciec.
- To chyba moje życie? – zauważam.
- Nadal nie jesteś pełnoletni i odpowiadamy za ciebie i twoje zachowanie – mówi surowo ojciec.
- Naprawdę mi nie ufacie? Myślicie, że zrobiłbym krzywdę tej dziewczynie?
            Moi rodzice patrzą po sobie. Tu ich mam. Nie powiedzą, że mi nie ufają, bo tak nie jest, ale również nie podoba im się moje zachowanie. Widzę, że chcą coś powiedzieć, ale nie potrafią. Po dłuższej chwili w końcu słyszę:
- Harry jesteś mądrym chłopakiem, ale my najnormalniej na świecie się o ciebie martwimy. Może przez przypadek zrobiłbyś coś głupiego i co wtedy?
            Przewracam oczami.
- Obiecaj nam, że jak będziesz miał zamiar u niej nocować to nas o tym poinformujesz – prosi matka.
- Tak, tak – macham ręką i wchodzę po schodach.
            Udaję się do łazienki i biorę szybki prysznic. Staję przed lustrem w samych bokserkach. Nadal widzę swoje rany po samo okaleczaniu. Ciekawe czy Emily je zauważyła. Szczerze nie są jakoś specjalnie widoczne. Trzeba im się dokładnie przypatrzeć. Ubieram ciemnozieloną koszulkę i czarne spodnie. Schodzę na dół po schodach i szykuję sobie coś do jedzenia. Rodzice patrzą na mnie z troską. Niech się mną tak nie przejmują. Naprawdę wszystko jest w porządku, a poprzedniej nocy z ciemnooką do niczego nie doszło. Myślałem o tym, ale nie wykonałem. Niech mi troszkę zaufają w tej kwestii.
            W południe zamierzam wyjść na spacer. Biorę kurtkę w rękę i rzucam rodzicom „cześć”. Idę w stronę rynku. Niektórzy do mnie podchodzą i proszą o autografy albo chcą chwilkę pogadać. Przystaje na ich propozycje z lekką niechęcią. Chciałbym teraz sobie samotnie pospacerować. W pewnym momencie zauważam Emily. Jest smutna. Podchodzę do niej i oferuję coś na poprawę humoru.
- Chcesz iść ze mną do lasu? – pytam.
- Dzięki Harry, ale już byłam na spacerze.
- Coś się stało? Wyglądasz na smutną – łapię ją za rękę i przyciągam do siebie. Nasze twarze są bardzo blisko siebie.
- Spotkałam właśnie siostrę i rodziców Tannera – na jego imię wzdrygam się i czuję lekkie ukłucie. Mimo, że dzięki niemu dziewczyna stoi tu, teraz obok mnie nie lubię go.
- Och… - tylko tyle jestem w stanie jej na to odpowiedzieć.
            Przytulam się do dziewczyny, a ona zaczyna płakać. Robi mi się smutno. Nie lubię widzieć jej w takim stanie. Sto razy bardziej wolę jak się uśmiecha, kiedy wystawia swoje śliczne, białe zęby.
- Chodź. Wracamy do domu – mówię.
            Idziemy wspólnie w kierunku Wioski Zwycięzców. Brunetka jest cały czas we mnie wtulona. Jest mi jej naprawdę żal. Kocham ją i chcę, aby była szczęśliwa. Przyglądam się niebu zastanawiając się co mogę zrobić. Wtedy wpadam na szalony pomysł. Oświadczę się jej. To na pewno ją ucieszy. Na samą myśl o tym serce zaczyna bić mi dwa razy szybciej.
            Odprowadzam ciemnooką do drzwi i na chwilę idę do swojego domu. Wbiegam po schodach do swojego pokoju, a rodzice dziwnie na mnie spoglądają. Podchodzę do półki na której znajduje się pudełeczko. Patrzę również na róże w wazonie, które musiała przynieść tutaj moja mama. Biorę je w rękę i schodzę po schodach.
- Harry co ty zamierzasz? – unosi brwi mój ojciec i razem z matką patrzą na mnie z zaciekawieniem.
- Zacząć wspólne życie z Emily – oświadczam z uśmiechem.
- Jesteś pewny, że tego chcesz?
- Najbardziej na świecie.
- W takim razie życzę szczęścia – mówi mój ojciec i klepie mnie po plecach.
            Przytulam się do rodzicieli i całuję matkę w policzek. Po chwili znajduję się już w domu brunetki. Jej tato spogląda na mnie z zaskoczeniem, a ja wchodzę po schodach. Dopiero jak stoję przed drzwiami do jej pokoju zaczynam czuć strach. A co jeśli się nie zgodzi? Jeśli stwierdzi, że to za wcześnie? Czy na pewno chcę to teraz zrobić? Stoję przed drzwiami, a ona jest smutna. No nic. Raz kozie śmierć. Wchodzę do środka już mniej pewnym krokiem. Dziewczyna siedzi na łóżku. Na mój widok przymruża oczy. Idę powoli w jej kierunku trzymając kwiaty i pudełeczko za sobą. Serce wali mi jak szalone, robi mi się cieplej. Wcześniej, w mojej głowie, wydawało się to takie łatwe, a teraz boję się jej reakcji. Klękam przed brunetką i mówię:
- Emily. Nie wiem czy to odpowiedni moment… - wyjmuje pudełeczko i kwiaty. – Wyjdziesz za mnie?
            Patrzę na nią z nadzieją, a ona spogląda na mnie z niedowierzaniem. Wiem, że to trochę za szybko, ale bardzo tego pragnę. Po twarzy brunetki zaczynają spływać łzy. To raczej nie są ze smutku tylko ze szczęścia.
- Tak – uśmiecha się, a ja zakładam jej na palec pierścionek zaręczynowy, a po chwili się na nią rzucam przewracając na łóżko do pozycji leżącej. Bardzo mi to odpowiada. Unoszę lewy kącik swoich ust.
- Kocham cię – szepczę jej do ucha.
- Ja ciebie też – słyszę odpowiedź, która sprawia, że robi mi się jeszcze cieplej.
            Niby jedno słowo „tak”, a potrafiło mnie uszczęśliwić. Ona też mnie chce, kocha mnie. Nic nie jest w stanie opisać moich uczuć. Jestem bardzo szczęśliwy. Chciałbym teraz latać jak szalony po dworze i krzyczeć „Zgodziła się! Naprawdę się zgodziła!”. To głupie, ale właśnie tak się czuję. W mojej głowie eksplodują fajerwerki. Radość ze mnie tryska.
            Zaczynam całować delikatnie jej szyję powoli zbliżając się do jej ust. Wtedy moje pocałunki stają się bardziej namiętne. Znowu mogę posmakować jej warg. Z początku są to zwykłe całusy. Następnie zaczynam prosić językiem o wpuszczenie do środka, na co brunetka zgadza się bez zastanowienia. Przejeżdżam swoim językiem po jej, a ona po chwili robi to samo. Całujemy się bardzo zachłannie, jakbyśmy chcieli robić to cały czas. Robi mi się cieplej. Dziewczyna wygląda na zadowoloną, a uśmiech nie znika z jej twarzy. Zupełnie jak u mnie. W mojej głowie zaczynają pojawiać się brudne myśli, ale powstrzymuję się od wykonywania dalszych kroków. Przypominam sobie poranną rozmowę z rodzicami i wolę nie być nachalny.
            Wracamy do pozycji siedzącej i zaczynam jej opowiadać o tym kiedy kupiłem jej pierścionek. Jest zaskoczona faktem, że zrobiłem to kiedy jeszcze była na arenie. Nie dziwię się. Kto normalny kupuje pierścionek zaręczynowy nie mając pewności, że jego miłość przeżyje? Tylko taki kretyn jak ja. Ale… wierzyłem w nią. Wierzyłem w jej wygraną i proszę siedzi tutaj obok mnie cała i zdrowa, a w dodatku jeszcze szczęśliwa. Lepiej chyba być nie mogło. Mówię jej też, że czekałem na odpowiedni moment. Od razu po wygranej na pewno by jej nie pasowało, a propozycja nieźle by ją zszokowała i z pewnością by odmówiła. Nie łączyło nas aż tyle co teraz. Wtedy się jeszcze nie całowaliśmy i nie byliśmy aż tak szczęśliwi na swój widok, a przynajmniej ona. Chyba…
- To… - zaczynam, patrząc prosto w jej ciemne oczy. – kiedy chcesz ślub? – uśmiecham się.
- Do tournee jeszcze dwa tygodnie, więc… - unosi kąciki swoich ust.
- Cudownie! – widać, że nie tylko mnie się tak spieszy do tego. – Spokojnie ja już wszystko zaplanuję – całuję ją w rękę i podnoszę się ze swojego miejsca. – Wybacz. Muszę teraz wyjść.
            Opuszczam pokój dziewczyny z wielkim uśmiechem. Zauważam, że ojciec Emily nadal dziwnie na mnie spogląda, ale nie zwracam na niego większej uwagi i wychodzę z jej domu. Teraz muszę wszystko przygotować. Idę pod Pałac Sprawiedliwości, aby ustalić, datę ślubu oraz cały jego przebieg. Burmistrz jest zaskoczony tym co do niego mówię.
- Już ślub? Z kim?
- Z Emily – mówię z wielkim uśmiechem. Czuję w sobie wiele euforii.
- Z tą, która ostatnio wygrała? Ale skąd ten pośpiech?
- Możemy zająć się ustalaniem ślubu, a nie zadawaniem niepotrzebnych pytań? Zgodziła się i powiedziała, że chce go jeszcze przed tournee, więc w czym problem? – unoszę brew i staram się wypowiedzieć te słowa jak najspokojniej. Niech mi w końcu zaufają. Nie robię głupoty.
- Dobrze, dobrze – kiwa głową i woła jakąś kobietę. Chwilę później zaczynamy wszystko ustalać.
***
            Po paru godzinach ustalania, telefonach do Sophie, Micka i Celine wreszcie wydostaję się z Pałacu Sprawiedliwości. Idę prosto do domu ciemnookiej. Kiedy do niego wchodzę witam się z jej ojcem, który mówi:
- Gratuluję oświadczyn. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ją tym uszczęśliwiłeś – uśmiecham się. Te słowa sprawiają, że jestem jeszcze bardziej pewny, że nie popełniam błędu. Obydwoje bardzo siebie kochamy.
- Dziękuję – chcę już wchodzić po schodach kierując się do jej pokoju, ale wtedy mężczyzna mnie informuje, że dziewczyna wyszła. Postanawiam na nią poczekać.
            Siedzimy tak wspólnie rozmawiając już bardzo długo, a Emily nadal nie pojawia się w domu. Powoli zaczynamy się o nią martwić. Gdzie ona zniknęła? Może coś się jej stało. Boję się. Nie chcę jej stracić. Obydwoje postanawiamy szukać brunetki.
- Mówiła, że idzie do matki – informuje mnie jej ojciec, a ja kiwam głową i po chwili udajemy się w stronę domu mojej teściowej.
            Dochodzimy do małego, poniszczonego mieszkania. Widzę przerażenie na twarzy mężczyzny. Chwytam delikatnie klamkę i wchodzę do środka. Ściany są poniszczone o ciemnych barwach. Wiszą na nich nierówno różne zdjęcia. Na podłodze są porozwalane rzeczy. Widać, że właścicielka tego domu nie dba o porządek. Wchodzimy do salonu, a tam zauważamy matkę i córkę przytulające się do siebie całe w łzach. Co się stało?
- Moja mama umiera. Zostało jej kilka dni życia – informuje mnie brunetka, płacząc.
            Jak to jej mama umiera? Czy ona nie dość się już nacierpiała? Nie może żyć spokojnie w radości. Ten dzień miał być jej najlepszym, miała być szczęśliwa. Siadam z wrażenia na kanapie. Bardzo szkoda mi dziewczyny. Nie znam jej matki i nie będę już miał okazji lepiej jej poznać. Szkoda. Widzę również, że tato brunetki zaczyna płakać. Wiem, że jej rodzice się rozwiedli, ale najwidoczniej nadal coś do siebie czują. Widać to po nich.
            Teściowa informuje mnie, że chciałaby być na naszym ślubie. Odpowiadam, że postaram się przyspieszyć datę na jak najbliższy i możliwy termin. Ślub wtedy nie będzie taki jak go dzisiaj zaplanowaliśmy, ale chyba ważniejsze jest to, aby była na nim matka Emily. Widzę, że narzeczona jest mi za to wdzięczna.
            Postanawiamy spędzić noc u mojej teściowej. Ciemnooka siedzi wtulona w rodzicielkę, a ja trzymam ją za rękę. Zaś jej ojciec leży naprzeciwko nas na kanapie. Przyglądam się z troską brunetce, a po chwili zasypiam.
---
Perspektywa Emily:
---
I po oświadczynach. Podobało się? Piszcie w komentarzach.
CZYTASZ = SKOMENTUJ

Pozdrawiam xx

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział XXII - Chcę, aby była szczęśliwa

            Rozmawiam chwilę z Sophie na osobności. Obydwoje jesteśmy szczęśliwy, że Emily zwyciężyła. Oczywiście ja bardziej, ponieważ ją kocham. W pewnym momencie wołają gdzieś Sophie, wiec ja wchodzę do salonu, w którym siedzi brunetka. Patrzę na nią. Ma nieobecny wzrok. Pewnie jest bardzo wstrząśnięta igrzyskami. Widziała tyle śmierci. Zginęła jej przyjaciółka, Tanner…
            Siadam obok dziewczyny, a ta w pewnym momencie zadaje mi pytanie:
- Harry jak się czułeś kiedy zabiłeś pierwszego trybuta?
            Boli mnie wspomnienie moich igrzysk. Naprawdę nie chcę przypominać sobie tego czasu.
- Męczysz się z tym prawda?
            Kiwa głową.
- To było straszne uczucie. Długo do mnie docierało co zrobiłem. Poczułem się jak morderca, ale wiedziałem, że tylko tak mogę przeżyć. Usprawiedliwiałem się tym, ale wiem, że to było okropne.
- Zabicie drugiego człowieka jest straszne – stwierdza. – Ja czuję się fatalnie. Jeszcze chciałam śmierci tej dziewczyny, a dzień wcześniej widziałam jak Ellie ucieka. W ogóle jej nie pomogłam. Stwierdziłam, że nawet lepiej będzie jak oni ją zabiją – zaczyna płakać, a ja ją do siebie przytulam. Chcę, aby się uspokoiła.
- Nie płacz. To nie twoja wina. Igrzyska niestety tak działają na ludzi. Myślę, że Ellie postąpiła by tak samo na twoim miejscu.
            Dziewczyna nic nie odpowiada. Cały czas płacze, a ja próbuję ją pocieszyć, powtarzam, że to nie jej wina. Nadal ją przytulam, ale wiem, że nie poprawia jej to samopoczucia. Robi mi się jej żal. Nie chcę, aby przechodziła przez to samo co ja. Nie zasługuje na tak okropny los.
***
            Stoję pod sceną z Sophie i czekamy na Emily. Po dłuższej chwili ciemnooka pojawia się obok nas w białej sukience sięgającej jej do połowy ud. Włosy ma splecione w warkocz. Uśmiecham się do niej lekko, ale to nic nie daje. Martwię się o nią.
            Po chwili dziewczyna znajduje się na scenie obok Caesara. Ten całuje ją w rękę i jej gratuluje. Oglądamy teraz najlepsze sceny z igrzysk. W rzeczywistości nie ma tam takich. Igrzyska nie są najlepsze. Pojawiają się takie sceny jak śmierć Petera, Tannera, jej atak na dziewczynę z Jedynki, akcję na Rogu, jej pocałunki z blondynem, które sprawiają, że czuję się gorzej i przestaję patrzeć na ekran.
            Następnie Caesar zadaje jej parę pytań. Dziewczyna ledwo na nie odpowiada. Widać, że bardzo to przeżywa, a oni nie dają jej teraz myśleć o czymś innym. Kiedy ciemnooka schodzi ze sceny przytula się do mnie mocno, a ja całuję ją w czoło.
            W wagonie brunetka siedzi w moich objęciach. Cały czas jest smutna. Chciałbym skrócić jej cierpienie.
- Martwię się o ciebie – mówię.
- Nie ma o co – odpowiada. Chyba sobie żartuje. Nie wygląda najlepiej.
- Mam nadzieję, że szybko się pozbierasz – po mojej twarzy mimowolnie spływa łza. Nie chcę, aby ona była smutna. – Wiem jak się czujesz, ale nie chcę, abyś cierpiała tak długo jak ja.
            Czuję jak usta dziewczyny znajdują się na moich. Nie spodziewałem się tego, ale nie narzekam. Patrzymy sobie prosto w oczy. Odwzajemniam pocałunek. Czekałem na ten dzień, ale nie sądziłem, że nastąpi tak szybko. Nie chcę odrywać od niej ust. Jest taka smaczna.
- Nie będę i ty też już nie będziesz cierpiał – mówi brunetka, trzymając mnie za głowę, a ja się uśmiecham.
            Jej słowa sprawiają, że czuję się lepiej. Dziewczyna również się uśmiecha. Patrzymy sobie w oczy, a po chwili nasze usta znowu się spotykają. Myślę, że naszej dwójce bardzo pasują te całusy. Nasze języki pracują jakby chciały połączyć się w jedno. Całujemy się zachłannie aż do wagonu wchodzi Sophie. Automatycznie odklejamy się od siebie. Czuję się trochę zawstydzony. Myślę, że Emily również. Patrzymy po sobie i nagle wybuchamy śmiechem. Sophie chyba nas nie rozumie i mówi tylko, że jesteśmy na miejscu.
            Wychodzimy z pociągu i ujawnia nam się tłum szczęśliwych twarzy mieszkańców naszego dystryktu. Tak samo jak ja są zadowoleni ze zwycięstwa ciemnookiej. Zauważam, że dziewczyna szuka kogoś wzrokiem. Również zaczynam rozglądać się po osobach. Widzę jak jakiś mężczyzna nam macha. Wtedy dziewczyna przepycha się przez ludzi w jego kierunku. To chyba jej tata. Idę za brunetką, a ta rzuca się na ojca. Uśmiecham się na ich widok. Słyszę jak jej tato mówi:
- Moja córeczka wygrała igrzyska. Wiedziałem, że ci się uda – oczy mu się błyszczą.
- Ja też tato – mocno się do siebie przytulają.
            Chwilę później zauważam kobietę, która staje obok nich. Ciemnooka teraz rzuca się na nią.
- Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. Zawsze dotrzymujesz słowa.
            Idę z dziewczyną i jej rodzicami do jej nowego domu. Znajduje się naprzeciwko mojego. Cały czas rozmawiają o igrzyskach. W domu pozwalam im posiedzieć wspólnie, a sam idę do ich kuchni i przygotowuję kolację. W końcu to jej rodzice. Powinna z nimi pogadać. Podaję danie każdemu, a dziewczynę całuję w policzek. Ta się lekko uśmiecha i ja również pokazuję swoje zęby. Jestem przy niej naprawdę szczęśliwy.
            Kiedy kończymy jeść Emily udaje się do swojego pokoju. Idę za nią. W pewnym momencie dziewczyna słyszy moje kroki i się do mnie odwraca, patrząc na mnie z podejrzeniem.
- Mogę zostać na noc? – pytam z wielką nadzieją.
            Brunetka się zastanawia i chwilę później słyszę odpowiedź:
- Dobrze.
            Uśmiecha się, a radość jaka teraz we mnie gości jest nie do opisania. Powinienem powiedzieć rodzicom, że tutaj zostaję, ale nie chce mi się odstępować ciemnookiej na krok. Chcę mieć ją cały czas przy sobie.
            Emily idzie się wykąpać. Rozglądam się po jej pokoju. Jest bordowy. Po lewej stronie znajduje się balkon, a niedaleko niego łóżko z jasną pościelą. Po drugiej stronie widzę szafę. Pokój wygląda przyjemnie. Zaczynam się rozbierać do bielizny. Siadam na jej łóżku i czekam aż wyjdzie z łazienki. Kiedy to robi na jej twarzy widzę lekkie zaskoczenie. Obydwoje teraz się sobie przyglądamy. Jest ubrana w czarne legginsy i lekką, białą bluzkę.
- Nie wiedziałam, że masz tatuaże – mówi.
- Zrobiłem je sobie jak wygrałem igrzyska. Klucz jest najnowszy. Go zrobiłem jak ty byłaś na arenie – przyglądam się dziewczynie. – No wiesz. Ty masz klucz do mojego serca.
- Em… - brunetka się czerwieni, a ja chichoczę. – A co oznaczają pozostałe? – zmienia temat.
- Ptaki to moja rodzina, a „Stay Strong” to sama rozumiesz. To był mój pierwszy tatuaż. Zrobiłem go zaraz po wygranej. Bardzo ciężko było mi się pozbierać po tym wszystkim. Za każdym razem kiedy na siebie patrzyłem w lustrze to jakoś pomagało.
            Ciemnooka patrzy na mnie z troską.
- Rozumiem.
            Dziewczyna idzie w moim kierunku. W mojej głowie znowu pojawiają się brudne myśli. Przygryzam wargę, kiedy na mnie nie patrzy. Chętnie bym się z nią teraz zabawił. Po chwili dziewczyna spogląda na mnie, a ja robię pytające spojrzenie, które oznacza „Czy mogę zostać?”. Brunetka uśmiecha się do mnie, co oznacza zgodę. Chowamy się pod kołdrą i Emily się do mnie przytula. Na mojej twarzy maluje się zadowolenie. Jej dotyk na moim ciele sprawia, że przechodzą mnie prądy. Dziewczyna bardzo szybko zasypia, a ja do niej dołączam.
***
            Rano budzą mnie promienie słońca wpadające przez okna. Przyglądam się dziewczynie wtulonej we mnie. Ten widok sprawia, że na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Chcę się przy niej budzić codziennie. Może kiedyś tak będzie?
            Po dłuższej chwili postanawiam obudzić ciemnooką.
- Emily, Emily – szepczę jej do ucha swoim niskim głosem. – Wstawaj.
- Nie chcę – wtula się we mnie mocnej, co sprawia, że czuję się jeszcze lepiej.
- Jesteś wielkim śpiochem – mówię spoglądając na zegarek. – Jest już po dziesiątej.
- I co z tego? Ja chcę jeszcze leżeć.
- Dobrze – posyłam jej uśmiech, a po chwili całuję ją w czoło.
            Jak dobrze mieć ją tak blisko.
            Podnosimy się z łóżka dopiero o jedenastej. Dziewczyna ucieka do łazienki, a ja wtedy się jej przyglądam. Ma idealne kształty. Chciałbym ją teraz przyciągnąć i zacząć niekontrolowanie całować.
            Biorę swoje rzeczy i zaczynam się ubierać. W międzyczasie Emily schodzi na dół. Zakładam na siebie rzeczy, które miałem na sobie wczoraj. Zostałem u dziewczyny tylko dlatego, bo bardzo mi jej brakowało. Rodzice pewnie będą chcieli wyjaśnień czemu nie pojawiłem się w domu, co ja robiłem przez ten czas. Rozumiem ich. Martwią się o mnie, ale dzięki ciemnookiej wątpię, abym wrócił do dawnych problemów z samo okaleczaniem czy narkotykami.
            Schodzę na dół, a w jadalni zastaję brunetkę oraz jej ojca, który spoglądam na mnie ze zdziwieniem. Podchodzę do dziewczyny i całuję ją w policzek na pożegnanie.
- No dobrze to ja uciekam do siebie – mówię.
- Nie. Zostań – dziewczyna łapie mnie za rękę. Mmm. Podoba mnie się to.
- Ja też mam dom kochana – mówię. – Rodzice nie wiedzą, że tu zostałem. Pewnie się martwili – tłumaczę, ale sto razy bardziej wolałbym teraz przy niej siedzieć.
            Emily robi smutną minę, a ja jeszcze raz całuję ją w policzek.
            Wychodzę z jej domu z promiennym uśmiechem na twarzy. Jestem szczęśliwy. Udało mi się. Mam ją. Wreszcie jest przy mnie.
Rozdział nie za długi, ale może wam się spodoba i nie będzie przeszkadzało to, że jest krótki.
Em… tak, tak znowu zmieniłam szablon. Możecie mnie zabić, ale ja już tak mam, że muszę zmieniać wygląd wszystkiego, bo mi się coś znudzi itd. (m.in. dlatego tak często zmieniam profilowe).
Hm… zrobiłam też zakładkę „tutaj mnie znajdziesz”, więc jak ktoś chciałby mnie obserwować na TT lub lubi przeglądać tumblry to zapraszam. ;)
I to chyba już wszystko…
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam xx
Lydia Land of Grafic