niedziela, 30 marca 2014

Rozdział I - Dożynki

            Wychodzę z klasy i znowu widzę, jak ludzie śmieją się z tej dziewczyny, Emily Ature. Ma ciemne, zaniedbane włosy i brązowe oczy. Nigdy nie widziałem, aby się uśmiechała. Nie dziwię się. Cały czas się z niej śmieją, jej rodzice się rozwiedli, a brat zginął na igrzyskach. Może nie wygląda najlepiej, ale na pewno jakbyśmy ją lepiej poznali polubilibyśmy ją. Zawsze kiedy widzę jak ją obrażają jakoś reaguję. Tak też teraz czynię.
- Ej zostawcie ją! Nic wam przecież nie zrobiła!
            Wszyscy się na mnie patrzą jakbym powiedział jakąś głupotę. Niektórzy nawet się ze mnie śmieją, ale zostawiają dziewczynę w spokoju. Ta tylko się na mnie patrzy i odchodzi w ciszy. Chciałbym z nią kiedyś pogadać, ale wydaje się taka niedostępna.
            Wracam do domu. Pada deszcz, więc zakładam kaptur na głowę. Widzę Emily biegnącą do swojego domu. Mieszkamy niedaleko siebie. Często się jej przypatruję wracając. Wchodzę do domu i całuję mamę w policzek.
- Ooo Harry! – odpowiada. – Jak ci minął dzień?
- Aaa dobrze – uśmiecham się.
- Zaraz będzie obiad. Siadaj.
- Jutro dożynki.
- Taak – mówi moja mama. Widzę, że jest tym trochę przejęta. Też bym się bał jakby moje dziecko mogło być wylosowane do tak okrutnej gry. – Mam nadzieję, że ciebie nie wylosują.
- Ja też – odpowiadam.
            Nie wiem czy dałbym radę na arenie. Tato uczył mnie od małego strzelania z łuku, ale czy dałbym radę zabić drugiego człowieka? Na samą myśl przechodzą mnie ciarki. Co roku z mamą bardzo się przejmujemy tym okresem. Kiedy nie jestem wylosowany traktujemy to jak święto. Moja mama zawsze wtedy piecze ciasto. To taka miła odmiana tego co tutaj się dzieje. Nie mamy za dużo pieniędzy. Dom jest mały i skromny, ale dobrze nam razem. Często żartujemy. Kocham swoich rodziców. Są najlepsi na świecie. Wiele im zawdzięczam. Nauczyli mnie wielu przydatnych rzeczy. Tato jak się walczy, mama jak się gotuje. „Uczeń przerósł mistrza” powiedziała tak po moim wybornym kurczaku.
            Jest już wieczór. Idę do łazienki. Myję się i zapominam o wszystkim. Uwielbiam zapach róż. Moja mama kupiła właśnie ten płyn. Zawsze przed dożynkami mi go kupuje. Kocham ją. Jest cudowna. Po kąpieli szybko chowam się pod kołdrą i w mojej głowie pojawia się wiele myśli o jutrzejszym dniu. Kogo wylosują? Czy to będę ja? Nie mam tutaj przyjaciół. Wszyscy się ze mną zadają, ponieważ jestem przystojny. Jakoś jeszcze nie znalazłem dziewczyny. Nie chcę chodzić z jakąś, której się podobam tylko z wyglądu.
***
            Budzę się. Schodzę na dół i całuję mamę w policzek. Ta się do mnie uśmiecha i podaje śniadanie.
- Płatki! – cieszę się.
- Wiem, że je uwielbiasz – odpowiada.
            Podchodzę do mamy i bardzo mocno ją przytulam. Do pokoju wchodzi mój tata.
- Jak się czujesz synu? – pyta.
- Chyba dobrze… - odpowiadam niepewnie.
- Pamiętaj. Nie ważne co się stanie będzie dobrze – uśmiecha się lekko.
            Mój tato kiedy miałem 6 lat zaczął mnie zabierać do lasu i uczył mnie strzelania z łuku. Strzelaliśmy w jedno drzewo. Teraz jest zniszczone. Z początku mi to nie wychodziło, ale teraz strzelam bardzo dobrze. Do lasu chodzę od czasu do czasu jak chcę posiedzieć sam.
            Zbliża się pora dożynek. Idę do pokoju się przebrać. Zakładam białą koszulę. Przyglądam się fotografią wiszącym w moim pokoju. Widzę siebie, mamę i tatę na jednym ze zdjęć. Jesteśmy tacy szczęśliwi. To były dni, kiedy jeszcze nie mogli mnie wylosować. Chciałbym wrócić do tamtych czasów. Schodzę na dół i zastaję rodziców. Całuję mamę, przytulam się z tatą i wychodzę.
            Pod Pałacem Sprawiedliwości jest dużo ludzi. Widzę Emily. Wygląda jakby w ogóle się nie bała. Chciałbym się nie bać, ale nie umiem. Za bardzo się wszystkim przejmuję. Widzę też Tannera. Jest najbardziej lubianym chłopakiem w szkole i za razem najgłupszym. Nie cierpię go.
            Stoję już wśród chłopaków. Na scenę wychodzi Sophie, opiekunka naszego dystryktu. Ma jasne, blond włosy. Oglądamy film o Mrocznych Dniach, a później przechodzimy do losowania.
- Oczywiście damy mają pierwszeństwo – mówi jasnowłosa.
            Wkłada rękę do kryształowej kuli i po chwili czyta:
- Katy Rothe
            To dziewczyna o blond włosach i błękitnych oczach. Jest ode mnie o rok młodsza. Kiedyś z nią rozmawiałem. Miła dziewczyna. Szkoda, że ją to spotkało. Jest przerażona. Idzie bardzo powoli na scenę.
- A teraz czas na mężczyzn – mówi Sophie, a po chwili słyszę swoje imię – Harry Joven.
            Nie sądziłem, że będę wylosowany, a jednak. Próbuję nie ukazywać strachu, ale chyba mi to nie wychodzi. Idę na scenę. Rozglądam się po ludziach. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzą. Stało się, zostałem wylosowany. Ciekawy jestem jak czują się teraz moi rodzice. Na pewno jest to dla nich ogromny cios.
Lydia Land of Grafic