środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział VI - Ostatni dzień w Kapitolu

              Wstaję jakoś o piątej. Idę w bieliźnie do kuchni, znowu robię sobie śniadanie, ale tym razem mój mentor nie zwraca mi uwagi. Jestem jednak ciekawy czemu tak wcześnie wstaje, więc go o to pytam.
- Rzadko śpię. Często mam koszmary.
- Bardzo mi przykro… Wiem co pan przeżył.
- Mi też jest przykro i wiesz… przepraszam cię za wczoraj. Nie wiem czemu się wtrącałem. Robiłeś tylko śniadanie.
- Nic się nie stało. Choć wczoraj na początku dzień się zapowiadał raczej na marny to skończył się cudownie.
            Uśmiecha się.
- Celine mi mówiła, że się tym wszystkim bardzo przejmujesz. Dobra rada. Nie przejmuj się. Myśl pozytywnie, a wszystko powinno dobrze pójść.
- Spróbuję – odpowiadam.
            Idę do swojego pokoju. Siadam na łóżku naprzeciwko szklanej ściany i jem śniadanie, patrząc na Kapitol. W mojej głowie są same myśli o Katy. Czemu? Jest miła, słodka, mądra… Nie. Nie mogę tak o niej myśleć. Ale chyba w końcu sobie uświadomiłem, że jednak coś do niej czuję… Obiecałem sobie, że tak nie będzie, ale wszystko potoczyło się inaczej. Serce nie sługa. Uśmiecham się. Do pokoju wchodzi właśnie Katy. Siada obok mnie i kładzie głowę na moi ramieniu.
- Jak się spało? – pyta.
- Dobrze – uśmiecham się do dziewczyny.
- Ja nie mogłam zasnąć – mówi ponuro.
- Ej. Uśmiech proszę.
            Odkładam talerz z jedzeniem, łapię dziewczynę za głowę i patrzymy sobie teraz w oczy. Nasze nosy się stykają, a po chwili to samo dzieje się z ustami. Katy łapie mnie za policzek i mówi:
- Kocham cię.
- Ja ciebie też – odpowiadam.
Wreszcie się do tego przyznałem przed samym sobą i przed nią. Dziewczyna się uśmiecha. Jak myślę o tym, że jutro trafimy na arenę robi mi się smutno, ale przypominam sobie słowa Edwarda. Mam się nie przejmować i patrzeć na wszystko pozytywnie. Na arenie nie będę zabijał, będę robił wszystko, abym ja i Katy jak najdłużej przeżyli. Później będę musiał się z nią rozstać i zobaczymy co się stanie dalej.
Sophie woła Katy, a mnie Edward. Czas zacząć przygotowania do wywiadu. Z Edwardem za wiele nie rozmawiamy na ten temat. Będę sobą, nie chcę nikogo udawać, a mój mentor uważa, że mam dobry charakter, więc bez problemu zdobędę serca innych. Zaczynam się przyzwyczajać do tego, że wszyscy mnie tak komplementują, ale ja zawsze będę zwykłym chłopakiem z Szóstki. Za to rozmawiam z Edwardem o Katy. Mówi, że zakochanie się w osobie z którą się będzie musiało rywalizować jest okropne. Sam przez to przechodził. Utrata takiej osoby bardzo boli. Mam nadzieję, że nie będę musiał patrzeć na jej śmierć.
Teraz jestem z Sophie. Mierzymy parę garniturów i zadaje mi różne pytania o to jak bym się zachował w różnych sytuacjach. Szybko to kończymy, ponieważ według Sophie jestem gotowy na wywiad i powinien pójść mi bardzo dobrze.
Schodzę na dół. Widzę Celine.
- Chodź kochany – uśmiecha się. – Myślę, że ci się spodoba. To zwykły garnitur. Zero ozdobników. Najprostszy jaki mogłam ci przygotować. Słyszałam, że chcesz wyglądać zwyczajnie.
- Dziękuję Celine. Jesteś cudowna! – odpowiadam, podchodzę do stylistki  i bardzo mocno ją przytulam.
            Czekam teraz za sceną. Obok mnie są Edward i Sophie. Katy nadal nie ma. Pewnie jej stylista przygotował cudowną kreację. Ciekawy jestem jak będzie wyglądać. Przyglądam się innym trybutom. Dziewczyny są ubrane w piękne sukienki. Niektóre są zbyt ozdobione, błyszczące, a inne są bardzo proste i dlatego mi się podobają. Dziewczyna z Dziesiątki ma zwykłą jasnobrązową sukienkę z jednym ramieniem. Sięga jej do kolan. Buty ma płaskie. Ma lekki makijaż i nic nie zrobili z jej włosami. To wygląda uroczo. Przypomina mi Pocahontas. Uśmiecham się do niej. Dziewczynie nagle pojawia się uśmiech. Podchodzi do mnie i gratuluje wczorajszego wyniku, robię to samo. Brunetka bardzo przejmuje się wywiadem. Według mnie tego nie widać, ale sama chyba wie najlepiej. Na koniec rozmowy przytulam ją i życzę powodzenia. Dziewczyna z Dwójki to zauważa i patrzy na mnie ze złością. Nie zwracam na nią uwagi. Chwilę później przychodzi Katy. Jej blond włosy są teraz kręcone. Sukienka jest bardzo długa i błękitna. Idealnie pasuje do jej oczu. Wygląda jak księżniczka. Mówię jej to, a ona się czerwieni. Przytulam ją i oglądamy pierwsze wywiady. Zawodowcy są bardzo pewni siebie, ale w ich rozmowach nie czuję niczego miłego. Widzę Iana. Jest również pewny siebie. Rozmawiają o jego bracie, dlaczego się za niego zgłosił itd. Z wywiadu wydaje się naprawdę bardzo sympatyczną i inteligentną osobą. Był taki sam jak przed pokazem indywidualnym. Może jednak powinniśmy zawrzeć sojusz? Nie wiem… Dziewczynie z jego dystryktu wywiad również wychodzi bardzo dobrze. Ma bardzo długie, blond włosy, zielone oczy i miętową, krótką sukienkę ze srebrnym paskiem. Wygląda ślicznie. Kiedy trybuci z piątki kończą już swoje wywiady zapraszają Katy. Ta wychodzi lekko niepewnym krokiem na scenę. Jest uśmiechnięta, ale w oczach widzę strach. Caesar całuje ją w rękę, rzuca paroma żartami i zaczynają rozmowę na temat dożynek, jej rodziny, pokazu indywidualnego i… na mój. Zaczął, że niby jestem bardzo przystojny i czy jest coś między nami. Oczywiście dziewczyna odpowiada zgodnie z prawdą. Cała scena wzdycha ze wzruszenia, że siebie kochamy, a teraz trafimy na arenę, gdzie przeżyje tylko jedno z dwudziestu czterech trybutów. Katy schodzi ze sceny z promiennym uśmiechem, a ja się do niej przytulam i szepczę: „Bardzo dobrze ci poszło”. Całuję ją w policzek i już słyszę Caesara, który woła mnie na scenę.
- Witaj Harry! Jak tam wrażenia? Podoba ci się w Kapitolu? – pyta.
- Tak. To piękne miasto. Chciałbym tu zostać na dłużej.
- Jak wygrasz będziesz mógł tu spędzać tyle czasu ile zechcesz.
- Wiem. Bardzo chciałbym wygrać te igrzyska – mówię zgodnie z prawdą, choć zabrzmiało to trochę egoistycznie.
- Ooo. Jak myślisz uda ci się wygrać?
- Myślę, że mam szanse…
            Spoglądam na widownie. Jest tam mnóstwo uśmiechniętych twarzy…
- Harry… jak się czułeś kiedy cię wylosowano?
- Bałem się. Byłem tym bardzo zaskoczony. Nie chciałem rozstawać się z rodziną.
- Bałeś się? Nikt tego nie zauważył na dożynkach. Wyglądałeś jakby to w ogóle cię nie ruszyło – odpowiada z zaskoczeniem.
- Ale w rzeczywistości było inaczej…
            Słyszę jak parę osób się śmieje, ale lekceważę ich i słucham co Caesar ma mi jeszcze do powiedzenia.
- A co jest między tobą, a dziewczyną z twojego dystryktu? Czy to była prawda co nam tu przed chwilą mówiła?
- Tak. Ja i Katy przez ten czas bardzo dobrze się poznaliśmy. Z początku myślałem, że nic do niej nie czuję. Nawet nie chciałem. Wiem, że jak trafimy na arenę będziemy musieli się rozstać. To niemożliwe, abyśmy byli razem, ale wyszło jak wyszło. Kocham ją – tu już zadziałały emocje i poleciała łza.
            Teraz widownia wzdycha, nawet parę kobiet płacze.
- Och… tak to smutne – mówi Caesar. – Wiem, że to mało pocieszy, ale taki przystojniak jak ty, kiedy wygra na pewno znajdzie sobie jakąś inną dziewczynę.
- Ale nie taką samą jak Katy…
            Na tym kończymy nasz wywiad. Kobiety płaczą ze wzruszenia, a Caesar się ze mną żegna. Schodzę ze sceny, a Katy się na mnie rzuca. Dziewczyna z Dwójki coś tam pod nosem mamrocze, a dziewczyna z Dziesiątki patrzy na nas jakby nam tego wszystkiego zazdrościła. Ja teraz myślę tylko o Katy. Nie chcę jej stracić. Patrzymy sobie w oczy i daję jej całusa w usta. Oglądamy dalsze wywiady. Dochodzimy do rodzeństwa z Dziesiątki. Dziewczyna nie tylko mi przypomina Pocahontas. Caesar też to zauważa. Z wywiadu wydaje się bardzo miłą osobą. Dowiadujemy się też, że się we mnie podkochuje, ale jakoś mnie to nie rusza. Wie, że dla mnie liczy się Katy. Za to jej brat wychodzi na bardzo pewną siebie osobę. W ogóle nie ukazuje strachu. To może mu zapewnić paru sponsorów mimo wyniku… Teraz na scenę wchodzi mała dziewczyna z Dwunastki. Kurczę… i jak tu zabić takie dziecko? Jest bardzo urocza. Mówi, że bardzo tęskni za rodzicami i chciałaby do nich wrócić. Caesar oczywiście życzy jej powodzenia, jak każdemu, ale szczerze jej najbardziej by się to przydało. Śmierć takiej małej dziewczynki… Szkoda tylko, że to raczej niemożliwe, aby wygrała.
            Po wywiadach podchodzi do nas Ian razem z dziewczyną ze swojego dystryktu. Chwali nas i mówi, że współczuje nam tego, że musimy razem trafić na arenę. Twierdzi, że tworzymy ładną parę. Dziękujemy mu. Przedstawia nam nawet swoją towarzyszkę. Ma na imię Aline. Już chcieli odchodzić, kiedy mówię im, że jednak chcemy z nimi sojusz. Uśmiechają się. Dla upewnienia pytam czy są jeszcze z kimś innym w sojuszu. Na szczęście nie. Teraz też się zastanawiam nad tym czy nie zaproponować sojuszu rodzeństwu, ale tak sobie myślę, że skoro ona się we mnie podkochuje to może lepiej nie… Mogą być z nią problemy i jeszcze jak będzie widziała mnie i Katy razem to serce ją będzie bolało. Nie chcę nikogo ranić, więc zostajemy w sojuszu tylko z trybutami z Czwórki. Idziemy z Katy przez korytarz i rozmawiamy o wywiadach. Razem zgadzamy się, że dziewczyna z Dziesiątki wyglądała prześlicznie oraz oby dwoje żałujemy małej blondyneczki z Dwunastki. Wchodzimy do windy i jedziemy na szóste piętro. Idziemy do swoich pokoi się przebrać. Wchodzę do środka i rzucam się na łóżko. Jestem bardzo zmęczony, ale to nasz ostatni dzień w Kapitolu, kiedy jeszcze jest bezpiecznie, więc chciałbym ten wieczór spędzić z Katy. Po dłuższej chwili idę do łazienki, biorę szybką kąpiel i w samej bieliźnie idę do pokoju dziewczyny. Ta nadal jest w łazience, więc czekam na nią, stojąc przy małym oknie. Nie ma takich widoków jak ja. Jedyne co widać to drugi wieżowiec, stojący naprzeciwko. Słyszę jak Katy wychodzi z łazienki.
- Och! – mówi na mój widok. – Mógłbyś mnie ostrzec, że masz zamiar mnie odwiedzić.
            Dziewczyna jest w samym ręczniku. Trochę niezręcznie. Uśmiecham się do niej, a ona do mnie. Podchodzę i całuję ją delikatnie w usta.
- To idź się teraz szybko ubierz – uśmiechamy się do siebie.
            Katy bierze rzeczy z szafy i ucieka do łazienki się ubrać. Chwilę później wraca do pokoju i siadamy na łóżku. Ma na sobie lekką białą bluzkę i czarne szorty.
- Jutro będziemy już na arenie – mówi ze smutkiem.
- Damy radę – uśmiecham się.
- Dobrze, że jednak zdecydowałeś się zawrzeć sojusz z trybutami z czwórki. Wydają się sympatyczni.
- Też tak stwierdziłem po ich wywiadach, więc jednak zdecydowałem się na ten sojusz. Myślę, że to było rozsądne.
- Tak…
- Katy. Nie przejmuj się tym wszystkim. Będzie dobrze. Będziemy tam razem, damy radę – uśmiecham się, ale dziewczyna nadal ma smutną minę.
            Przytulam ją i całuję w czoło. Dziewczyna również się tuli. Jest już zmęczona jak ja, więc chowamy się pod kołdrę. Bawi się jeszcze chwilę moimi włosami, ja całuję ją w szyję i zasypiamy.
-------------------------------------------
Witam was po dłuższej przerwie. Mam nadzieję, że się nie nudziliście przez ten czas, a święta mieliście udane :))
Nie wiem jak wam, ale mi się rozdział podoba. Jestem ciekawa waszej opinii, więc zapraszam do komentowania. Przyjmę każdą krytykę i postaram się poprawić błędy. ;)

Pozdrawiam xx

1 komentarz:

  1. Katy jest świetna :D szkoda, że musi umrzeć ;c
    ale ogólnie Twój blog bardzo mi się podoba, oczywiście czekam na kolejne rozdziały, aż jestem ciekawa co będzie na arenie! ^^ Weny życzę, a swoją drogą, zajrzysz do mnie? :) http://welcomehogwart.blogspot.com/2014/04/prolog.html (nie jest może idealny, ale dopiero zaczynam...)
    i jeszcze raz - WENY ^-^

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic