wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział XXI - Ona do mnie wróciła

            Podnoszę się z łóżka z myślami, aby odwiedzić swoich rodziców. Ciężko jest mi oglądać igrzyska Emily, więc może rozmowa z moimi rodzicielami poprawi mi humor. Powiem im o wszystkim co czuję, może mi jakoś doradzą, dodadzą otuchy… Tak chyba właśnie tak zrobię. Idę do łazienki i obmywam twarz zimną wodą. Przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądam na załamanego i tak też się czuję. Ubieram czarne spodnie z dziurami i granatową koszulę we wzorki. Wychodzę ze swojego pokoju i szykuję sobie śniadanie. Włączam na chwilę telewizję. Na arenie teraz pada deszcz. Pokazują jakąś dziewczynę. Jest chyba z Jedynki. Ma na głowie kaptur, a w rękach trzyma noże. Chyba kogoś zauważa do zabicia, ponieważ na jej twarzy pojawia się prawie niezauważalny, chytry uśmieszek. Dziewczyna się zamachuje, a nóż leci prosto… Nie wierzę. Ostrze leci w kierunku Emily. Kamienieję. Nie. Tylko nie ona. Kiedy nóż jest bardzo blisko dziewczyny, Tanner ją popycha i ostrze trafia w szyję chłopaka. Pada. Blondyn poświęcił się dla ciemnookiej. Emily szybko się podnosi i rzuca oszczepem w dziewczynę z Jedynki, która nie spodziewała się takiego zwrotu akcji. Założę się, że była pewna, że chłopak pozwoli zginąć brunetce. Głupia była. To było oczywiste, że mu na niej zależy nie od dziś. Ale teraz udowodnił jak wiele dla niego znaczyła. Oddał za nią swoje życie. Mam u niego dług, którego chyba nigdy nie będę w stanie spłacić. Brunetka podbiega do chłopaka ze łzami i krzyczy ze smutku. Jest zła. Na pewno bardzo ją boli śmierć chłopaka. Przypominam sobie o swoich planach. Tak, musze pojechać do rodziców i to bardzo szybko.
***
            Jestem już w swoim dystrykcie. Wchodzę do swojego domu i ze zdziwieniem patrzą na mnie moi rodzice.
- Harry? Co ty tutaj robisz? – podchodzi do mnie moja matka, a ja całuję ją w policzek.
- Przyszedłem was odwiedzić? Nie cieszycie się? – unoszę kąciki swoich ust.
- Oczywiście, że się cieszymy, ale czy ty nie powinieneś teraz oglądać igrzysk i pomagać swojej podopiecznej?
- Spokojnie mamo. Ona da radę, a właśnie… - kręcę głową. – Ta dziewczyna jest powodem moich odwiedzin – uśmiecham się.
            Udajemy się z rodzicami do salonu i zaczynam im wszystko opowiadać o brunetce, o tym jak się przy niej czuję, jak bolał mnie widok moich podopiecznych razem i jak bardzo mi na niej zależy. Gdzieś w środku wiem, że ona jest tą z którą chcę spędzić resztę swojego życia.
Wyobrażam sobie naszą dwójkę w lesie na spacerze. W miejscu, gdzie uczył mnie strzelania z łuku mój ojciec. Widzę tam siebie z dziewczyną, opierających się o głaz i całujących się namiętnie. Ja przejeżdża swoim rękami z jej pleców na pupę, a ona trzyma swoje dłonie na mojej szyi. Obydwoje między pocałunkami mówimy sobie cudowne słowa: „Kocham cię”. To wyobrażenie sprawia, że robi mi się ciepło. Z tej pięknej wizji otrząsa mnie ojciec.
- Harry jesteś tu? – macha ręką przed moimi oczami.
- Co? – potrząsam głową. – Tak, tak.
- O czym myślałeś? – pyta mama.
- O Emily. Ona zaprzątuje moją głowę. Nie jestem w stanie o niczym innym myśleć – zwierzam się.
- Miło to słyszeć, że znalazłeś sobie taką dziewczynę. Z tego co nam tu powiedziałeś wydaję się naprawdę sympatyczną osobą.
- Ona jest cudowna! – przerywam mamie.
            Nagle do mojej głowy wpada szalony pomysł. Czy to nie jest głupie, że już myślę o oświadczeniu się dziewczynie? Skoro czuję, że to właśnie ona jest tą jedyną to czemu nie? Ale w takim razie muszę spieszyć się z kupnem pierścionka zaręczynowego. Nie ważne, że nie mam pewności, że ona wygra i czy nadal coś do mnie czuje. Ja o tym marzę. Marzę o tym, aby się do mnie przytulała, czuła się przy mnie bezpiecznie, wiedziała, że zawsze jej pomogę i może mi zaufać. Jeszcze nie wiem kiedy dokładnie się jej oświadczę, ale myślę, że zrobię to niedługo po jej powrocie. Informuję mamę o swoim pomyśle, a ta wypluwa na mnie kawę, którą popijała.
- Co?! Ledwo się znacie!
- Ale mamo ja ją kocham!
- Harry nie uważam, aby to było rozsądne… - kręci głową mój ojciec.
- Nie wiecie jak mi serce przy niej szaleje, jak bardzo nie mogę się nacieszyć jej widokiem, jak bardzo chce, aby to właśnie przy mnie czuła się bezpiecznie. Nie macie pojęcia jak motyle wędrują po moim brzuchu, kiedy znajduję się blisko niej. Chcę, aby ona była moja, t y l k o moja.
- Ale Harry czy to nie za szybko? Masz dopiero siedemnaście lat! Jeszcze tyle życia przed tobą. A co jak okaże się, że to nie ona jednak jest tą jedyną i zakochasz się w innej?
- Przy nikim jeszcze się tak nie czułem jak przy niej. Czemu wy macie do tego takie wątpliwości?
- Harry to zauroczenie. Naprawdę, nie spiesz się. Szybkie decyzje zazwyczaj nie są dobre.
- Obiecuję wam, że wszystko będzie dobrze. Nie skrzywdzę jej, a za to wy ją pokochacie. Naprawdę – kładę rękę na sercu.
- Myślę kochanie, że nie wpłyniemy na jego decyzję. Niech robi co chce – uspokaja moją matkę tato.
- No dobrze… - wzdycha. – A kiedy miałbyś zamiar się jej oświadczyć?
- Jeszcze nie wiem… Ale muszę już lecieć i poszukać coś odpowiedniego dla niej – wychodzę powoli z pokoju i sięgam po kurtkę.
            Obok mnie już znajdują się rodzice z którymi się przytulam i żegnam. Wychodzę z wielkim uśmiechem. Zaczęło padać, ale nie przeszkadza mi to. Teraz myślę tylko o tym co może czekać mnie i brunetkę. Wyobrażam sobie nas w różnych sytuacjach, np. oświadczyny. Dziewczyna rzuca mnie się na szyję, a na twarzach naszej dwójki pojawiają się ogromne uśmiechy. Śmieję się, że uciekam myślami już tak daleko i myślę o nas tak pozytywnie. Teraz sobie uświadamiam, że dawno już nie byłem taki pogodny. Wszystko zawdzięczam jej. Nawet sobie nie zdaje sprawy, że sprawiła, że znowu jestem szczęśliwy.
***
            Jest już po siedemnastej. Szybko udaję się do baru, aby zobaczyć się z Chrisem. W połowie drogi do niego spotykam swojego przyjaciela.
- Harry co z tobą? Naćpałeś się? – mruży oczy, a ja wybucham śmiechem.
- Nie – kładę rękę na jego ramieniu. – Pomożesz mi wybrać pierścionek zaręczynowy?
- Co?! – chłopak robi wielkie oczy. – Komu ty chcesz się oświadczyć?!
- Emily – na mojej twarzy ciągle gości uśmiech. Może nawet oczy mnie się świecą.
- Ale ona nawet nie wróciła. Nie jesteś pewny czy wygra i prawie się nie znacie.
            Przewracam oczami.
- Jak nie chcesz mi pomóc wystarczy powiedzieć zwykłe: „Nie.”
- Oczywiście, że ci pomogę, ale dla mnie nie wydaje się to rozsądne.
- Gadasz jak moi rodzice.
- A rozmawiałeś z nimi o tym? – pyta.
- Tak.
- I co oni na to?
- Mówili dokładnie to co ty, ale ojciec w końcu powiedział, że mogę zrobić co chcę. W końcu to moje życie.
            W drodze do sklepu z biżuterią opowiadam chłopakowi wszystko co czuję do Emily i jaka ona jest. Chciał wiedzieć co sprawia, że podejmuję taką decyzję tak szybko. Nie mogę powstrzymać uśmiechu i czuję w sobie ogromne szczęście. Nie dziwię się, że niebieskooki pomyślał, że się naćpałem. Sam nie wiem co we mnie wstąpiło. Może właśnie taka jest miłość. Jest taka jakby wzięło się jakiś naprawdę dobry towar.
            Kiedy dochodzimy do naszego celu rozglądamy się po pierścionkach. Sprzedawczyni się nam przygląda.
- Harry Joven? – mówi z niedowierzaniem.
- Tak.
- W czym mogę pomóc?
- Szukamy jakiegoś specjalnego pierścionka zaręczynowego. Jaki pani by sobie wybrała?
- Hmm… - dziewczyna marszczy czoło i patrzy na pierścionki. – Chodźcie za mną w magazynie jest coś specjalnego.
            Idziemy za dziewczyną o długich, bardzo jasnych włosach i z kolczykiem w nosie ubraną w białą koszulę bez rękawów i w legginsy we wzorki. Wędrujemy pomiędzy różnymi pułkami z pudłami i nagle się zatrzymujemy. Dziewczyna bierze w rękę małe, brązowe pudełeczko i mi je podaje.
- To na pewno się jej spodoba.
            Otwieram pudełko, a w nim znajduje się mały, złoty pierścionek z diamentem w kształcie serca, a we wnętrzu widać było grawer: „Jesteś całym moim światem”.
- Biorę – odpowiadam bez dłuższego namysłu.
- To będzie dwa tysiące.
            Udajemy się do kasy, gdzie płacę kartą kredytową. Jest jakoś po dziewiętnastej. Chris odprowadza mnie pod Ośrodek Szkoleniowy i żegnamy się.
- Mam nadzieję, że nie robisz głupoty – klepie mnie po ramieniu.
- Na pewno nie – mrugam do przyjaciela i udaję się do góry, do swojego pokoju.
            Tam odkładam pudełeczko i chwilę później wracam do salonu, aby obejrzeć igrzyska. Na ekranie pojawia się Ellie, która przed kimś ucieka. To chyba trybuci z Dwójki. Tak, to na pewno oni. Rozpoznaję chłopaka, który zabił Willa. Blondynka się potyka i cały czas biegnie przed siebie. Przykro mi to stwierdzać, ale myślę, że tego nie przeżyje. Parę chwil później zatrzymują się. Ellie trafia nożem w trybutkę z Dwójki, która się tego nie spodziewała. Niestety zaraz po tym chłopak robi to samo z blondynką i na ziemi leżą dwie martwe dziewczyny. Ile osób zostało na arenie? I czy Emily nadal żyje? Mam nadzieję, że tak. Serce zaczyna walić m jak szalone. Prawie cały dzień spędziłem poza Ośrodkiem. Oglądałem tylko to co działo się rano. A co jeśli trybuci z Dwójki przez ten czas zdążyli ją zabić? Pokazują trybutów, którzy zostali na arenie jak kładą się spać. Widzę dziewczynę z Jedenastki, która rozgląda się dookoła i po chwili kładzie się na ziemi. Teraz na ekranie widzę Emily. Oddycham z ulgą. Całe szczęście. Musi dać radę tej dwójce i wróci do mnie. Bardzo tego pragnę. Chcę znowu poczuć jej włosy, dotknąć ją, przytulić, pocałować. Po prostu znowu mieć ją przy sobie.
***
            Budzę się na kanapie. Musiałem tutaj zasnąć podczas mojego rozmyślania nad wspólną przyszłością z dziewczyną. Naprawdę nie mam pojęcia co mi odbiło, ale czuję się z tym dobrze. Na ekranie widzę chłopaka z Dwójki i słyszę głos:
- Wszystkich żyjących trybutów prosimy o pojawienie się na Rogu Obfitości.
            Już zaraz będzie koniec. Słyszę pukanie do drzwi, a chwile później pojawia się organizator igrzysk, Seneca Crane.
- Harry Joven proszony do poduszkowca jako jeden z mentorów, których trybut dostał się do finału.
            Mrugam kilkakrotnie i informuję mężczyznę, że tylko się przygotuję. Zdaje sobie sprawę, że nie pachnę najlepiej i zważając na to, że przed chwilą się obudziłem na pewno nie wyglądam dobrze. Biorę szybki prysznic i nakładam na siebie zieloną koszulę w kratkę oraz czarne spodnie. Psikam się perfumami i przeczesuję włosy ręką. Myję szybko zęby i wracam do mężczyzny, który powoli się niecierpliwi.
            Siedzę już w poduszkowcu. Przyglądam się telewizorowi, który wisi naprzeciwko mnie. Pokazują Róg Obfitości. Chłopak z Dwójki przygląda się temu miejscu, Emily również, a dziewczyna z Jedenastki jeszcze tam niedoszła. Kiedy jest na miejscu rozgląda się, a chwilę później biegnie na środek. Co ona sobie myślała? Trybut z Dwójki strzela w nią z łuku. Bum! Słychać wystrzał armaty. Na Róg wbiega brunetka. Unika strzał chłopaka, który się z niej śmieje. Widać, że dłużej dziewczyna tego nie pociągnie. Nie da się unikać w nieskończoności jego strzałów. Wtedy niespodziewanie chłopak potyka się o kamień i upada. Dziewczyna nie waha się i rzuca w niego oszczepem. Ona wygrała. Naprawdę wygrała. Podnoszę się ze swojego miejsca z ogromnym uśmiechem. Czuję w środku ogromną radość. To naprawdę cudowne uczucie. Dziewczyna do mnie wróci. Znowu będę mógł ją przytulić, powiedzieć ile dla mnie znaczy. Serce wali mi jak szalone. Śmieję się z siebie, ze swojego szczęścia. Podchodzę do wejścia, w którym zaraz pojawia się Emily. Dziewczyna rozgląda się i kiedy mnie zauważa leci prosto na mnie z ogromnym uśmiechem. Prawie mnie przewraca. Szepczę jej do ucha:
- Wiedziałem, że wygrasz.
            Mocno się przytulamy. Jestem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Wróciła do mnie. Znowu mam ją blisko i mogę zapewnić jej bezpieczeństwo. Stoimy w swoich objęciach bardzo długo. Zapominamy o otaczającym nas świecie. Nie jestem w stanie opisać tego jaką radość mi to sprawia.
---
Perspektywa Emily:
---
Kolejny rozdział. Taa Harry się tu dość dziwnie zachowuje… Piszcie śmiało komentarze. Nawet zwykłe „fajnie” wystarczy. :))

Pozdrawiam xx

4 komentarze:

  1. Dobsz, było "fajne" :D I Harry tutaj się zachowywał super, taki zakochany wariat, szczęśliwy prawie bez powodu XD W sumie nie wiem co tu napisać, jak zwykle było świetnie, miło się czytało (ta moja kreatywność... ;-;). Pozdro i weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Szkoda mi tej dziewczyny z Jedynki, ale do niej pasował ten kaptur! Jakoś te Igrzyska szybko się skończyły xD I miałaś błąd, bo opisywałaś przy Rogu Obfitości trybuta z Jedynki, przecież Will nie żyje. To miał być trybut z Dwójki, ale rozumiem, każdy może się pomylić. Znalazłem też błąd w czasach, pomyliłaś teraźniejszy z przeszłym ;3 Dalej błędów nie zauważyłem. Rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  3. JA NIE WIEM CO NAPISAĆ NO ;-; Bo kto normalny kupuje pierścionek jak jest duża szansa, że jego niedoszła narzeczona umrze i nie będzie tak jak w "Gnijącej Pannie Młodej"? Z drugiej strony, to by było dopiero ciekawe...
    Może ja już pójdę... znasz moją wybujałą wyobraźnię xD
    Weny!
    Pozdrawiam,
    Ja <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje gratulacje! Zostałaś nominowana do Libster Award!
    Więcej informacji znajdziesz na: http://demonica-clary-i-nefilim.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic