czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział XXIII - Oświadczyny i smutny wieczór

            Wchodzę do swojego domu. W przedpokoju od razu pojawiają się moi rodzice. Są lekko zdenerwowani. Rozumiem, że się o mnie martwili, ale żeby aż tak?
- Harry gdzie ty byłeś?! – pyta z oburzeniem mój ojciec.
- U Emily – odpowiadam spokojnie.
- Co tam robiłeś? – dopytuje moja matka.
- A co mogłem tam robić? – miny moich rodziców są bezcenne. Śmieję się, a po chwili mówię – Spokojnie, spokojnie. Tylko tam nocowałem.
- No mam nadzieję! – oświadcza moja matka.
- A nawet jeśli by się coś wydarzyło…
- To i tak byłaby to nasza sprawa – wtrąca mój ojciec.
- To chyba moje życie? – zauważam.
- Nadal nie jesteś pełnoletni i odpowiadamy za ciebie i twoje zachowanie – mówi surowo ojciec.
- Naprawdę mi nie ufacie? Myślicie, że zrobiłbym krzywdę tej dziewczynie?
            Moi rodzice patrzą po sobie. Tu ich mam. Nie powiedzą, że mi nie ufają, bo tak nie jest, ale również nie podoba im się moje zachowanie. Widzę, że chcą coś powiedzieć, ale nie potrafią. Po dłuższej chwili w końcu słyszę:
- Harry jesteś mądrym chłopakiem, ale my najnormalniej na świecie się o ciebie martwimy. Może przez przypadek zrobiłbyś coś głupiego i co wtedy?
            Przewracam oczami.
- Obiecaj nam, że jak będziesz miał zamiar u niej nocować to nas o tym poinformujesz – prosi matka.
- Tak, tak – macham ręką i wchodzę po schodach.
            Udaję się do łazienki i biorę szybki prysznic. Staję przed lustrem w samych bokserkach. Nadal widzę swoje rany po samo okaleczaniu. Ciekawe czy Emily je zauważyła. Szczerze nie są jakoś specjalnie widoczne. Trzeba im się dokładnie przypatrzeć. Ubieram ciemnozieloną koszulkę i czarne spodnie. Schodzę na dół po schodach i szykuję sobie coś do jedzenia. Rodzice patrzą na mnie z troską. Niech się mną tak nie przejmują. Naprawdę wszystko jest w porządku, a poprzedniej nocy z ciemnooką do niczego nie doszło. Myślałem o tym, ale nie wykonałem. Niech mi troszkę zaufają w tej kwestii.
            W południe zamierzam wyjść na spacer. Biorę kurtkę w rękę i rzucam rodzicom „cześć”. Idę w stronę rynku. Niektórzy do mnie podchodzą i proszą o autografy albo chcą chwilkę pogadać. Przystaje na ich propozycje z lekką niechęcią. Chciałbym teraz sobie samotnie pospacerować. W pewnym momencie zauważam Emily. Jest smutna. Podchodzę do niej i oferuję coś na poprawę humoru.
- Chcesz iść ze mną do lasu? – pytam.
- Dzięki Harry, ale już byłam na spacerze.
- Coś się stało? Wyglądasz na smutną – łapię ją za rękę i przyciągam do siebie. Nasze twarze są bardzo blisko siebie.
- Spotkałam właśnie siostrę i rodziców Tannera – na jego imię wzdrygam się i czuję lekkie ukłucie. Mimo, że dzięki niemu dziewczyna stoi tu, teraz obok mnie nie lubię go.
- Och… - tylko tyle jestem w stanie jej na to odpowiedzieć.
            Przytulam się do dziewczyny, a ona zaczyna płakać. Robi mi się smutno. Nie lubię widzieć jej w takim stanie. Sto razy bardziej wolę jak się uśmiecha, kiedy wystawia swoje śliczne, białe zęby.
- Chodź. Wracamy do domu – mówię.
            Idziemy wspólnie w kierunku Wioski Zwycięzców. Brunetka jest cały czas we mnie wtulona. Jest mi jej naprawdę żal. Kocham ją i chcę, aby była szczęśliwa. Przyglądam się niebu zastanawiając się co mogę zrobić. Wtedy wpadam na szalony pomysł. Oświadczę się jej. To na pewno ją ucieszy. Na samą myśl o tym serce zaczyna bić mi dwa razy szybciej.
            Odprowadzam ciemnooką do drzwi i na chwilę idę do swojego domu. Wbiegam po schodach do swojego pokoju, a rodzice dziwnie na mnie spoglądają. Podchodzę do półki na której znajduje się pudełeczko. Patrzę również na róże w wazonie, które musiała przynieść tutaj moja mama. Biorę je w rękę i schodzę po schodach.
- Harry co ty zamierzasz? – unosi brwi mój ojciec i razem z matką patrzą na mnie z zaciekawieniem.
- Zacząć wspólne życie z Emily – oświadczam z uśmiechem.
- Jesteś pewny, że tego chcesz?
- Najbardziej na świecie.
- W takim razie życzę szczęścia – mówi mój ojciec i klepie mnie po plecach.
            Przytulam się do rodzicieli i całuję matkę w policzek. Po chwili znajduję się już w domu brunetki. Jej tato spogląda na mnie z zaskoczeniem, a ja wchodzę po schodach. Dopiero jak stoję przed drzwiami do jej pokoju zaczynam czuć strach. A co jeśli się nie zgodzi? Jeśli stwierdzi, że to za wcześnie? Czy na pewno chcę to teraz zrobić? Stoję przed drzwiami, a ona jest smutna. No nic. Raz kozie śmierć. Wchodzę do środka już mniej pewnym krokiem. Dziewczyna siedzi na łóżku. Na mój widok przymruża oczy. Idę powoli w jej kierunku trzymając kwiaty i pudełeczko za sobą. Serce wali mi jak szalone, robi mi się cieplej. Wcześniej, w mojej głowie, wydawało się to takie łatwe, a teraz boję się jej reakcji. Klękam przed brunetką i mówię:
- Emily. Nie wiem czy to odpowiedni moment… - wyjmuje pudełeczko i kwiaty. – Wyjdziesz za mnie?
            Patrzę na nią z nadzieją, a ona spogląda na mnie z niedowierzaniem. Wiem, że to trochę za szybko, ale bardzo tego pragnę. Po twarzy brunetki zaczynają spływać łzy. To raczej nie są ze smutku tylko ze szczęścia.
- Tak – uśmiecha się, a ja zakładam jej na palec pierścionek zaręczynowy, a po chwili się na nią rzucam przewracając na łóżko do pozycji leżącej. Bardzo mi to odpowiada. Unoszę lewy kącik swoich ust.
- Kocham cię – szepczę jej do ucha.
- Ja ciebie też – słyszę odpowiedź, która sprawia, że robi mi się jeszcze cieplej.
            Niby jedno słowo „tak”, a potrafiło mnie uszczęśliwić. Ona też mnie chce, kocha mnie. Nic nie jest w stanie opisać moich uczuć. Jestem bardzo szczęśliwy. Chciałbym teraz latać jak szalony po dworze i krzyczeć „Zgodziła się! Naprawdę się zgodziła!”. To głupie, ale właśnie tak się czuję. W mojej głowie eksplodują fajerwerki. Radość ze mnie tryska.
            Zaczynam całować delikatnie jej szyję powoli zbliżając się do jej ust. Wtedy moje pocałunki stają się bardziej namiętne. Znowu mogę posmakować jej warg. Z początku są to zwykłe całusy. Następnie zaczynam prosić językiem o wpuszczenie do środka, na co brunetka zgadza się bez zastanowienia. Przejeżdżam swoim językiem po jej, a ona po chwili robi to samo. Całujemy się bardzo zachłannie, jakbyśmy chcieli robić to cały czas. Robi mi się cieplej. Dziewczyna wygląda na zadowoloną, a uśmiech nie znika z jej twarzy. Zupełnie jak u mnie. W mojej głowie zaczynają pojawiać się brudne myśli, ale powstrzymuję się od wykonywania dalszych kroków. Przypominam sobie poranną rozmowę z rodzicami i wolę nie być nachalny.
            Wracamy do pozycji siedzącej i zaczynam jej opowiadać o tym kiedy kupiłem jej pierścionek. Jest zaskoczona faktem, że zrobiłem to kiedy jeszcze była na arenie. Nie dziwię się. Kto normalny kupuje pierścionek zaręczynowy nie mając pewności, że jego miłość przeżyje? Tylko taki kretyn jak ja. Ale… wierzyłem w nią. Wierzyłem w jej wygraną i proszę siedzi tutaj obok mnie cała i zdrowa, a w dodatku jeszcze szczęśliwa. Lepiej chyba być nie mogło. Mówię jej też, że czekałem na odpowiedni moment. Od razu po wygranej na pewno by jej nie pasowało, a propozycja nieźle by ją zszokowała i z pewnością by odmówiła. Nie łączyło nas aż tyle co teraz. Wtedy się jeszcze nie całowaliśmy i nie byliśmy aż tak szczęśliwi na swój widok, a przynajmniej ona. Chyba…
- To… - zaczynam, patrząc prosto w jej ciemne oczy. – kiedy chcesz ślub? – uśmiecham się.
- Do tournee jeszcze dwa tygodnie, więc… - unosi kąciki swoich ust.
- Cudownie! – widać, że nie tylko mnie się tak spieszy do tego. – Spokojnie ja już wszystko zaplanuję – całuję ją w rękę i podnoszę się ze swojego miejsca. – Wybacz. Muszę teraz wyjść.
            Opuszczam pokój dziewczyny z wielkim uśmiechem. Zauważam, że ojciec Emily nadal dziwnie na mnie spogląda, ale nie zwracam na niego większej uwagi i wychodzę z jej domu. Teraz muszę wszystko przygotować. Idę pod Pałac Sprawiedliwości, aby ustalić, datę ślubu oraz cały jego przebieg. Burmistrz jest zaskoczony tym co do niego mówię.
- Już ślub? Z kim?
- Z Emily – mówię z wielkim uśmiechem. Czuję w sobie wiele euforii.
- Z tą, która ostatnio wygrała? Ale skąd ten pośpiech?
- Możemy zająć się ustalaniem ślubu, a nie zadawaniem niepotrzebnych pytań? Zgodziła się i powiedziała, że chce go jeszcze przed tournee, więc w czym problem? – unoszę brew i staram się wypowiedzieć te słowa jak najspokojniej. Niech mi w końcu zaufają. Nie robię głupoty.
- Dobrze, dobrze – kiwa głową i woła jakąś kobietę. Chwilę później zaczynamy wszystko ustalać.
***
            Po paru godzinach ustalania, telefonach do Sophie, Micka i Celine wreszcie wydostaję się z Pałacu Sprawiedliwości. Idę prosto do domu ciemnookiej. Kiedy do niego wchodzę witam się z jej ojcem, który mówi:
- Gratuluję oświadczyn. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ją tym uszczęśliwiłeś – uśmiecham się. Te słowa sprawiają, że jestem jeszcze bardziej pewny, że nie popełniam błędu. Obydwoje bardzo siebie kochamy.
- Dziękuję – chcę już wchodzić po schodach kierując się do jej pokoju, ale wtedy mężczyzna mnie informuje, że dziewczyna wyszła. Postanawiam na nią poczekać.
            Siedzimy tak wspólnie rozmawiając już bardzo długo, a Emily nadal nie pojawia się w domu. Powoli zaczynamy się o nią martwić. Gdzie ona zniknęła? Może coś się jej stało. Boję się. Nie chcę jej stracić. Obydwoje postanawiamy szukać brunetki.
- Mówiła, że idzie do matki – informuje mnie jej ojciec, a ja kiwam głową i po chwili udajemy się w stronę domu mojej teściowej.
            Dochodzimy do małego, poniszczonego mieszkania. Widzę przerażenie na twarzy mężczyzny. Chwytam delikatnie klamkę i wchodzę do środka. Ściany są poniszczone o ciemnych barwach. Wiszą na nich nierówno różne zdjęcia. Na podłodze są porozwalane rzeczy. Widać, że właścicielka tego domu nie dba o porządek. Wchodzimy do salonu, a tam zauważamy matkę i córkę przytulające się do siebie całe w łzach. Co się stało?
- Moja mama umiera. Zostało jej kilka dni życia – informuje mnie brunetka, płacząc.
            Jak to jej mama umiera? Czy ona nie dość się już nacierpiała? Nie może żyć spokojnie w radości. Ten dzień miał być jej najlepszym, miała być szczęśliwa. Siadam z wrażenia na kanapie. Bardzo szkoda mi dziewczyny. Nie znam jej matki i nie będę już miał okazji lepiej jej poznać. Szkoda. Widzę również, że tato brunetki zaczyna płakać. Wiem, że jej rodzice się rozwiedli, ale najwidoczniej nadal coś do siebie czują. Widać to po nich.
            Teściowa informuje mnie, że chciałaby być na naszym ślubie. Odpowiadam, że postaram się przyspieszyć datę na jak najbliższy i możliwy termin. Ślub wtedy nie będzie taki jak go dzisiaj zaplanowaliśmy, ale chyba ważniejsze jest to, aby była na nim matka Emily. Widzę, że narzeczona jest mi za to wdzięczna.
            Postanawiamy spędzić noc u mojej teściowej. Ciemnooka siedzi wtulona w rodzicielkę, a ja trzymam ją za rękę. Zaś jej ojciec leży naprzeciwko nas na kanapie. Przyglądam się z troską brunetce, a po chwili zasypiam.
---
Perspektywa Emily:
---
I po oświadczynach. Podobało się? Piszcie w komentarzach.
CZYTASZ = SKOMENTUJ

Pozdrawiam xx

3 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo się podobało :D Świetne, cudowne, genialne :)) Szybko i przyjemnie się czyta, nic dodać, nic ująć ;) Sory za taki krótki komentarz :( Pozdrawiam ! Weeny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Harry jest trochę dziwny, ale cieszy się, że ona się zgodziła. No trochę szybko to wszystko, ale fajnie xD I ten jego spokój, gdy rodzice Harry'ego byli tacy zdenerwowani :D Nie wiem co jeszcze mogę napisać ;-; Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało się :3 Harry jest mega kochany. W sumie nie wiem co jeszcze napisać, więc tylko życzę weny i pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic