Wchodzę do swojego domu. W przedpokoju od razu pojawiają
się moi rodzice. Są lekko zdenerwowani. Rozumiem, że się o mnie martwili, ale
żeby aż tak?
- Harry gdzie ty
byłeś?! – pyta z oburzeniem mój ojciec.
- U Emily – odpowiadam
spokojnie.
- Co tam robiłeś? –
dopytuje moja matka.
- A co mogłem tam
robić? – miny moich rodziców są bezcenne. Śmieję się, a po chwili mówię –
Spokojnie, spokojnie. Tylko tam nocowałem.
- No mam nadzieję! –
oświadcza moja matka.
- A nawet jeśli by się
coś wydarzyło…
- To i tak byłaby to
nasza sprawa – wtrąca mój ojciec.
- To chyba moje życie?
– zauważam.
- Nadal nie jesteś
pełnoletni i odpowiadamy za ciebie i twoje zachowanie – mówi surowo ojciec.
- Naprawdę mi nie
ufacie? Myślicie, że zrobiłbym krzywdę tej dziewczynie?
Moi rodzice patrzą po sobie. Tu ich mam. Nie powiedzą, że
mi nie ufają, bo tak nie jest, ale również nie podoba im się moje zachowanie.
Widzę, że chcą coś powiedzieć, ale nie potrafią. Po dłuższej chwili w końcu
słyszę:
- Harry jesteś mądrym
chłopakiem, ale my najnormalniej na świecie się o ciebie martwimy. Może przez
przypadek zrobiłbyś coś głupiego i co wtedy?
Przewracam oczami.
- Obiecaj nam, że jak
będziesz miał zamiar u niej nocować to nas o tym poinformujesz – prosi matka.
- Tak, tak – macham
ręką i wchodzę po schodach.
Udaję się do łazienki i biorę szybki prysznic. Staję
przed lustrem w samych bokserkach. Nadal widzę swoje rany po samo okaleczaniu.
Ciekawe czy Emily je zauważyła. Szczerze nie są jakoś specjalnie widoczne.
Trzeba im się dokładnie przypatrzeć. Ubieram ciemnozieloną koszulkę i czarne
spodnie. Schodzę na dół po schodach i szykuję sobie coś do jedzenia. Rodzice
patrzą na mnie z troską. Niech się mną tak nie przejmują. Naprawdę wszystko
jest w porządku, a poprzedniej nocy z ciemnooką do niczego nie doszło. Myślałem
o tym, ale nie wykonałem. Niech mi troszkę zaufają w tej kwestii.
W południe zamierzam wyjść na spacer. Biorę kurtkę w rękę
i rzucam rodzicom „cześć”. Idę w stronę rynku. Niektórzy do mnie podchodzą i
proszą o autografy albo chcą chwilkę pogadać. Przystaje na ich propozycje z
lekką niechęcią. Chciałbym teraz sobie samotnie pospacerować. W pewnym momencie
zauważam Emily. Jest smutna. Podchodzę do niej i oferuję coś na poprawę humoru.
- Chcesz iść ze mną do
lasu? – pytam.
- Dzięki Harry, ale już
byłam na spacerze.
- Coś się stało?
Wyglądasz na smutną – łapię ją za rękę i przyciągam do siebie. Nasze twarze są
bardzo blisko siebie.
- Spotkałam właśnie
siostrę i rodziców Tannera – na jego imię wzdrygam się i czuję lekkie ukłucie.
Mimo, że dzięki niemu dziewczyna stoi tu, teraz obok mnie nie lubię go.
- Och… - tylko tyle
jestem w stanie jej na to odpowiedzieć.
Przytulam się do dziewczyny, a ona zaczyna płakać. Robi
mi się smutno. Nie lubię widzieć jej w takim stanie. Sto razy bardziej wolę jak
się uśmiecha, kiedy wystawia swoje śliczne, białe zęby.
- Chodź. Wracamy do
domu – mówię.
Idziemy wspólnie w kierunku Wioski Zwycięzców. Brunetka
jest cały czas we mnie wtulona. Jest mi jej naprawdę żal. Kocham ją i chcę, aby
była szczęśliwa. Przyglądam się niebu zastanawiając się co mogę zrobić. Wtedy
wpadam na szalony pomysł. Oświadczę się jej. To na pewno ją ucieszy. Na samą
myśl o tym serce zaczyna bić mi dwa razy szybciej.
Odprowadzam ciemnooką do drzwi i na chwilę idę do swojego
domu. Wbiegam po schodach do swojego pokoju, a rodzice dziwnie na mnie
spoglądają. Podchodzę do półki na której znajduje się pudełeczko. Patrzę
również na róże w wazonie, które musiała przynieść tutaj moja mama. Biorę je w
rękę i schodzę po schodach.
- Harry co ty
zamierzasz? – unosi brwi mój ojciec i razem z matką patrzą na mnie z
zaciekawieniem.
- Zacząć wspólne życie
z Emily – oświadczam z uśmiechem.
- Jesteś pewny, że tego
chcesz?
- Najbardziej na
świecie.
- W takim razie życzę
szczęścia – mówi mój ojciec i klepie mnie po plecach.
Przytulam się do rodzicieli i całuję matkę w policzek. Po
chwili znajduję się już w domu brunetki. Jej tato spogląda na mnie z
zaskoczeniem, a ja wchodzę po schodach. Dopiero jak stoję przed drzwiami do jej
pokoju zaczynam czuć strach. A co jeśli się nie zgodzi? Jeśli stwierdzi, że to
za wcześnie? Czy na pewno chcę to teraz zrobić? Stoję przed drzwiami, a ona
jest smutna. No nic. Raz kozie śmierć. Wchodzę do środka już mniej pewnym
krokiem. Dziewczyna siedzi na łóżku. Na mój widok przymruża oczy. Idę powoli w
jej kierunku trzymając kwiaty i pudełeczko za sobą. Serce wali mi jak szalone,
robi mi się cieplej. Wcześniej, w mojej głowie, wydawało się to takie łatwe, a
teraz boję się jej reakcji. Klękam przed brunetką i mówię:
- Emily. Nie wiem czy
to odpowiedni moment… - wyjmuje pudełeczko i kwiaty. – Wyjdziesz za mnie?
Patrzę na nią z nadzieją, a ona spogląda na mnie z
niedowierzaniem. Wiem, że to trochę za szybko, ale bardzo tego pragnę. Po
twarzy brunetki zaczynają spływać łzy. To raczej nie są ze smutku tylko ze
szczęścia.
- Tak – uśmiecha się, a
ja zakładam jej na palec pierścionek zaręczynowy, a po chwili się na nią rzucam
przewracając na łóżko do pozycji leżącej. Bardzo mi to odpowiada. Unoszę lewy
kącik swoich ust.
- Kocham cię – szepczę
jej do ucha.
- Ja ciebie też –
słyszę odpowiedź, która sprawia, że robi mi się jeszcze cieplej.
Niby jedno słowo „tak”, a potrafiło mnie uszczęśliwić.
Ona też mnie chce, kocha mnie. Nic nie jest w stanie opisać moich uczuć. Jestem
bardzo szczęśliwy. Chciałbym teraz latać jak szalony po dworze i krzyczeć
„Zgodziła się! Naprawdę się zgodziła!”. To głupie, ale właśnie tak się czuję. W
mojej głowie eksplodują fajerwerki. Radość ze mnie tryska.
Zaczynam całować delikatnie jej szyję powoli zbliżając
się do jej ust. Wtedy moje pocałunki stają się bardziej namiętne. Znowu mogę
posmakować jej warg. Z początku są to zwykłe całusy. Następnie zaczynam prosić
językiem o wpuszczenie do środka, na co brunetka zgadza się bez zastanowienia.
Przejeżdżam swoim językiem po jej, a ona po chwili robi to samo. Całujemy się
bardzo zachłannie, jakbyśmy chcieli robić to cały czas. Robi mi się cieplej. Dziewczyna
wygląda na zadowoloną, a uśmiech nie znika z jej twarzy. Zupełnie jak u mnie. W
mojej głowie zaczynają pojawiać się brudne myśli, ale powstrzymuję się od
wykonywania dalszych kroków. Przypominam sobie poranną rozmowę z rodzicami i
wolę nie być nachalny.
Wracamy do pozycji siedzącej i zaczynam jej opowiadać o
tym kiedy kupiłem jej pierścionek. Jest zaskoczona faktem, że zrobiłem to kiedy
jeszcze była na arenie. Nie dziwię się. Kto normalny kupuje pierścionek
zaręczynowy nie mając pewności, że jego miłość przeżyje? Tylko taki kretyn jak ja.
Ale… wierzyłem w nią. Wierzyłem w jej wygraną i proszę siedzi tutaj obok mnie
cała i zdrowa, a w dodatku jeszcze szczęśliwa. Lepiej chyba być nie mogło.
Mówię jej też, że czekałem na odpowiedni moment. Od razu po wygranej na pewno
by jej nie pasowało, a propozycja nieźle by ją zszokowała i z pewnością by
odmówiła. Nie łączyło nas aż tyle co teraz. Wtedy się jeszcze nie całowaliśmy i
nie byliśmy aż tak szczęśliwi na swój widok, a przynajmniej ona. Chyba…
- To… - zaczynam,
patrząc prosto w jej ciemne oczy. – kiedy chcesz ślub? – uśmiecham się.
- Do tournee jeszcze
dwa tygodnie, więc… - unosi kąciki swoich ust.
- Cudownie! – widać, że
nie tylko mnie się tak spieszy do tego. – Spokojnie ja już wszystko zaplanuję –
całuję ją w rękę i podnoszę się ze swojego miejsca. – Wybacz. Muszę teraz
wyjść.
Opuszczam pokój dziewczyny z wielkim uśmiechem. Zauważam,
że ojciec Emily nadal dziwnie na mnie spogląda, ale nie zwracam na niego
większej uwagi i wychodzę z jej domu. Teraz muszę wszystko przygotować. Idę pod
Pałac Sprawiedliwości, aby ustalić, datę ślubu oraz cały jego przebieg.
Burmistrz jest zaskoczony tym co do niego mówię.
- Już ślub? Z kim?
- Z Emily – mówię z
wielkim uśmiechem. Czuję w sobie wiele euforii.
- Z tą, która ostatnio
wygrała? Ale skąd ten pośpiech?
- Możemy zająć się
ustalaniem ślubu, a nie zadawaniem niepotrzebnych pytań? Zgodziła się i
powiedziała, że chce go jeszcze przed tournee, więc w czym problem? – unoszę
brew i staram się wypowiedzieć te słowa jak najspokojniej. Niech mi w końcu
zaufają. Nie robię głupoty.
- Dobrze, dobrze – kiwa
głową i woła jakąś kobietę. Chwilę później zaczynamy wszystko ustalać.
***
Po paru godzinach ustalania, telefonach do Sophie, Micka
i Celine wreszcie wydostaję się z Pałacu Sprawiedliwości. Idę prosto do domu ciemnookiej.
Kiedy do niego wchodzę witam się z jej ojcem, który mówi:
- Gratuluję oświadczyn.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ją tym uszczęśliwiłeś – uśmiecham
się. Te słowa sprawiają, że jestem jeszcze bardziej pewny, że nie popełniam błędu.
Obydwoje bardzo siebie kochamy.
- Dziękuję – chcę już
wchodzić po schodach kierując się do jej pokoju, ale wtedy mężczyzna mnie
informuje, że dziewczyna wyszła. Postanawiam na nią poczekać.
Siedzimy tak wspólnie rozmawiając już bardzo długo, a
Emily nadal nie pojawia się w domu. Powoli zaczynamy się o nią martwić. Gdzie
ona zniknęła? Może coś się jej stało. Boję się. Nie chcę jej stracić. Obydwoje
postanawiamy szukać brunetki.
- Mówiła, że idzie do
matki – informuje mnie jej ojciec, a ja kiwam głową i po chwili udajemy się w
stronę domu mojej teściowej.
Dochodzimy do małego, poniszczonego mieszkania. Widzę
przerażenie na twarzy mężczyzny. Chwytam delikatnie klamkę i wchodzę do środka.
Ściany są poniszczone o ciemnych barwach. Wiszą na nich nierówno różne zdjęcia.
Na podłodze są porozwalane rzeczy. Widać, że właścicielka tego domu nie dba o
porządek. Wchodzimy do salonu, a tam zauważamy matkę i córkę przytulające się
do siebie całe w łzach. Co się stało?
- Moja mama umiera.
Zostało jej kilka dni życia – informuje mnie brunetka, płacząc.
Jak to jej mama umiera? Czy ona nie dość się już
nacierpiała? Nie może żyć spokojnie w radości. Ten dzień miał być jej
najlepszym, miała być szczęśliwa. Siadam z wrażenia na kanapie. Bardzo szkoda
mi dziewczyny. Nie znam jej matki i nie będę już miał okazji lepiej jej poznać.
Szkoda. Widzę również, że tato brunetki zaczyna płakać. Wiem, że jej rodzice
się rozwiedli, ale najwidoczniej nadal coś do siebie czują. Widać to po nich.
Teściowa informuje mnie, że chciałaby być na naszym
ślubie. Odpowiadam, że postaram się przyspieszyć datę na jak najbliższy i
możliwy termin. Ślub wtedy nie będzie taki jak go dzisiaj zaplanowaliśmy, ale
chyba ważniejsze jest to, aby była na nim matka Emily. Widzę, że narzeczona
jest mi za to wdzięczna.
Postanawiamy spędzić noc u mojej teściowej. Ciemnooka
siedzi wtulona w rodzicielkę, a ja trzymam ją za rękę. Zaś jej ojciec leży
naprzeciwko nas na kanapie. Przyglądam się z troską brunetce, a po chwili
zasypiam.
---
Perspektywa Emily:
---
I po oświadczynach.
Podobało się? Piszcie w komentarzach.
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam xx
Bardzo, bardzo się podobało :D Świetne, cudowne, genialne :)) Szybko i przyjemnie się czyta, nic dodać, nic ująć ;) Sory za taki krótki komentarz :( Pozdrawiam ! Weeny ;3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Harry jest trochę dziwny, ale cieszy się, że ona się zgodziła. No trochę szybko to wszystko, ale fajnie xD I ten jego spokój, gdy rodzice Harry'ego byli tacy zdenerwowani :D Nie wiem co jeszcze mogę napisać ;-; Czekam na next!
OdpowiedzUsuńPodobało się :3 Harry jest mega kochany. W sumie nie wiem co jeszcze napisać, więc tylko życzę weny i pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuń