Dzisiaj są dożynki. Jestem ciekawy kogo wylosują. Leżę
jeszcze chwilę w łóżku rozmyślając nad dzisiejszym dniem i po chwili idę do
łazienki. Obmywam twarz, myję zęby, czeszę włosy i ubieram garnitur. Schodzę na
dół i zastaję rodziców z gotowym śniadaniem. Zapraszają mnie gestem do siebie i
się do nich dosiadam. Jemy w ciszy. Nie chcę rozmawiać o tym co teraz myślę.
Raczej rzadko to robię.
Jakoś po dziesiątej wychodzę na krótki spacer po Wiosce
Zwycięzców. Spotykam Edwarda, który mówi, że musi mi coś powiedzieć.
- Harry sam będziesz
przygotowywać trybutów – mówi poważnie.
- Co? Czemu? – pytam
lekko zaskoczony.
- Nadal uważają, że
jestem niezrównoważony. Byłem mentorem tylko dlatego, bo byłem bardziej
stabilny psychicznie niż moja siostra.
- Ale ja nie dam rady
sam – trzęsą mi się ręce.
- Dasz radę – kładzie
rękę na moim ramieniu. – Jesteś mądry, wiele przeżyłeś. Na pewno dobrze ich
przygotujesz.
- No nie wiem… -
spuszczam głowę na dół.
- Ja w ciebie wierzę.
Celine i Sophie również.
Nie wierzę w to co przed chwilą powiedział Edward. Ja na
pewno ich nie przygotuję dobrze. Nie mam doświadczenia. Jestem za młody. A jak
wylosują trybuta ode mnie starszego? On mnie nie będzie chciał słuchać. W mojej
głowie pojawiają się różne myśli na temat mojego samodzielnego mentorstwa. Boję
się, że nie dam rady. Teraz przejmuję się dożynkami jeszcze bardziej.
***
Idę pod Pałac Sprawiedliwości. Widzę wielu ludzi, którzy
są wystraszeni. Młodsze dzieci płaczą wraz z rodzicami. To bardzo smutny widok.
Spuszczam głowę i udaję się za scenę. Tam zastaję Sophie. Przytulamy się do
siebie. Kobieta strzepuje kurz z mojego ramienia.
- I jak się czujesz? -
patrzy z troską
- Lekki stres?
- Spokojnie. Pomogę ci
– uspokaja mnie, a ja robię krzywy uśmiech.
Opiekunka wychodzi na środek sceny, a ja staję z tyłu na
jej skraju. Chcę zobaczyć reakcję wylosowanych trybutów. Oczywiście na początku
oglądamy film o Mrocznych Dniach. Następnie Sophie zaczyna losować dziewczyny.
Wtedy słyszę imię trybutki:
- Emily Ature! – z
tłumu wychodzi brunetka w białej sukience z koronką na plecach. Po raz pierwszy
widzę ją w tak poukładanych włosach. Uśmiecham się lekko. Wygląda prześlicznie,
ale zaraz... Została wylosowana. I z czego ja się cieszę? Spuszczam głowę i już
tylko słucham co mówi Sophie.
- A teraz czas na
mężczyzn! - następuje chwila ciszy. – Tanner Bel!
Tanner Bel? Zaraz czy to nie ten najpopularniejszy
chłopak w szkole, na którego leci każda dziewczyna? Ten pustak, który myślisz,
że jest wspaniały? Świetnie! Trafił mi się cudowny podopieczny!
Sophie przedstawia tegorocznych trybutów. Wtedy unoszę
głowę. Tanner jest wysokim, umięśnionym blondynem. Teraz nie wygląda najlepiej.
Ręce się mu trzęsą. Czego innego można się było po nim spodziewać? Następnie
udają się do pomieszczeń w których będą się żegnać ze swoimi rodzinami, a ja
razem z Sophie idziemy do pociągu. Nadal nie mieści mi się to w głowie, że
wylosowano Emily i Tannera. Ciekawy jestem jaka ona jest. Zawsze tylko ją
broniłem, ale nigdy nie miałem okazji z nią porozmawiać. Za to z chłopakiem nie
mam ochoty rozmawiać, ale muszę. Nie chcę mieć go przecież na sumieniu.
Wchodzę do swojego przedziału i się przebieram. Ubieram
czarny T-Shirt i spodnie. Przeczesuję włosy ręką. Przyglądam się sobie w
lustrze. Czy na pewno dobrze wyglądam? Zaraz. Co mi odbiło? Czy? Nie. Czy to
możliwe, że się przejmuję czy spodobam się Emily? Ale dlaczego? Jak? Nie
rozumiem.
Wychodzę z przedziału i już widzę trybutów. Na mój widok
kończą rozmowę. Dziewczyna mi się przygląda. Ma duże, ciemne oczy. Próbuję się
jej długo nie przyglądać i zaczynam rozmowę:
- Wszyscy jesteśmy tacy
młodzi, a spotkał nas tak okropny los – wzdycham.
- Ty wygrałeś – mówi
Tanner. – Ja spróbuję zrobić to samo.
Co z tego, że wygrałem? Nawet nie wie co przeżywałem po
wygranej i nadal przeżywam.
- Widzę, że jesteś
dobrze nastawiony – staram się mówić zwykłym tonem. Spoglądam na Emily – A jak
twoja koleżanka? Też chce wygrać?
- Oczywiście – po raz
pierwszy słyszę jej głos. Jest taki delikatny. – Nie chcę, aby moja mama znowu
straciła dziecko na igrzyskach.
- Ach tak. Miałaś
brata. James? – udaję niepewnego.
- Tak – spuszcza głowę.
- Był bardzo dobrym
zawodnikiem – wspominam dzień, kiedy oglądałem jego igrzyska przed swoimi. –
Oglądałem jego igrzyska… Chcecie obejrzeć dożynki w innych dystryktach?
- Tak – odpowiadają jednocześnie.
Sam jestem bardzo ciekawy kogo wylosowano w innych
dystryktach. Siadamy razem na kanapie i uruchamiam telewizor. Dystrykt
pierwszy. Nie wierzę. Will, chłopak, który chciał mnie zabić zgłasza się na
trybuta. Zgłosił się z mojego powodu czy chciał po prostu jak każdy z jego dystryktu
zabłysnąć? Mam nadzieję, że to drugie, ale teraz boję się o Emily. Nadal nie
rozumiem co się ze mną dzieje. Przecież jej nie znam na tyle by się o nią
martwić. Co mi jest? Otrząsam się i wracam do oglądania dożynek. Już jest
dystrykt trzeci. Żałuję, że się zamyśliłem. Ale jeszcze zobaczę zawodowców.
Będę mógł ich ocenić. W Siódemce trybuci wyglądają tak jak typowi zawodowcy.
Moi podopieczni są w jeszcze większym niebezpieczeństwie. Pozostali wylosowani
nie zapadają mi w pamięć. Siedzimy chwilę w ciszy, po czym się ich pytam:
- I co myślicie? Według
mnie powinniście dać radę – mam nadzieję, że dadzą, a raczej Emily.
- Bardzo w nas wierzysz
– oświadcza Tanner z lekko przerażoną miną.
- Trzeba do wszystkiego
podchodzić pozytywnie! – mówię, kiedy na twarzy dziewczyny też zauważam
niepokój.
- Nawet jeśli jedno z
nas może umrzeć? – pyta.
- Tak – odpowiadam z
przekonaniem. – Na ostatnich igrzyskach tak robiłem i pomogło – na początku
tak. Teraz ten pozytywizm lekko opadł…
Dziewczyna wstaje i idzie do swojego przedziału. Po
chwili Tanner robi to samo. Zostaję sam. Siedzę tak na kanapie i patrzę na
swoje ręce. Myślę o dzisiejszym dniu. Emily wydaje się w porządku. Polubiłem
ją, ale z Tannerem raczej będzie trudniej. W szkole nie pokazywał swojej dobrej
strony. Tutaj jak na razie również nie jestem w stanie jej zauważyć. Idę do
swojego przedziału. Wchodzę do łazienki i biorę prysznic. Na moje nagie ciało
leci ciepły strumień wody. Zranione miejsca lekko mnie pieką. I tak nie jest
źle. Przez pierwsze dni po moim wyjściu ze szpitala każda kąpiel była udręką.
Nie mogłem wytrzymać z bólu. Po prysznicu ubieram czarne bokserki i rzucam się
na łóżko, starając się o myśleć o niczym.
Budzę się około ósmej. Ocieram twarz rękoma i patrzę się
w sufit. Jak minie dzisiejszy dzień? Podnoszę się z łóżka i ubieram biały
sweter i czarne spodnie. Idę na śniadanie. Przy stole jak na razie jest tylko
Sophie. Rozmawiamy o nowych trybutach. Opiekunka uważa, że są bardzo mili i
uroczy. Ja zaś mówię o tym, że mają nawet szanse na wygraną. W pewnym momencie
do pomieszczenia wchodzi Tanner. Drapie się po głowie i siada naprzeciwko mnie.
Przyglądam mu się, a ten bierze w rękę chleb i zaczyna sobie szykować jedzenie.
Cały czas go obserwuję. Trzęsą mu się ręce. Gdzie ta jego wiara w siebie? Czy w
szkole tylko udawał takiego pewniaka? Z tych myśli odciąga mnie wchodząca
Emily. Zasłania swoją małą dłonią usta. Wygląda na niewyspaną. Siada do stołu
obok Tannera i robi wielkie oczy na widok jedzenia. Zachowuje się jakby nigdy
tyle nie widziała. Śniadanie spożywa bardzo łakomie. Cicho chichoczę na ten
widok, ale na szczęście dziewczyna tego nie zauważa.
Kiedy jesteśmy na miejscu na dworcu widać tłum
kapitolińczyków. Jest tak samo jak rok temu. Wszyscy się cieszą na widok
trybutów z których przeżyje tylko jeden. Wspaniale… Podopieczni idą do swoich
stylistów, a ja z początku nie wiem gdzie mam się udać. Na szczęście spotykam
Finnicka, który zaprowadza mnie do sali dla mentorów. To pomieszczenie jest
ciemne i znajduje się w nim parę telewizorów na których już są wyświetlone
trybuny. Kapiotlińczycy są bardzo podekscytowani. Nie rozumiem ich. W końcu na
telewizorach pojawiają się trybuci. Will i dziewczyna, która chyba też się
zgłosiła wyglądają na bardzo dobrych zawodników. Towarzyszka ma groźną minę i
wygląda na siedemnaście lat. Trybuci z Dwójki również wyglądają nieźle. Chłopak
jest bardzo umięśniony, a dziewczyna wygląda podobnie jak ta z jedynki. W
Trójce nie ma się czego obawiać. W Czwórce chłopak również jest umięśniony, a
dziewczyna ma czternaście lat. Tak mi mówi Finnick. Nareszcie pojawia się Emily
i Tanner. Są przebrani za konduktorów. Brunetka ma na twarzy ogromny, promienny
uśmiech. Czuję coś dziwnego w środku i mimowolnie unoszę kąciki swoich ust. Aby
pozbyć się tego uczucia kieruję swój wzrok na Tannera. Ma poważną minę. Próbuje
udawać silnego. Niestety w jego oczach bardzo łatwo wykryć strach. Finnick mnie
szturcha.
- Co cię tak nagle
uszczęśliwiło? – śmieje się. – Czyżby podobała ci się tybutka, której jesteś
mentorem? – unosi brew.
- Przestań. To by było
głupie – mówię, bo to jest głupie. Ona nie może mi się podobać.
- Może i głupie, ale
jak wygra to czemu nie?
Szczerze ma rację, ale skąd mam pewność, że ona to wygra.
Tak jest inteligenta, ale musi też być zwinna i musi dobrze się bronić. A co
jak nigdy nie miała kontaktu z bronią? Co wtedy będzie? Nie przeżyje jeśli nie
będzie umiała się bronić przed innymi.
Po pokazie wjeżdżam windą na nasze piętro i wchodzę do
salonu. W środku jest już Sophie. Siedzimy w ciszy i czekamy na trybutów. Kiedy
wchodzą obsypujemy Emily pochwałami, zaś Tannera krytykujemy. Powinien się
uśmiechać, jeśli chce zdobyć serca sponsorów. Podopieczni się do nas dosiadają
i zaczynamy rozmowę. Tanner pyta mnie o moje igrzyska, więc opowiadam wszystko
od początku, co czułem itd. Jednak w połowie mojego opowiadania chłopak
wychodzi. Sophie czyni to samo kiedy dochodzę do momentu walki z przyjaciółmi.
Ona doskonale wie co czułem i wiem, że za tym nie przepada. Ale Tanner jak był
ciekawy to mógłby zostać. Szkoda trochę. Zaczynam go trochę lubić… Emily zaś
słucha mnie z zaciekawieniem. Kiedy zostajemy w dwójkę pytam się jej ze
śmiechem:
- Wytrzymasz do końca?
- Pewnie. Jestem
ciekawa – nie spuszcza ze mnie wzroku. Robi mi się ciepło. Nie czułem się tak
przy Katy. Czemu przy niej jest inaczej? Ciekawe czy zdaje sobie sprawę, jak
się teraz czuję.
Dochodzę do momentu kiedy musiałem zabić Katy. Szkoda, że
do tego doszło, ale teraz mnie to już tak nie boli. Jeszcze niedawno tak, ale
przy Emily to już nie wywołuje takich samych uczuć. Kiedy dochodzę do końca
igrzysk oświadczam:
- I tak to wyglądało.
Mam nadzieję, że ciebie spotka inny los – mówię całkowicie szczerze. Nie chcę,
aby cierpiała. – Jak tam w szkole? – zmieniam temat. – Nadal się naśmiewali?
- Tak, ale nie
obchodziło mnie to za bardzo – macha ręką.
- Tanner w szkole
wydawał się inny niż jest tutaj – ciekawy jestem czy ona też to zauważyła.
- Oooo tak – czyli
jednak. – Ale to pewnie przez te igrzyska. On bardzo się boi. Widać to po nim –
patrzy w swoje ręce, którymi się bawi.
- Nie spodziewał się,
że go wylosują.
- Dokładnie.
- No cóż. Nie wszystko
musi się układać po jego myśli… Nie powinnaś iść spać? – mówię patrząc na
zegarek. Choć naprawdę wolałbym, aby jeszcze ze mną posiedziała.
- Może, ale mi się nie
chce.
„Może, ale mi się nie chce”. Chciałbym, aby powodem tego
„nie chcę” był ja, ale czy tak jest naprawdę to nie wiem.
- Mnie też – śmieję
się, a dziewczyna do mnie dołącza. Ma taki uroczy uśmiech. Chyba się w niej
zakochałem. Ona musi wygrać, a ja muszę ją do tego jak najlepiej przygotować.
Siedzimy w ciszy. Patrzymy się po sobie. Po raz kolejny
moją uwagę przykuwają jej wielkie, brązowe oczy.
- Masz bardzo ładne
oczy. Pewnie każdy ci to mówi – uśmiecham się do niej.
- Tak… Za to ty masz
urocze loczki – śmieje się, a ja do niej dołączam.
- Nie uwierzysz, ale
jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi. Wszyscy zawsze zwracają uwagę na moje
mięśnie. To jest trochę denerwujące. Wiele razy słyszałem, że to mi pomoże
wygrać, a ja uważam, że gdybym był tylko silny nie wygrałbym tych igrzysk.
- No tak. Trzeba być
też bardzo inteligentnym i ty taki jesteś.
Czy
mi się zdaje czy ona ze mną flirtuje?
-Dziękuję. Ty też
jesteś, ale chyba powinnaś jednak iść spać – mówię, kiedy zauważam, że zbliża
się pierwsza. – Musisz się wyspać.
-Dobrze.
Odprowadzam ją do pokoju i życzę kolorowych snów.
Dziewczyna się uśmiecha, a ja znowu mam dziwne uczcie w środku. Jestem
szczęśliwy. Ona jest cudowna i jeśli dobrze zauważyłem to chyba też się jej
podobam. Z nią jest inaczej niż z Katy. Emily jest nawet od niej lepsza. Przy
Katy nie czułem motylków w brzuchu, a przy brunetce dostaję szału. Idę do łazienki
i biorę szybki prysznic. Na twarzy nadal mam wielki uśmiech. Rzucam się na
łóżko i wzdycham z zadowolenia. Zrobię wszystko by ją zdobyć i ocalić. Ona musi
wygrać. Musi.
---
Perspektywa Emily:
---
Doszliśmy już do
igrzysk Emily. Co o tym myślicie? Podobało wam się?
Pozdrawiam xx
Podobało się :D Tylko ten Harry xD Tak dziwnie się zachowuje xD (SPOJLERY)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Will bierze udział w tych igrzyskach, tylko szkoda, że zginie ;-; No i ciekawe kto był tą zakapturzoną postacią, która wtedy rzuciła nożem w Emily, a Tanner ją obronił! Czekam na next :3
Fajne jest, tylko szkoda, że wiem jak to się skończy XD JA NIE MAM WENY ;_: Poszła chyba do ciebie xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja xD
podobało :D Choć już nie za bardzo pamiętam jak to było z perspektywy Emily... Tak więc czekam na kolejny rozdział, weny życzę! ;)
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział<3
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć XD
Bardzo mi się podobało, wszystko fajnie dokładnie opisujesz:*
Czekam na nexta.
Pozdrawiam i weny ;)
P.s. ZApraszam do mnie: 43glodoweigrzyska.blogspot.com
Baaaardzo się podobało.
OdpowiedzUsuńAle że wena mi się wyczerpuje, to nie napiszę nic więcej.
Pozdrawiam,
Elfik JoWita