sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział XVI - Friendzone

            Otwieram oczy. Jestem przywiązany do krzesła w ciemnym pomieszczeniu. Widzę jakieś światło w oddali, ale nie mam pojęcia, gdzie mogę być. Pamiętam tylko, że ostatnio byłem przed lasem i ktoś uderzył mnie w głowę. Nic nie mogę zrobić. Wiercę się, ale to nie daje efektów. Potrzebuję czegoś ostrego. Żałuję, że właśnie teraz nie mam przy sobie noża. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekanie na sprawców. A co jeśli oni mnie tu zostawili, abym umarł z głodu? Na szczęście moje przypuszczenie się nie sprawdza, bo słyszę coraz głośniejsze głosy.
- Co z nim zrobimy?
- No jak to co? Zemścimy się za to co zrobił naszym przyjaciołom. Zginie podobną śmiercią.
            Odwracam głowę i widzę przed sobą dwóch wysokich brunetów ubranych na czarno. Uśmiechają się do mnie chytrze.
- Tak dobrze słyszałeś. Zginiesz! – śmieje się jeden z nich.
            Nic nie odpowiadam tylko mierzę ich wzrokiem.
- Nic nie powiesz? Nie będziesz krzyczeć „Proszę nie zabijajcie mnie! Zrobię wszystko!” – nadal nie odpowiadam, co chyba zaczyna ich denerwować. – Mowę ci odebrało czy jak?!
- Może i lepiej, że nic nie mówi. Łatwej będzie ukryć, że zginął właśnie tutaj – mówi drugi przyglądając się mi.
- Może tak… - idzie w kierunku ściany. Chwilę później widzę, że ma w rękach noże i podaje jeden z nich swojemu koledze. – To jak? Nadal będziesz siedział cicho i wszystko szybko załatwimy?
- Najwidoczniej tak – oświadcza chłopak i idą w moim kierunku.
            Kiedy są już na tyle blisko, abym był w stanie zabrać jednemu nóż podnoszę się z krzesłem i rzucam się. Upadamy. Ja mam trudniej, ponieważ krzesło to dodatkowy ciężar oraz mam związane ręce.
- To jednak kolega chce żyć – kpi chłopak, którego powaliłem.
            Podnoszę się szybko, ale zapominam, że w pomieszczeniu jest jeszcze jeden chłopak i właśnie zostaję zraniony w ramię. Syczę z bólu, ale udaje mi się popchnąć przeciwnika. Uderza się o ścianę. Szybko kucam i biorę jego nóż. Przecinam sznur, uwalniając ręce. Bolą mnie nadgarstki, ale muszę się bronić przed nimi, jeśli chcę przeżyć. Jeden z nich się podnosi i zbliża się do mnie z nożem. Ja trzymam przed sobą ostrze strasząc przeciwnika, ale ten się tylko ze mnie śmieje. Kiedy drugi chłopak się podnosi, nie wiem jak się bronić. Ich jest dwóch, a ja jeden. Nie dam rady. Ten z nożem wskazuje drugiemu głową ścianę. A więc jest więcej tych noży. Szybko blokuję tamtemu drogę, ale drugi wbija mi nóż w nogę. Jęczę. Nie jestem w stanie się podnieść. Nadal jestem przy tym, którego blokowałem, więc czynię to samo co jego kolega i również zostaje ranny w nogę. Ale nadal jeden z nich jest sprawny. Już po mnie. I wtedy widzę Edwarda. Co on tu robi? Skąd on wiedział, gdzie mnie szukać? Ten szybko sięga po nóż i rzuca w bruneta. Rozumiem, że on chciał mnie zabić, ale żeby od razu taka kara mu się należała? Powoli zamazuje mi się obraz. Słyszę Edwarda „Harry wszystko w porządku?”, ale nie jestem w stanie nic odpowiedzieć.
***
            Budzę się w białym pomieszczeniu. Obok siebie widzę chłopaka, któremu wbiłem nóż w nogę. Czy oni poszaleli? Przecież on chciał mnie zabić. Jakby się lepiej poczuł znowu chciałby to uczynić. Ale nikt tutaj za mną nie przepada, więc szczerze rozumiem ich sposób myślenia. Zawodowcy chcieliby mojej śmierci. Chłopak jest nieprzytomny. Nie wiem jak długo spałem. Słabo pamiętam to co się wydarzyło w tamtym miejscu. Nawet nie wiem gdzie to było i skąd się tam znalazł Edward. Oglądam się po pomieszczeniu. Próbuję się podnieść, ale ramię i noga bardzo mnie bolą, więc pozostaję na miejscu.
            Otwierają się drzwi, a w nich widzę Edwarda. Przyglądam mu się, a ten po chwili pyta:
- Już ci lepiej?
- Eee… chyba tak. Znaczy ramię i noga nadal bardzo bolą. Ile spałem?
- Cztery dni.
- Co? Aż tak źle ze mną było?
- Tak – kiwa niezręcznie głową.
- Co się stało? Słabo pamiętam akcję. Wiem tylko, że chcieli mnie zabić. Zostałem ranny i później chyba ty się pojawiłeś…
- Tak – przerywa mi. – Długo ciebie nie było. Wszyscy się zaczęli o ciebie martwić. Postanowiłem cię poszukać na dworze. Wtedy podeszła do mnie jakaś kobieta i powiedziała, że widziała jak ktoś targał twoje ciało do podziemnego tunelu. Szybko tam pobiegłem. Jakbym pojawił się trochę później nie żyłbyś już…
            Ocieram twarz rękoma. To wszystko jest dla mnie dziwne.
- Ale czemu zabiłeś tamtego chłopaka? On na to nie zasłużył mimo wszystko.
- A ty zasłużyłeś na to, aby oni ciebie zabili?
- Eee…
- Nie!
- Harry jest przytomny? – słyszę Celine.
- Celine – uśmiecham się i próbuję podnieść z łóżka, ponieważ zapominam, że jestem ranny. – Ał…
- Głupku nie podnoś się – śmieje się dziewczyna. Od razu lepiej się czuję na jej widok. Siada obok mnie i łapie za rękę. – Harry tak się o ciebie martwiliśmy.
- Przepraszam – to jedyne co mogę z siebie wyrzucić.
- Za co przepraszasz? Przecież to nie ty chciałeś się zabić.
- Ale to ja wpadłem na tak głupi pomysł jak spacer po Jedynce.
- Po prostu chciałeś się przejść. To nie twoja wina – usprawiedliwia mnie. Dziwnie się z tym czuję.
- Ja chyba już pójdę – oświadcza Edward, ale nikt go nie słucha.
            Celine dużo mi mówi o tym jak się przejmowała, że długo nie wracałem. Była tym zirytowana, ponieważ Edward w ogóle się o mnie nie martwił. Wygoniła go, aby mnie poszukał. Kiedy się dowiedziała, że jestem ranny rozpłakała się. Codziennie tutaj przychodziła, aby sprawdzić jak się czuję i czy jestem przytomny. Długo nie musiała czekać, ale jestem trochę zdziwiony jej zachowaniem. Kiedy blondynka kończy swoją historię zbliża się do mnie i szepcze mi do ucha:
- Kocham cię.
            Robię wielkie oczy. Celine? Ja ją tylko lubię. Nic więcej. Myślałem, że ona również nic do mnie nie czuje. Nie wiem co jej odpowiedzieć. Patrzę tylko na nią z lekkim zaskoczeniem co sprawia, że dziewczyna przestaje się uśmiechać i puszcza moją rękę. Odsuwa się ode mnie.
- Przepraszam – jej głos się trzęsie. – Jak ja mogłam pomyśleć, że odwzajemniasz moje uczucia. Przepraszam – po jej twarzy zaczynają spływać łzy. – Jezu jaka ja jestem głupia.
            Dziewczyna podnosi się i udaje w kierunku wyjścia. Ja jestem tym bardzo zszokowany, ale w końcu udaje mi się krzyknąć:
- Celine wracaj.
            Stylistka odwraca się i patrzy na mnie z nadzieją.
- Podejdź tu – nawołuję ją gestem i łapię się za ramię, ponieważ przeszył mnie okropny ból.
- Bądź ostrożniejszy – unosi lekko kąciki swoich ust. Czynię to samo nie puszczając zranionego miejsca.
            Dziewczyna siada obok mnie i się mi przygląda. Po chwili mówię jej:
- Celine – wzdycham. – Jesteś naprawdę bardzo dobrą przyjaciółką i cudowną dziewczyną, ale nic więcej do ciebie nie czuję. Bardzo cię lubię, ale nie kocham. Przepraszam…
- Musiałam to z siebie w końcu wyrzucić – kręci głową. – Musisz wiedzieć, że już od naszego pierwszego spotkania bardzo cię polubiłam. Jesteś przystojny – mówi patrząc prosto w moje oczy. – Ale również i miły, inteligentny, zabawny… Bardzo łatwo było się w tobie zakochać.
            Przyglądamy się sobie nawzajem. W końcu dziewczyna opuszcza pokój i zostawia mnie samego z nieprzytomnym chłopakiem, który usiłował mnie zabić. Leżę patrząc w sufit. Myślę o wyznaniu Celine. Bardzo mi przykro, że jest nieszczęśliwie zakochana. Ale nie mogę udawać do niej miłości, aby nie było jej teraz smutno. To by ją jeszcze bardziej zraniło, kiedy poznałaby prawdę. Chyba postąpiłem najlepiej jak mogłem. Słyszę jak chłopak się wierci. Chyba się przebudza. Odwracam się w jego stronę i na niego patrzę. Kiedy chłopak otwiera oczy na mój widok podskakuje. Nie przestaję go obserwować. Widzę w jego oczach panikę.
-Co… co się stało? – pyta trzęsącym się głosem, drapiąc się za głowę.
-Nie pamiętasz? – kpię. – Próbowałeś mnie zabić ze swoim kolegą – wskazuję na ranę na ramieniu.
-Ale jak my się tu znaleźliśmy?
            Unoszę oczy do góry i się odwracam. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Ale chyba nie jest w stanie, aby zrobić mi krzywdę, więc w spokoju kładę się spać, a chłopak nie zadaje już pytań.
***
            Leżę już w szpitalu ponad tydzień. Chyba dzisiaj mnie wypuszczają. Rany się już prawie zagoiły. Choć ta na nodze wygląda okropnie i pewnie będę miał lekkie problemy z chodzeniem. Chłopak nadal leży obok mnie. Przez ten czas trochę rozmawialiśmy. Wybaczył mi, że zabiłem jego przyjaciół. Ma na imię Will. Jest ode mnie o rok starszy. Jest trochę agresywny i arogancki, ale da się z nim pogadać. Trochę mnie zrozumiał, więc tylko dlatego mi wybaczył. Opowiadałem mu o igrzyskach i o tym co przeżywałem po nich. Chłopak z początku był negatywnie na to nastawiony choć sam poprosił, abym mu to wszystko opowiedział, ale nie miał nic ciekawszego do roboty, więc wysłuchał wszystkiego do końca. Od czasu do czasu się głupio śmiał, ale nie zwracałem na to uwagi. Jestem bardzo zadowolony, że dziś opuszczam to miejsce. Sophie powiedziała mi, że jeśli nie chcę nie muszę pojawić się na bankiecie w Kapitolu. I chyba właśnie tak zrobię. Poszukam Chrisa, spędzę z nim trochę czasu i wrócę do domu.
- Harry tutaj masz swoje ubrania – Celine kładzie na moim łóżku rzeczy.
- Dzięki – uśmiecham się.
            Celine od dnia, kiedy wyznała mi swoje uczucia nie zachowuje się tak samo jak wcześniej. Mówi do mnie tylko wtedy kiedy musi i się do mnie nie uśmiecha. Nie uśmiecha się szczerze. Robi wymuszony uśmiech, aby nie było mi przykro. Szkoda, że tak to się potoczyło. Mam nadzieję, że jeszcze wrócimy do poprzednich relacji. Może nie aż tak dobrych jak mieliśmy, ale chociaż w najmniejszym stopniu. Nie chcę, aby była tylko osobą z którą pracuję. Brakuje mi jej.
            Biorę rzeczy z łóżka i kuśtykam do przebieralni. Ubieram czarny sweter i spodnie, które dała mi Celine. Pachną jej malinowymi perfumami. Wdycham przez chwilę ten piękny zapach i się nim rozkoszuję. Ciekawy jestem jak ona sobie z tym radzi.
            Wychodzę ze szpitala i udaję się do pociągu. Rozglądam się po okolicy. Nie chcę znowu zostać ranny. Wyglądam raczej marnie, ponieważ kuśtykam i znowu jestem trochę wychudzony. Współczuję swoim rodzicom.
            Cały czas leżę w łóżku w swoim przedziale i staram się o niczym nie myśleć. Wieczorem idę zjeść kolację. Sophie przygląda się raz mnie raz Celine. Czyli wie o nas. Znaczy o naszej sytuacji. Edward zachowuje się jakby nic się nie stało. Wszyscy siedzimy w ciszy. Ja bawię się jedzeniem i piję herbatę, a Celine tylko patrzy się w stół. Sophie chyba nie wytrzymuje tej ciszy i w końcu ją przerywa:
- Bardzo się cieszymy, że wracasz do formy Harry – olewam ją, jak cała reszta. Miło, że chociaż próbowała.
            W pewnym momencie Edward zauważa, że chyba coś jest nie tak i się o to pyta.
- Nie. Nic się nie stało. Wszystko – jest – w porządku. – mówi Celine.
- Skoro tak mówisz – kręci oczami i wychodzi. Chyba nie ma ochoty na dziwne rozmowy, a ta właśnie na taką się zapowiadała.
- Ja chyba zostawię was samych – oświadcza Sophie i znika z pomieszczenia.
            Długo siedzimy w ciszy. Nie wiem co mogę jej powiedzieć. Przecież moje uczucia się nie zmieniły. Nadal tylko ją lubię, a ona chyba jest trochę podłamana. Chciałbym jej jakoś pomóc, ale nie umiem.
- Idziesz jutro na bankiet?
- Nie. Spędzę ten czas z Chrisem.
- W takim razie nie muszę ci niczego na jutro szykować – wyciera ręce w serwetkę i podnosi się z miejsca, ale ja wtedy łapię ją za rękę.
- Zostań – patrzymy sobie w oczy, ale ta po chwili spuszcza wzrok.
- Harry po co? Od teraz łączy nas tylko praca – mówi oschle.
- Ale ja nie chcę, aby tylko ona nas łączyła. Nie możemy się przyjaźnić?
- Ja nie wytrzymam tylko przyjaźniąc się z tobą. Nie rozumiesz, że czuję do ciebie coś więcej i rani mnie twój widok?
- Celine nie chcę, abyś cierpiała.
- Najprostsze rozwiązanie chyba będzie jak odejdę.
- Nie! – mówię stanowczo. – Uciekanie od problemów nic ci nie da.
- Odezwał się. Sam tak robiłeś to czemu ja tak teraz nie mogę?! – pyta z oburzeniem. Tu mnie niestety ma. – No właśnie. Dobranoc Harry.
            Zostawia mnie samego z myślami jak tu przywrócić nasze poprzednie relacje. Ona od początku mnie kochała. Teraz jest jej przykro, że nie odwzajemniam jej uczuć i mój widok ją rani. Co ja mogę zrobić?
            Następnego dnia jesteśmy w Kapitolu. Ubieram się szybko w rzeczy, które wpadają mi do ręki, czyli ciemnozielona koszula w kratkę i czarne spodnie. Przeczesuję włosy ręką i idę na śniadanie. W przedziale zastaję tylko Celine, która lekko podnosi kąciki swoich ust, a po chwili spuszcza głowę. Siadam obok niej i sięgam po chleb. Odwracam głowę w jej stronę i się jej przyglądam. Ubrała się w biały T-Shirt i ciemne spodnie. Zrobiła sobie loki i lekki makijaż. Czuję od niej perfumy, które sprawiają, że przez chwilę zapominam gdzie jestem. Dziewczyna zauważa, że się na nią patrzę i teraz nasz wzrok się spotyka.
- Wszystko w porządku? – pyta.
- Co? Tak – otrząsam się.
- Muszę ci powiedzieć, że koszula pasuje ci do oczu. Bardzo dobrze wyglądasz – oświadcza po czym wraca do śniadania.
- Ty również bardzo ładnie wyglądasz – uśmiecham się, a dziewczyna się czerwieni.
- I tak nie mam u ciebie szans, prawda? – pyta z lekkim smutkiem na twarzy.
            Nic nie odpowiadam.
- Wiesz – wzdycha. – Przemyślałam to, że nie chcesz, aby łączyła nas tylko praca. Masz rację. Żal byłoby zmarnować to wszystko co mieliśmy jako przyjaciele. Chociaż dla mnie od początku byłeś kimś więcej. Mimo, że mnie to trochę boli możemy się przyjaźnić. Mam nadzieję, że mi to minie – patrzymy się po sobie. – Przestań być taki przystojny! – śmiejemy się.
- Zażalenia proszę składać moim rodzicom.
- Chyba tak uczynię – mówi, bawiąc się rękoma.
- Cieszę się, że postanowiłaś jednak nie odchodzić.
            Chciałbym ją przytulić, ale nie wiem czy mogę. Czy to jej nie zrani, więc się tylko do siebie uśmiechamy. Później dołączają do nas Edward i Sophie. Opiekunka jest zadowolona, że między mną, a moją stylistką wszystko wraca do normy. Od teraz będzie trochę inaczej, ale dobrze, że znowu ze sobą rozmawiamy.
            Jesteśmy już w Kapitolu. Moi przyjaciele udają się w miejsce, gdzie ma się odbyć bankiet, a ja idę szukać Chrisa. Sophie informuje mnie, że powiedzą, że nie jestem w stanie przyjść, bo źle się czuję. To bardzo miłe.
            Spaceruję długo po całym Kapitolu. Nie mam pojęcia, gdzie teraz może być mój przyjaciel, a szukanie go w tym miejscu jest jak znalezienie igły w stogu siana. Mija kilka godzin i w końcu się poddaję. Idę do największego parku w Panem i siadam na ławce przyglądając się mieszkańcom tego miejsca. Podchodzi do mnie parę osób po autografy lub zdjęcia. Oczywiście zgadzam się. Z niewielką przyjemnością, ale jednak. Zbliża się już godzina 16.00. Chciałbym go spotkać, ale nie umówiliśmy się, więc jak mamy się znaleźć? Podnoszę się ze swojego miejsca i idę w kierunku pociągu. Wtedy słyszę jego głos:
- Harry! Czekaj!
- Chirs! – pokazuję swoje zęby.
            Przytulamy się, klepiąc się po plecach i zaczynamy sobie opowiadać wszystkie zdarzenia jakie nas spotkały przez czas, kiedy się nie widzieliśmy. Dowiaduję się, że Chris znalazł pracę w barze w którym się poznaliśmy. Poznał również pewną dziewczynę. Ma na imię Martha. Przyjaźnią się, ale chłopak ma nadzieję, że niedługo przerodzi się to w coś więcej. Ponoć jest bardzo miła i sprawia, że czuje się z nią cudownie. Trzymam za nich kciuki. Chłopak słysząc moje opowieści jest bardzo zdziwiony. Najbardziej chyba ostatnimi zdarzeniami.
- Jak oni mogli chcieć cię zabić? – mówi ze złością. – Zawodowcy… - przewraca oczami. – A Celine? To twoja stylistka, tak?
- Tak.
- Ładna? – śmieje się i szturcha mnie łokciem.
- Chris ogarnij się.
- Przepraszam. Ale serio ona ci się nie podoba? Czemu?
- Nie wiem. Lubię ją, ale to nic więcej.
- Wiesz… powinieneś sobie jakiejś szukać. Chyba nie będziesz wiecznie tęsknić za Katy… - uderza ręką o swoją głowę.
- Nic się nie stało – uspokajam przyjaciela. – Wiem, że powinienem, ale uważam, że Celine nie nadaje się na moją dziewczynę.
- Dobra. Skończmy te tematy, bo gadamy jak dziewczyny – śmiejemy się. – Co powiesz na przejażdżkę motorem?
- Bardzo chętnie.
            Robimy sobie wyścigi i spędzamy dobrze czas. Zapominam o wszystkim co się ostatnio wydarzyło i jestem bardzo zadowolony z czasu spędzonego z Chrisem. Brakowało mi tego. Potrzebowałem się z nim spotkać i spędzić z kimś czas właśnie tak jak z nim – na zabawie.
---
I jak wam się podobało? Jesteście zadowoleni z mojego opisu akcji w Jedynce? Nie skopałam tego? Piszcie szczerze. I czy widzicie jakieś błędy? Czekam na wasze komentarze. :))
I się wam pochwalę, bo yolo. ^^ Mam pasek! Yay! Tak! Ach, te pewne 5 punktów do liceum! xD

Pozdrawiam xx

4 komentarze:

  1. Na początku przyjmij moje gratulacje! Barwo, kobitko, brawoo! Od początku mówiłam że będziesz go miała, znaczy pisałam :p

    A teraz o rozdziale.
    Ja, jestem bardzo zadowolona że tak to opisałaś. Łatwo można było to sobie wyobrazić. Kurcze, ale szkoda mi Celine, ale mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Znaczy, już jest, ale chodzi mi o to aby się odkochała w Harrym.
    Co do błędów to ja wolę się nie wypowiadać bo sama ich walę ile wlezie, wiec w tym ci nie pomogę :(

    Pozdrawiam i do następnego ^^
    Elfik Elen

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję paska ;) Co do rozdziału to świetny! Było parę powtórek, ale wyszedł długi i była bójka w Jedynce :D Chris jest super XD Ale ta Martha... grr... Dobra, nie ważne. Wyszło ciekawie i długo, to się liczy ;) Szkoda mi Celine, mam nadzieję, że się przestanie bujać w Harrym. Weny na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie... gratuluje paska! Brawo! :)

    Rozdział jest super! Szczególnie ta akcja w Jedynce! Will jest świetny, ale szkoda mi tego drugiego co Montana go zabił :C Ale ogólnie fajnie... Celine... ja jej jakoś nie lubiłem dopóki nie stworzyłaś zakładki Bohaterowie xD Mogłem ją sobie lepiej wyobrazić(w sensie tak jak jest na gifie) i teraz jakoś fajniejsza jest :D Oczywiście czekam na następny rozdział!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie rozdział jest fajny, dobrze, że w końcu jakaś akcja! Biedna Celine, ale jakoś tak myślałam, że się w nim zakocha ;o Ach, no tak i gratuluję paska! No, to w sumie nie wiem co mam jeszcze powiedzieć :D Ale jest super!
    Pozdrawiam,
    Ja

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic