niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział XX - To naprawdę boli

            Siedzimy przy stole w ciszy. Każdy jest smutny, ponieważ dzisiaj trybuci wylądują na arenie. Tanner bardziej przygląda się jedzeniu niż je spożywa. Emily zaś z nieobecnym wzrokiem zjada swój posiłek, które sobie przygotowała. Kiedy kończymy jeść żegnamy się z trybutami. Podajemy sobie rękę z blondynem, a z dziewczyną bardzo mocno się do siebie przytulamy. Czuję zapach jej cudownych włosów. Czemu ona musi mnie opuścić? Brunetka ma łzy w oczach. Robi mi się bardzo przykro. Żegnamy się jeszcze chwilę i para opuszcza pomieszczenie. Czuję pustkę w środku.
            Wychodzę na spacer po Kapitolu. Może odwiedzę Chrisa? Potrzebuję z kimś się odprężyć, zapomnieć o bólu jaki sprawia mi utrata dziewczyny. Kieruję się do baru w którym się poznaliśmy i zastaję tam chłopaka stojącego przy ladzie. Na widok mojej zdołowanej twarzy pyta:
- Wszystko w porządku Joven?
- Nie, ale nie rozmawiajmy o tym.
- Jak wolisz – mówi czyszcząc kieliszek. – Wiesz nie wyjdę stąd do wieczora, więc jak przyszedłeś tu po coś innego niż rozmowa to niestety nie mogę ci tego zaoferować.
- Daj mi whisky – oświadczam oschle.
            Niebieskooki posłusznie sięga po napój i nalewa je do kieliszka, który szybko opróżniam i zaczynam sobie z powrotem je napełniać. Robię tak przez dłuższy czas. W końcu przyjaciel mówi, abym przestał, bo to nic mi nie da. Wyrzuca mnie z baru, a ja lekko kołysząc się wracam do Ośrodka Szkoleniowego. Wchodzę do pomieszczenia dla mentorów. Wszyscy się na mnie patrzą z zaskoczeniem. Igrzyska się już zaczęły, a ja dopiero teraz przychodzę i to jeszcze nietrzeźwy. Na ekranie nie widzę swoich podopiecznych. Są tam chyba zawodowcy. Szukają innych do zabicia. Mają wymalowany uśmiech na twarzy. Są bardzo zadowoleni z tego, gdzie się znajdują. Co chwilę się śmieją i żartują jak będzie wyglądać reakcja innych trybutów na ich widok. „Nie zabijaj mnie” kpi cieniutkim głosem dziewczyna z Dwójki, do której Will się chytrze uśmiecha. Przez większość czasu nic ciekawego się nie dzieje. Wieczorem słychać hymn Panem, a na ekranach ujawniają się nam polegli. Widzę chłopaka z Trójki, dziewczynę z Czwórki, parę z Piątki, dziewczynę z Ósemki, chłopaków z Dziewiątki i Jedenastki. Zginęło tylko siedem osób. Widać, że mają silnych przeciwników. To sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. Wtedy na chwilę na ekranie pojawiają się moi podopieczni. Widzę Emily, która robi różne, dziwnie miny. Prawdopodobnie po to, aby rozbawić chłopaka, ale to na niego nie działa. Cały czas ma poważną minę.
- Co jest? – pyta z troską. – Chodź. Połóżmy się spać. Jest późno.
- Dobrze – odpycha dziewczynę i chowa się w swoim śpiworze.
            Co mu jest? Normalnie to by skakał z radości, że brunetka tak się do niego pcha. Jej zachowanie sprawia mi ogromny ból, ale teraz żadne z nas nie ma pewności czy ona przeżyje, dlatego wykorzystuje to, że jest tym chłopakiem. Wracam do swojego pokoju i rzucam się na łóżko, na którym po chwili zasypiam.
            Budzę się po dziewiątej. Czuję się zmęczony choć całą noc spałem i nic innego nie robiłem. Zjadam śniadanie i słyszę pukanie do drzwi. To Chris.
- Idziesz się przejechać?
- Szczerze to powinienem teraz oglądać igrzyska…
- Jak będziesz miał ochotę to przyjdź do nas – unosi lekko kąciki swoich ust.
            Schodzę do sali dla mentorów i akurat widzę swoich podopiecznych. Wszyscy są pogodni, oprócz Tannera. Chyba sobie uświadomił czym są igrzyska i doskonale wie jak to wszystko się skończy. Po chwili podchodzi do niego Emily.
- Uśmiech proszę – mówi.
- Po co?
- Masz zamiar przez cały czas chodzić ze smutną miną? Nie pozwalam ci – unoszę kąciki swoich ust.
- Czemu mam się uśmiechać? Przecież któreś z nas zginie.
- Nie myśl o tym. Nie pozwól, aby nasze ostatnie dni były w smutku. Nasze nastawienie do tego wszystkiego może sprawić, że czas spędzony na arenie będzie udany. Patrz jak na razie wszystko pięknie się układa.
- Może…
            Siedzą chwilę w ciszy. Chłopak analizuje słowa dziewczyny po czym oświadcza, przytulając się do niej i całując ją w czoło:
- Masz rację. Muszę korzystać z tych ostatnich dni.
            Czuję w sobie zazdrość, ból, smutek, złość.
- Nareszcie wraca nasz Tanner! – śmieją się.
            Zaciskam pięści. Oni razem naprawdę mnie ranią. Powstrzymuję się od wybuchu emocji, które teraz we mnie siedzą. Przyglądam się teraz trybutom z Siódemki. Są uzbrojeni zupełnie tak jak zawodowcy. Wyglądają na naprawdę niebezpiecznych. To jakaś masakra. Oni się znajdują całkiem niedaleko od jaskini w której chowa się Emily ze swoimi sojusznikami. Prędzej czy później ich znajdą. Znowu na ekranie widzę swoich podopiecznych. Czy oni specjalnie włączają sceny w których ta para okazuje sobie miłość. Widzę jak dziewczyna z blondynem wysyłają sobie całusy i się do siebie uśmiechają podczas polowania. Nie wytrzymuję. Krzyczę i opuszczam salę. Idę do Chirsa. Nie jestem w stanie na to patrzeć.
            Kiedy dochodzę do przyjaciela ten klepie mnie po plecach i uspokaja. Wsiadam na motor i urządzamy sobie wyścigi. Jeździmy tak do wieczora. Wtedy postanawiam zahaczyć o studio tatuaży. Nie ważne jaki ból sprawia mi teraz widok Emily z Tannerem. Ja nadal ją kocham i ona wiele dla mnie znaczy, dlatego każę wytatuować sobie klucz.
Po dwudziestej drugiej jestem z powrotem w swoim pokoju. Leżę na łóżku i patrzę w sufit. Po chwili wchodzi Sophie, która pyta się czemu nie oglądam igrzysk swoich podopiecznych. Nie tłumaczę się jej. To moja sprawia. Ta tylko patrzy na mnie z troską i informuje, że nadal żyją. To dobrze.
Wstaję dość wcześnie. Podnoszę się z łóżka i idę do kuchni szykować sobie śniadanie. Uruchamiam telewizor i widzę brunetkę wyplątującą się z objęć chłopaka. Czuję ukłucie w sercu. Siadam na kanapie. Brązowooka wychodzi na zewnątrz, gdzie niebo jest różowe, a drzewa mają barwę żywej zieleni. To wszystko bardzo ładnie razem wygląda. Dziewczyna spogląda na źródełko, po czym zaczyna ściągać z siebie rzeczy. Prostuję się. Dokładnie się jej przyglądam. Najpierw rozpina kurtkę i zdejmuje powoli koszulkę, którą na sobie miała. Następnie zdejmuje buty i rozpina rozporek i spodnie również z niej znikają. Stoi w samej bieliźnie. Uświadamiam sobie, że nie jestem teraz jedyną osobą, która widzi ją prawie nago. W tym momencie to już nie sprawia mi takiej przyjemności. Chciałbym, abym tylko ja mógł widzieć ją w takim stanie. Moje oczy kierują się nie na jej twarz, a na piersi oraz pupę. Dziewczyna delikatnie ochlapuje się wodą ze źródła. Mruczę. Jest taka seksowna! Gdybym teraz tam stał obok niej… Przygryzam wargę.
 Kiedy dziewczyna kończy się myć zaczyna się ubierać i idzie przed siebie. Wtedy znika z ekranu i pojawiają się trybuci z Siódemki. Kierują się prosto do jaskini w której teraz śpią Tanner, Ellie i Peter. Stoją już przed wejściem. Patrzą po sobie i po chwili wchodzą do środka. Na ich nieszczęście Tanner już nie śpi, więc szybko reaguje i budzi swoich sojuszników. Ellie krzyczy z przerażenia. Blondyn i trybutka z Siódemki wychodzą na zewnątrz, a jej towarzysz zostaje z blondynką i Peterem. Widzę jak mój podopieczny próbuje trafić w dziewczynę, która unika każdej jego strzały. Wtedy pojawia się Emily, która rzuca się na trybutkę zamierzającą rzucić w Tannera nożem.
- Emily! Nie! – krzyczy chłopak.
            Dziewczyny się teraz szarpią. Trybutka z Siódemki ma przewagę. Jest od niej silniejsza i uzbrojona. Ostrze zbliża się do twarzy brązowookiej. Podnoszę z kanapy. Ona nie może zginąć. Serce bije mi dwa razy szybciej i wtedy strzała Tannera leci prosto na dziewczynę z Siódemki. Wypuszczam powietrze z ulgą. Jestem mu wdzięczny za to. Nie ważne, że mi ją teraz odbiera na arenie.
- Co ty sobie myślałaś wskakując na nią?! – krzyczy na dziewczynę. – Myślisz, że to by ci pomogło?!
- Ona chciała w ciebie rzucić nożem!
            Przełączają mówiącą Emily na scenę w jaskini. Chłopak z Siódemki droczy się z Peterem, który jest bezbronny. Ellie próbuje w niego trafić nożami, ale to nic nie daje. Nie może w niego trafić. Trzęsą się jej ręce. Ma łzy w oczach i wtedy trybut z Siódemki wbija nóż w serce Petera. Ellie głośno krzyczy i wybucha płaczem. Do środka wchodzą moi podopieczni. Emily zatrzymuje się wpatrzona w Petera, a Tanner jednym ruchem trafia w trybuta z Siódemki. Blondynka biegnie w stronę chłopaka z jej dystryktu i się do niego przytula, powtarzając: „Wstawaj! Ty żyjesz!”
- Ellie! Ellie! Spokojnie – mówi brunetka.
- Nie! On go zabił! Ja nie wytrzymam tego! – krzyczy. – Wiesz co do niego czułam.
            Niesamowite ile miłości jest w tych igrzyskach. Przewracam oczami.
- Ellie. To musiało się stać prędzej czy później – oświadcza Emily. – Jedynie co możemy teraz zrobić to wynieść go na zewnątrz, obmyć z krwi i godnie go pożegnać.
- Ja nie chcę się z nim żegnać! – krzyczy roztrzęsiona.
            Myślę, że gdyby brunetka umarła czułbym się podobnie do jej przyjaciółki. Utrata kogoś kogo się kocha bardzo boli. Już raz to przeżyłem i na dodatek to ja zabiłem tą osobę… Po za tym Emily wie jak to jest. Przecież straciła brata. Również w okrutny sposób.
            Przełączają moich podopiecznych i ujawniają mi się zawodowcy.  Pewnym krokiem idą przed siebie i jeden z nich krzyczy: „Kto ma ochotę zginąć z właśnie moich rąk? To naprawdę wielkie wyróżnienie!”. Prycham. Jak można się tak zachowywać?
            Cały dzień nic się nie dzieje. Dopiero wieczorem pokazują z powrotem zawodowców. Will oddala się od swojej grupy, która prawie już śpi. Chłopak idzie przed siebie i nagle widzę jak przy nim pojawia się ostrze.
- Sojusz zakończony – robi chytry uśmieszek chłopak z Dwójki.
            Will łapie go za rękę i odpycha ją. Tamten się na niego rzuca i zaczynają się szarpać. Chłopak z Dwójki mówi, aby Will nie robił hałasu. Wtedy chłopak chce zacząć krzyczeć, ale za późno, bo właśnie ostrze przejechało mu po gardle. Chłopak z triumfalnym uśmiechem wraca do swojej grupy i mówi, że niestety Will postanowił sobie odebrać życie. Tak rzeczywiście. Prycham. Nie dość, że zabiją wszystkich w około to jeszcze nawet jak są razem w sojuszu to nie jest się pewnym czy się przeżyje. Zawodowcy.
            Teraz na ekranie pojawiają się moi podopieczni, którzy się całują. Chłopak przylega do niej ustami, a ta go nie powstrzymuje, a raczej się tym rozkoszuje.
- Nie chcę ciebie stracić – mówi Tanner.
- Ja też – odpowiada Emily na co czuję się okropnie.
            Para znowu łączy swoje usta. Bawią się w najlepsze podczas gdy ja umieram ze smutku. Ale w końcu jest z nim szczęśliwa… Wyłączam telewizję i biegnę do swojego pokoju. Rzucam się na łóżko i zaczynam walić pięścią w poduszki. Jestem zły. Nie na Emily tylko na Tannera, że mi ją odebrał.
---
Perspektywa Emily:
---
Łapcie tu ostatni rozdział przed moim wyjazdem. Taki sobie raczej…
Życzę Wam udanych wakacji!

Pozdrawiam xx

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział XIX - Wyniki, wywiad, wyznanie uczuć.

            Wstaję po siódmej. Ubieram się w granatowy T-Shirt i czarne spodnie. Przeczesuję włosy ręką i wychodzę z pokoju. W jadalni nikogo nie ma. Może wszyscy jeszcze śpią. Siadam do stołu sypię sobie płatki do miski, a następnie wlewam mleko. Wtedy ze swojego pokoju wychodzi Emily z Tannerem. Pierwsze co czuję to zazdrość. Co oni tam razem robili? Próbuję pozbyć się tego uczucia, bo to głupie. Nie mogę być zazdrosny, że z kimś rozmawiała. Siadają naprzeciwko mnie i szykują sobie śniadanie. Szybko to uczucie znika, ponieważ żartujemy z brązowooką co czyni poranek bardzo miłym. Tanner się nam tylko przygląda.
            Po śniadaniu podopieczni idą do swoich pokoi. Chcę również pójść do swojego, ale wtedy w salonie pojawiają się Celine i Mick. Uśmiecham się do nich i się przytulamy. Przynieśli stroje dla trybutów. No tak. Dzisiaj pokaz indywidualny. Rozmawiamy na jego temat. Stawiamy, że moi rówieśnicy dostaną po 10 punktów. Szczerze, czemu nie? Na pewno nie kłamali mówiąc jak dobrze im idzie.
            Powoli zbliża się czas na pokaz indywidualny. Postanawiam porozmawiać przed nim z brunetką. Pukam do drzwi do jej pokoju i słyszę słodki głos: „Proszę”. Wchodzę do środka i się do niej uśmiecham. Dziewczyna się chyba trochę zawstydza, bo na mój widok spuszcza głowę z rumieńcami na twarzy. To sprawia, że czuję się pewniej. Siadam obok niej na łóżku i pytam:
- Jak się czujesz przed pokazem?
- Chyba dobrze… - bawi się rękoma.
- Nie bój się. Na pewno dostaniesz 10 punktów – zapewniam ją.
- Skąd ta pewność? – pyta nadal patrząc w swoje ręce.
- Przeczucie – uśmiecham się.
            Ta tylko lekko uśmiecha się pod nosem.
- Emily na pewno dobrze ci pójdzie – głaszczę ją po ramieniu. – Trzymam za ciebie kciuki – całuję ją w policzek. – Jesteś najlepsza.
            Na twarzy dziewczyny pojawia się ogromny uśmiech. Zdobyłem to co chciałem. Wychodzę z pokoju z równie wielkim uśmiechem i motylami w brzuchu.
            Cały pokaz indywidualny moich podopiecznych spędzam w samotności w salonie. Myślę jak im mogło pójść. Oczywiście obstawiam najlepsze wyniki. Są bardzo inteligentni i zdaję się, że również utalentowani. W pewnym momencie otwierają się drzwi od windy. Podnoszę się z kanapy, aby zobaczyć kto jest przybyszem – to Emily. Dziewczyna biegnie prosto na mnie z ogromnym uśmiechem i się na mnie rzuca. Nie ukrywam, że to sprawia, że czuję się niesamowicie. Unoszę kąciki swoich ust i pytam brązowookiej czym jest spowodowana jej radość.
- Pokaz! – jej oczy się błyszczą. – Pokaz wyszedł mi świetnie! Za każdym razem trafiłam w sam środek! Widziałam na ich twarzach zachwyt!
            Uśmiecham się.
- Gratuluję. Od początku wiedziałem, że ci dobrze pójdzie.
            Dziewczyna nadal promienieje, a ja zadaję jej pytania jak się czuła i jak dokładnie przebiegł jej pokaz. Mówi, że z początku nawet się trochę bała. Kiedy weszła na salę wszyscy się na nią patrzyli. Zwierza mi się, że czuła się podobnie jak w szkole, ale na szczęście zakończenie tego było lepsze, ponieważ na twarzach ludzi pojawił się uśmiech z zachwytu, a nie z powodu jej niedoskonałości. Cieszę się razem z nią. Nagle do salonu wchodzi Tanner. Nie wygląda najlepiej.
- Co się stało? – pyta Emily.
- Ten mój pokaz to jakaś porażka. Za bardzo się chyba stresowałem. Na początku nie mogłem trafić i większość już przestała mnie obserwować.
- To niemożliwe. Przecież ty doskonale strzelasz z łuku – niedowierza.
            Brunetka go pociesza na różne sposoby, ale chłopak nadal jest ponury. Ona naprawdę się o niego martwi. Znowu mam to uczucie w środku, które mnie ściska z całej siły. Boli mnie to. Mam nadzieję, że ta jej troska o niego jest tylko przyjacielska. Dziewczyna podchodzi do drzwi do jego pokoju i puka. Nie słychać odpowiedzi, ale brązowooka i tak wchodzi. Wtedy chowam twarz w rękach i wspominam swój pokaz indywidualny. Muszę uciec myślami od Emily. Ona nie może zająć całej mojej głowy. To by była już przesadnia obsesja. Ratuje mnie wchodząca Sophie. Zaczynamy rozmawiać o dzisiejszym dniu. Spotkała Celine i trochę z nią porozmawiała. Również się cieszy, że jest razem z Mickiem szczęśliwa. Naszą rozmowę przerywa wybiegająca z pokoju Tannera Emily. Co się tam stało? Powinienem… Nie. Nie będę się między nich wtrącał… Jednak po paru minutach zaprzeczam swoim słowom i pukam do pokoju Tannera. Otwieram drzwi i widzę zawiedzenie na twarzy chłopaka.
- Wszystko w porządku? – pytam.
- Tak…
- Nie martw się. Wyniki to nie wszystko – pocieszam go.
- Wiem, wiem – macha ręką.
- Chodź do salonu.
- Przed chwilą powiedziałeś, że wyniki nie są najważniejsze.
- A nie chcesz się przekonać czy poszło ci jednak lepiej niż przypuszczasz?
- Może – odpowiada niepewnie.
            Wychodzimy z chłopakiem z pokoju i wołam Emily na wyniki. Dziewczyna nie wygląda najlepiej. Zachowuje się jakby była czymś bardzo przejęta. Ma jakieś problemy?
            Siadamy na kanapie przed telewizorem na którym chwile później pojawia się Caesar. Widzę Willa, a obok niego pojawia się 11. Jego towarzyszka również dostaje tyle punktów. Chłopak z Dwójki tak samo, a dziewczyna 10. Poszło im naprawdę dobrze. Chłopak z Czwórki dostaje 9 punktów, a dziewczynka 8. Teraz na ekranie pojawia się Emily, a obok niej liczba 11. Dziewczyna nie kłamała, mówiąc, że poszło jej bardzo dobrze. Razem z Sophie gratulujemy jej oklaskami, ale szybko się uciszamy, aby zobaczyć jak poszło Tannerowi. Dostał tylko 5 punktów. To nawet mniej od tej czternastolatki. Naprawdę mimo wszystko żal mi chłopaka. Trybuci z Siódemki również dostają wysokie noty. Mają po 10 punktów. Na resztę nie zwracam uwagi, ale moi podopieczni oglądają dokładnie do końca. Emily uśmiecha się na widok ilości punktów dziewczyny z Dwunastki. Domyślam się, że zawarli razem sojusz.
            Po ogłoszonych wynikach siadamy do stołu i jemy kolację. Ja i Sophie cały czas komplementujemy brązowooką, co sprawia, że Tanner czuje się gorszy. Dopiero kiedy odchodzi od stołu zauważamy nasz błąd. Emily opuszcza jadalnie zaraz po nim. Przypominam sobie, że zapomniałem im powiedzieć o jutrzejszym dniu. Najpierw wchodzę do Tannera i mówię mu dokładnie jak wygląda plan na jutro. Chłopak kiwa głową, a ja opuszczam jego pokój. Idę pod drzwi do pokoju dziewczyny. Chwilę się waham, biorę oddech i wchodzę. Ujawnia mi się brunetka w lekkiej, białej bluzce i krótkich, czarnych spodenkach. Wygląda seksownie. Mierzę ją wzrokiem. Od dołu do góry. Patrzę na jej długie nogi, następnie pojawia mi się pasek, który jest jej spodenkami. Docieram do bluzki i w końcu do twarzy na której znajdują się najpiękniejsze oczy na świecie. Patrzy na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Jestem troszkę zmęczona – chyba nie ma ochoty na rozmowę ze mną.
- Jutro spotkanie z Caesarem Flickermannem. Będziesz musiała się przygotować. Najpierw Sophie pokaże ci jak powinnaś chodzić w sukience i obcasach. Następnie porozmawiamy o tym jak masz się jutro zachować.
- Dobrze. Rozumiem. A teraz mogę iść spać?
- Już chcesz się mnie pozbyć? – śmieję się. – Dobrze. Dobranoc.
            Żałuję swojego zachowania przy stole. Teraz myślę, że dziewczyna stwierdza, że jestem nie empatyczny, ale i tak całuję ją w policzek. Wtedy lekko unosi kąciki swoich ust co mnie uspokaja.
***
            Poranek zaczynamy jak zwykle. Siadamy razem do stołu i szybko zjadamy śniadanie. Wszyscy stresują się dzisiejszym wywiadem. Ja bardziej przejmuję się tym, że moi podopieczni, a szczególnie Emily, wylądują jutro na arenie. Mam nadzieję, że poradzą sobie jak najlepiej.
            Sophie idzie do pokoju brunetki z różnymi sukienkami i obcasami, a ja zostaję z Tannerem i zaczynamy rozmowę. Ustalamy, że ma być szczery i musi się uśmiechać. Jest przystojny, umięśniony, a na to leci cały Kapitol. Na pewno go kupią i zdobędzie sponsorów mimo słabego wyniku. Dalsza rozmowa przechodzi na mój temat. Mówię o tym jak czułem się przed wywiadem, a później rozmawiamy o naszej szkole. Nie za dobrze ją wspominam. Okazuje się, że Tanner również. W końcu otwierają się drzwi do pokoju Emily. Sophie woła Tannera do siebie, a naprzeciwko mnie pojawia się wykończona brunetka. Uśmiecham się do niej i mówię, że szybko to skończymy i będzie mogła odpocząć po „torturach”. Ustalamy, że ma się uśmiechać i żartować. Czyli pokazać te cechy, które sprawiły, że się w niej zakochałem. Po naszej krótkiej rozmowie ucieka do swojego pokoju. Siedzę w samotności i czekam na zbliżający się wieczór.
            Parę minut przed dziewiętnastą udajemy się z trybutami na dół. Oni kierują się do stylistów, a ja z Sophie pod scenę. Witamy się z innymi mentorami. Chwilę rozmawiam z Johanną. Rozmowa znowu należała do dziwniejszych. Sophie mówi, że z nią nie da się normalnie porozmawiać. Szczerze bardzo lubię Johannę, ale po prostu dziwnie się przy niej czuję. Tak niepewnie. Nie wiadomo czego się można po niej spodziewać.
            Tanner już stoi obok mnie. Jest ubrany w zwyczajny, granatowy garnitur. Włosy ma ulizane. Celine go bardzo dobrze przygotowała. Patrzymy na telewizor. Na ekranie już ujawnia się trybutka z Jedynki. Wtedy w naszym kierunku idzie Emily. Na jej widok zapiera mi dech w piersiach. Wygląda cudownie. Niebieska sukienka sięga jej do kolan. Na ramieniu ma kwiat, a włosy ma splecione w warkocz. Na twarzy ma lekki makijaż i promienny uśmiech. Łapię dziewczynę za rękę i zbliżam swoje usta do jej ucha:
- Wyglądasz prześlicznie – to jedyne co potrafię z siebie wykrztusić.
- Mick wiedział co zrobić, aby ukazać twoje piękno – komplementuje ją blondyn.
- Tanner przesadzasz – śmieje się.
- Nie przesadza. Naprawdę ślicznie wyglądasz – zgadza się Sophie.
            Dziewczyna się śmieje i zaczyna oglądać wywiady trybutów. Ja nie mogę się skupić i cały czas na nią patrzę. Ona jest taka śliczna. Patrzy z przejęciem na telewizor. Spokojnie mała. Dasz radę. Chciałbym położyć dłoń na jej ramieniu albo ją przytulić, ale nie wiem czy mogę, więc się od tego powstrzymuję. Mierzę ją wzrokiem. Boże, ona jest boska! Będę miał kiedyś zaszczyt spędzić z nią noc? Nagle z moich myśli otrząsa mnie Caesar, który woła dziewczynę na scenę. Wychodzi z ogromnym uśmiechem na twarzy, a Flickermann całuje ją w dłoń i mówi:
- Czyż ona nie jest prześliczna? Taka naturalna, urocza. Cudowna!
            Brunetka się czerwieni.
- Och Caesar nie przesadzaj! Wyglądam zwyczajnie.
- I jeszcze skromna! Idealna! – zgadzam się Caesar. Jest idealna.
- Dziękuję – śmieje się.
- A teraz przejdźmy do konkretów. Jak się czułaś kiedy cię wylosowano?
- Byłam lekko zaskoczona, ale nie czułam strachu. Oczywiście żal mi się zrobiło rodziców, ponieważ ich drugie dziecko idzie na igrzyska i mogą je stracić w okrutny sposób.
- Drugie dziecko? Już ktoś z twojej rodziny brał udział w igrzyskach?
- Tak. Mój brat, James Ature . Parę lat temu.
- Ach tak! Przypomniałem sobie! To był cudowny chłopak z poczuciem humoru. Z tego co pamiętam miał dziewczynę. Szkoda, że nie udało mu się wrócić – zapada chwila ciszy. – A co myślisz o swoim koledze Tannerze? – spoglądam na chłopaka. Ten lekko unosi kąciki swoich ust. – Jest bardzo przystojny.
- Tak. Jest przystojny, ale wygląd to nie wszystko – zapewnia.
- Powiedz nam jaki jest naprawdę – mówi i patrzy z zaciekawieniem.
- Tutaj jest zupełnie inny niż w szkole. Jest bardzo miły i wrażliwy.
- I jeszcze jedno pytanie. Otrzymałaś 11 punktów! Jak się wtedy czułaś? Trybutom z twojego dystryktu bardzo rzadko się to zdarza.
- Tak, wiem. Miałam po prostu bardzo dobry dzień.
- Powiedz szczerze. Czy spodziewałaś się tak dobrego wyniku?
- Przed pokazem bałam się, że się nie uda, ale później wszystko łatwo poszło i byłam pewna dobrego wyniku.
            Caesar się śmieje i komplementuje dziewczynę. Schodzi ze sceny i cała nasza trójka gratuluje jej. Wywiad poszedł jej naprawdę dobrze. Teraz wchodzi Tanner również z uśmiechem. Flickermann pyta go o dożynki. Blondyn mówi, że bał się i tęskni za rodziną. Następne pytanie jest o dziewczynę. Mówi o Emily co sprawia, że się denerwuję i robię krzywą minę i teraz patrzę na niego z wrogością. Jest moim przeciwnikiem jeśli chodzi o serce brunetki. Szczerze to ona się o niego martwi i spędza z nim więcej czasu niż ze mną. Może to on ją zdobędzie, a ja znowu będę żył w samotności. Cały czas się oszukiwałem, że jej stosunki z chłopakiem są typowo przyjacielskie. Teraz jak słyszę, że Tanner wyznaje swoje uczucia publicznie czuję się okropnie. Tym bardziej, że na twarzy dziewczyny pojawiają się wypieki. Gdyby się jej nie podobał ta informacja byłaby jej obojętna. Kiedy blondyn schodzi ze sceny nikt nic nie mówi. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Brązowooka skupia się na pozostałych trybutach, a ja staram się robić to samo.
            Po całym programie wjeżdżamy na szóste piętro. Wchodzę do swojego pokoju i obmywam twarz zimną wodą. Muszę coś zrobić w kierunku Emily. Może jeszcze między nimi do niczego nie doszło? Postanawiam wyznać jej swoje uczucia. Stoję przed drzwiami do jej pokoju i długo się w nie wpatruję. Co jej powiem? Czy nie zrobię z siebie idioty? Jedno jest pewne, nie mogę tego tak zostawić, bo mogę ją stracić. Wchodzę do środka. Dziewczyna jest ubrana w białą, luźną koszulę nocną i czarne legginsy. Czy ja nie za szybko mam brudne myśli o niej? Szybko przypominam sobie po co tu przyszedłem i spokojnie pytam:
- Cześć. Masz ochotę porozmawiać?
- Z tobą tak – uśmiecham się.
- Jak nie chcesz odpowiadać na to pytanie to nic nie mów, ale chciałbym wiedzieć. Czy podoba ci się Tanner? Co do niego czujesz?
- Harry… - wzdycha dziewczyna. – Zadałeś najtrudniejsze pytanie na świecie. Nie mam pojęcia. Chyba coś do niego czuję, ale nie jestem pewna. Nawet nie wiesz co się dzieje teraz w mojej głowie. Chciałabym sobie wszystko poukładać.
- Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć – następuje chwila ciszy. - Chciałbym ci coś powiedzieć - biorę oddech i mówię wszystko co do niej czuję. Innej okazji mogę już nie mieć. – Jak chodziliśmy razem do szkoły czułem, że jest coś w tobie wyjątkowego. Dlatego cię broniłem. Kiedy wyjechałem czasami myślałem o tobie. Teraz jak cię wylosowali zrobiło mi się ciebie żal. W szkole nie miałaś cudownego życia, a teraz idziesz w miejsce, w którym możesz zginąć. Od pierwszego dnia już coś do ciebie poczułem. Z dnia na dzień to uczucie rosło. Jesteś bardzo mądra, miła, skromna, śliczna. Przy tobie czuję się jakoś inaczej. Jeśli nic do mnie nie czujesz, ja to zrozumiem. Dla mnie najważniejsze jest to, abyś była szczęśliwa.
            Widzę, że dziewczyna jest zaskoczona. Po jej twarzy spływa łza, która ocieram. Wtedy Emily mocno się do mnie przytula. Pachnie przecudownie. Ten uścisk sprawia, że czuję się wspaniale. Kocham ją i właśnie teraz w moich ramionach znajduje się mój cały świat. Po dłuższej chwili dziewczyna się ode mnie odkleja i mówi:
- Harry to wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Ja chyba czuję coś i do ciebie i do Tannera. Nie umiem wybrać.
            Robi mi się smutno na tą informację, ale w końcu nie wiem jak ona czuje się przy blondynie i jak siebie traktują, kiedy są sam na sam.
- Rozumiem. Będę czekał na twoją decyzję. Wybierz jak czujesz.
- Dziękuję.
            Wychodzę w ciszy. Trochę mnie to boli. Staram się o nią jak mogę. Szkoda, że Emily nie jest pewna swoich uczuć. Na dodatek jutro wyląduje na arenie. Jak ja to wytrzymam?
---
Perspektywa Emily:
---
Nie wiem co tu napisać od siebie, wiec jak zwykle żebrzę o komentarze. ;xx
Moim obowiązkiem jest napisać także i na tym blogu pewną informację, więc… Jak już pisałam na 70 igrzyskach głodowych informuję was, że wyjeżdżam 30 czerwca po południu i wracam 6 lipca. Nie wiem może jeszcze pojawią się rozdziały przed tymi dniami, ale nie obiecuję! Co do mojego zdrowia, to już trochę lepiej. Katar nareszcie się poddaje!
A jak się czujecie z tym, że już od jutra zaczynają się wakacje? Mnie oczywiście czeka ponad trzy godzinny apel… Super. Jestem przeszczęśliwa. Ale nareszcie kończę tę durną szkołę, więc chociaż tyle. Ale z drugiej strony będę tęskniła za paroma osobami ze swojej klasy… Nie jest ich za wielu, ale zawsze. Mam nadzieję, że nie będę płakać jak czyniłam to kończąc podstawówkę…
Koniec moich zażaleń!

Pozdrawiam xx

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział XVIII - Wariuję ze szczęścia

            Budzę się po dziewiątej. Podnoszę się z łóżka, drapiąc się po głowie i ziewając. Przez nią jestem nie wyspany, ale nie mam jej tego za złe. Gdyby nie to, że musi się wyspać i dobrze przygotować do igrzysk nie goniłbym jej do spania, a nalegał, aby ze mną posiedziała. Tak dobrze mi się z nią rozmawiało… Idę do łazienki i obmywam twarz zimną wodą. Ubieram biały T-Shirt, szarą bluzę i czarne spodnie. Wychodzę ze swojego pokoju, a w jadalni zastaję tylko Sophie i Tannera. Czyli Emily jeszcze śpi. Dosiadam się do nich, a Tanner przeprasza mnie, że wczoraj nie wysłuchał mojego opowiadania do końca. Usprawiedliwia się tym, że był bardzo śpiący i prosi mnie o dokończenie. Sophie robi krzywą minę, ale pozwala mi na dokończenie. Opiekunka bardzo przeżywa moje igrzyska, a chłopak dokładnie się im przysłuchuje. Kiedy kończę Tanner oświadcza:
- Z twojej perspektywy wygląda to naprawdę okropnie.
- Uwierz, że z twojej może być podobnie. Oczywiście ci tego nie życzę, ale zawsze tak może być.
- No pewnie – zgadza się.
            Jest już po dziesiątej. Emily nadal śpi. Trzeba ją obudzić, bo o jedenastej zacznie się szkolenie. Odchodzę od stołu i pukam do drzwi i wchodzę do jej pokoju z uśmiechem na twarzy, zapraszając na śniadanie. Dziewczyna ziewa, a ja zamykam drzwi i wracam na swoje miejsce przy stole. Po chwili brunetka wychodzi z pokoju z niepoukładanymi włosami i siada obok Sophie. Wygląda uroczo.
- Długo spałaś – mówię.
- Serio? Która jest godzina? – robi wielkie oczy.
- Dobrze po dziesiątej. Za parę minut musisz iść na szkolenie.
- Nie mogłeś mnie wcześniej obudzić? – pyta z oburzeniem.
- Nie mogłaś się wcześniej położyć? – zauważam.
- Dobrze, dobrze. Wygrałeś – śmiejemy się.
            Później już nic nie mówimy. Dziewczyna szybko zjada śniadanie i schodzi razem z Tannerem do sali szkoleniowej. Co ja będę robił przez ten czas? Celine! Mógłbym się z nią spotkać. Dawno jej nie widziałem. Właściwie czemu? Co się stało? Przecież wszystko było w porządku. Rozmawialiśmy jak dawniej. Pytam się Sophie, gdzie ona teraz może być. Widziała ją na dole? Szybko wchodzę w windę i zjeżdżam. Nerwowo tupię nogą. Kiedy winda się zatrzymuje rozglądam się po piętrze. Szukam blondynki, ale nie mogę jej znaleźć. Nagle za sobą słyszę jej głos:
- Jak tam trybuci?
            Odwracam się do niej z promiennym uśmiechem.
- Celine – przytulamy się. – Dobrze. Są naprawdę w porządku. A co tam u ciebie słychać?
- A nie najgorzej – mówi z uśmiechem.
- Pójdziemy na spacer? – oferuję.
- Wiesz nie za bardzo mogę – kręci głową. – Już się z kimś umówiłam – czerwieni się.
- Naprawdę? – mówię z niedowierzeniem. – Nawet nie wiesz jak się cieszę!
- Skąd przypuszczenia, że to może być chłopak? – śmieje się.
- A nie jest?
- Jest, jest.
- Kto to? – pytam z zaciekawieniem.
- Stylista twojej podopiecznej. Właśnie idzie – mówi, wskazując mi ręką młodego bruneta.
- Cześć. Jestem Mick – mówi kierując rękę w moją stronę.
- Harry – podaję mu swoją rękę.
- Chętnie bym pogadała dużej, ale nie mogę. Może umówimy się kiedy indziej? – oferuje dziewczyna.
- Pewnie – uśmiecham się. – Jutro? O dwunastej?
- Świetnie – odwzajemnia uśmiech i znika w tłumie razem z Mickiem.
            Bardzo się cieszę, że sobie kogoś znalazła. Dobrze, że już się jej nie podobam. Każdy z nas sobie kogoś znalazł. Tylko, że ona już jest z Mickiem, a ja z Emily… Jak na razie tylko… przyjaciele? Jak ja bardzo bym chciał, aby było już coś więcej. Przestaję o tym myśleć i wracam do swojego pokoju. Kładę się na łóżku i zasypiam.
            Kiedy się budzę jest już siedemnasta. Podnoszę się i zjeżdżam windą. Zauważam Tannera, więc do niego podchodzę i pytam:
- Jak szkolenie?
- Myślę, że dobrze.
- A w czym się najlepiej sprawdzasz?
- W strzelaniu z łuku.
- To tak jak ja – wchodzimy do windy.
- Za to Emily bardzo dobrze rzuca oszczepem – chwali dziewczynę.
- Naprawdę? – uśmiecham się. Ta informacja sprawia, że czuję się lepiej. Dziewczyna ma coraz większe szanse na wygraną.
- Tak. Wychodziło jej to lepiej ode mnie. Ja miałem problemy z trafieniem w cel. Jej wychodziło to perfekcyjnie!
            Winda zatrzymuje się na naszym piętrze, a w salonie zastajemy Emily i Micka.
- Oto nasza mistrzyni w rzucie oszczepem! – krzyczę z uśmiechem.
- Co? Nie myślę, żebym była taka dobra. Po raz pierwszy w życiu nim rzucałam – śmieje się.
- Nie kłam. Świetnie ci to wychodziło. Widziałem. Wszyscy się na ciebie patrzyli z podziwem. W tym ja.
- Ale naprawdę. Nigdy nie miałam w ręku oszczepu.
- To najwidoczniej wrodzony talent – śmieje się blondyn.
- Być może. A tobie co najlepiej wychodzi? – pyta z zaciekawieniem.
- Chyba strzelanie z łuku – odpowiada niepewnie. Przy mnie zachowywał się trochę inaczej.
-  No jak jesteś taka wychudzona. Oszczep też do lekkich nie należy.
- Niby tak – zgadza się z chłopakiem.
- No cóż. Cieszę się, że odkryliście w czym jesteście najlepsi – przerywam im.
- A ty co pokazałeś na swoim pokazie indywidualnym? – pyta dziewczyna.
- Ja strzelałem z łuku jak Tanner.
- Ile wtedy dostałeś punktów? Dziesięć?
- Tak. Nie miałem z tym jakiś problemów. Mam nadzieję, że wam pójdzie podobnie lub nawet lepiej.
- Postaramy się – odpowiadają jednocześnie.
            Siedzimy w salonie długo i opowiadamy o tym jak nam minął dzień. Później dołącza do nas Sophie i chwali się nam swoją przygodą w centrum handlowym.
            Wieczorem Emily nagle gdzieś znika. Zaglądam do jej pokoju, ale nikogo tam nie zastaję. Pukam do łazienki – również cisza. Gdzie ona może być. Wchodzę do salonu. Kolacja jest już gotowa, a Sophie, Tanner i Mick również zastanawiają się nad zniknięciem dziewczyny.
- Chyba wiem gdzie może być – oświadcza blondyn po czym opuszcza salon.
            Postanawiam mu zaufać i po chwili widzę ich razem. Siadają do stołu. Brunetka szybko zjada kolację i chowa się w swoim pokoju. Chyba nie ma humoru na rozmowy. Ciekawy jestem co się stało. Kiedy kończę jeść, biorę kąpiel i kładę się spać. Mam problemy z zaśnięciem. Poddaję się i biorę w rękę jakąś książkę i udaję się do salonu. Patrzę na zegarek jest czwarta. Patrzę na drzwi do pokoju Emily. Nie. Nie mogę tam teraz wejść, ale chciałbym… Otrząsam się z myśli o dziewczynie i biorę się za czytanie książki. Za długo jednak jej nie czytam, bo około piątej ze swojego pokoju wychodzi właśnie osoba, która skradła mi serce. Uśmiecham się do niej.
- Czemu nie śpisz mała?
- Nie mogę zasnąć – kręci głową.
- Jakieś problemy?
- Nie wiem. Może. A ty, czemu nie śpisz?
- Musiałem coś załatwić – kłamię – i już nie mogłem zasnąć, więc siedziałem i czytałem książkę do momentu aż weszłaś – patrzę na nią.
- Przepraszam – czuje się winna.
- Nic się nie stało – uspokajam ją. – Nie przepadam za czytaniem – śmieję się. – Teraz przynajmniej nie będę się nudził.
            Rozmawiamy o różnych rzeczach. Czasem przestaję jej słuchać, ponieważ zapatruję się w jej oczy i myślę o tym co może czekać nas w przyszłości. Marzę o tym, aby z nią być. Tak bardzo jej pragnę. W pewnym momencie dziewczyna pyta mnie o książkę, którą czytałem. Opowiadam jej trochę o niej, a ta zasypia. Wygląda tak słodko. Biorę koc w rękę, przykrywam ją i całuję w czoło. Zależy mi na niej. Naprawdę.
            O ósmej zaczynamy jeść śniadanie. Emily nadal śpi, ale Tanner właśnie ją budzi.
- Wstawaj kochana – denerwują mnie te słowa. – Już nowy dzień. Czemu nie jesteś w swoim pokoju?
- Nie mogłam zasnąć i wyszłam na chwilę… - ziewa.
- Chyba zanudziła ją moja historia o książce, którą czytałem – śmieję się.
- Siedzieliście tutaj razem? – pyta.
- Tak. Nie mogliśmy zasnąć to razem porozmawialiśmy.
            Chłopak robi skwaszoną minę, a mnie to poprawia nastrój. Nie pozwolę, aby on mi ją odebrał. Dziewczyna podnosi się i przebiera, a następnie dosiada się do nas. Zjada śniadanie i razem z blondynem udają się na szkolenie, a ja zaraz spotkam się Celine. Przeczesuję włosy i zjeżdżam windą na parter. Tam już przy wyjściu czeka na mnie stylistka. Uśmiecham się do niej, a ona odwzajemnia uśmiech. Przytulamy się do siebie i wychodzimy na Kapitol. Idziemy w stronę parku i wypytuję ją o Micka. Dziewczyna chwali mi się, że jak wróciła z mojego tournee spędzała z nim dużo czasu. Bardzo podobało im się wspólne towarzystwo, że w końcu doszło do czegoś więcej. Nawet nie wie jak bardzo jestem mu wdzięczny za to, że sprawił, że moja przyjaciółka jest z nim szczęśliwa. Naprawdę się cieszę. Za to dziewczyna zauważa, że podoba mi się Emily i również zadaje mi mnóstwo pytań na jej temat.
- Emily – wzdycham. – Broniłem jej w szkole. Wiesz… wyśmiewali się z niej, ponieważ nie była taka jak wszyscy. Ubierała się skromnie, była cicha, pilna i wiecznie pomagała swojemu ojcu. Jest naprawdę bardzo mądra. Jest też miła, urocza… Przy niej czuję… brakuje mi słów – mówię z wielkim uśmiechem na twarzy, a Celine się śmieje.
- Jak widzę ona naprawdę ci się podoba – mówi z uśmiechem. – Chyba nawet przy Katy nie byłeś aż tak szczęśliwy.
- Przy Emily wariuję ze szczęścia. Od wygranej igrzysk ani razu się tak nie czułem jak teraz.
- Dziewczyna nawet nie zdaje sobie sprawy co zrobiła – czochra moje włosy.
            Tak. Nie wie, jak na mnie wpłynęła. Sprawiła, że znowu na mojej twarzy pojawił się prawdziwy uśmiech. Moi rodzice będą jej bardzo za to wdzięczni. Chcę im to jak najszybciej opowiedzieć. Dzielimy się z Celine jeszcze innymi historiami, które nas spotkały.
            Wracam wieczorem. Jest już po dwudziestej pierwszej. W salonie widzę tylko Tannera. Wygląda na załamanego. Postanawiam zagadać:
- Coś się stało?
- Nic – odpowiada oschle.
- Faktycznie nic się nie stało – kpię. – Dla zabawy patrzysz załamanym wzrokiem w ziemię.
- Co cię to obchodzi? – pyta z agresją.
- Trochę spokojniej kolego. Jestem twoim mentorem. Chcę ci pomóc.
- Jak ty to robisz, że się z nią tak dobrze dogadujesz – wskazuje głową drzwi do pokoju Emily.
            A więc to o nią chodzi. Teraz już nie mam ochoty na rozmowę z nim. Ona mnie się podoba i na pewno nie pomogę mu jej zdobyć.
- Nie wiem.
- Jestem głupi. Jak ja mogłem na nią nakrzyczeć? – obwinia się. Zresztą bardzo dobrze. Jak mógł na nią krzyczeć?!
            Nie odpowiadam mu. Idę do łazienki i biorę szybki prysznic. Patrzę na zegarek. Jest po dwudziestej drugiej. Wychodzę ze swojego pokoju. Nikogo już nie ma. Pukam do drzwi do pokoju brunetki. Nikt nie odpowiada, jednak postanawiam wejść do środka. Na łóżku widzę smacznie śpiącą Emily. Podchodzę do niej. Wygląda tak słodko. Odgarniam włosy z jej twarzy i głaszczę po policzku.
- Obiecuję, że zawsze będę cię chronić – szepczę i całuję ją w policzek.
            Jeszcze chwilę się jej przyglądam i wracam do swojego pokoju. Chowam się pod kołdrą z myślami o brązowookiej. Za dwa dni wyląduje na arenie. Jak ja to wytrzymam?
---
Perspektywa Emily:

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział XVII - Zakochałem się

            Dzisiaj są dożynki. Jestem ciekawy kogo wylosują. Leżę jeszcze chwilę w łóżku rozmyślając nad dzisiejszym dniem i po chwili idę do łazienki. Obmywam twarz, myję zęby, czeszę włosy i ubieram garnitur. Schodzę na dół i zastaję rodziców z gotowym śniadaniem. Zapraszają mnie gestem do siebie i się do nich dosiadam. Jemy w ciszy. Nie chcę rozmawiać o tym co teraz myślę. Raczej rzadko to robię.
            Jakoś po dziesiątej wychodzę na krótki spacer po Wiosce Zwycięzców. Spotykam Edwarda, który mówi, że musi mi coś powiedzieć.
- Harry sam będziesz przygotowywać trybutów – mówi poważnie.
- Co? Czemu? – pytam lekko zaskoczony.
- Nadal uważają, że jestem niezrównoważony. Byłem mentorem tylko dlatego, bo byłem bardziej stabilny psychicznie niż moja siostra.
- Ale ja nie dam rady sam – trzęsą mi się ręce.
- Dasz radę – kładzie rękę na moim ramieniu. – Jesteś mądry, wiele przeżyłeś. Na pewno dobrze ich przygotujesz.
- No nie wiem… - spuszczam głowę na dół.
- Ja w ciebie wierzę. Celine i Sophie również.
            Nie wierzę w to co przed chwilą powiedział Edward. Ja na pewno ich nie przygotuję dobrze. Nie mam doświadczenia. Jestem za młody. A jak wylosują trybuta ode mnie starszego? On mnie nie będzie chciał słuchać. W mojej głowie pojawiają się różne myśli na temat mojego samodzielnego mentorstwa. Boję się, że nie dam rady. Teraz przejmuję się dożynkami jeszcze bardziej.
***
            Idę pod Pałac Sprawiedliwości. Widzę wielu ludzi, którzy są wystraszeni. Młodsze dzieci płaczą wraz z rodzicami. To bardzo smutny widok. Spuszczam głowę i udaję się za scenę. Tam zastaję Sophie. Przytulamy się do siebie. Kobieta strzepuje kurz z mojego ramienia.
- I jak się czujesz? - patrzy z  troską
- Lekki stres?
- Spokojnie. Pomogę ci – uspokaja mnie, a ja robię krzywy uśmiech.
            Opiekunka wychodzi na środek sceny, a ja staję z tyłu na jej skraju. Chcę zobaczyć reakcję wylosowanych trybutów. Oczywiście na początku oglądamy film o Mrocznych Dniach. Następnie Sophie zaczyna losować dziewczyny. Wtedy słyszę imię trybutki:
- Emily Ature! – z tłumu wychodzi brunetka w białej sukience z koronką na plecach. Po raz pierwszy widzę ją w tak poukładanych włosach. Uśmiecham się lekko. Wygląda prześlicznie, ale zaraz... Została wylosowana. I z czego ja się cieszę? Spuszczam głowę i już tylko słucham co mówi Sophie.
- A teraz czas na mężczyzn! - następuje chwila ciszy. – Tanner Bel!
            Tanner Bel? Zaraz czy to nie ten najpopularniejszy chłopak w szkole, na którego leci każda dziewczyna? Ten pustak, który myślisz, że jest wspaniały? Świetnie! Trafił mi się cudowny podopieczny!
            Sophie przedstawia tegorocznych trybutów. Wtedy unoszę głowę. Tanner jest wysokim, umięśnionym blondynem. Teraz nie wygląda najlepiej. Ręce się mu trzęsą. Czego innego można się było po nim spodziewać? Następnie udają się do pomieszczeń w których będą się żegnać ze swoimi rodzinami, a ja razem z Sophie idziemy do pociągu. Nadal nie mieści mi się to w głowie, że wylosowano Emily i Tannera. Ciekawy jestem jaka ona jest. Zawsze tylko ją broniłem, ale nigdy nie miałem okazji z nią porozmawiać. Za to z chłopakiem nie mam ochoty rozmawiać, ale muszę. Nie chcę mieć go przecież na sumieniu.
            Wchodzę do swojego przedziału i się przebieram. Ubieram czarny T-Shirt i spodnie. Przeczesuję włosy ręką. Przyglądam się sobie w lustrze. Czy na pewno dobrze wyglądam? Zaraz. Co mi odbiło? Czy? Nie. Czy to możliwe, że się przejmuję czy spodobam się Emily? Ale dlaczego? Jak? Nie rozumiem.
            Wychodzę z przedziału i już widzę trybutów. Na mój widok kończą rozmowę. Dziewczyna mi się przygląda. Ma duże, ciemne oczy. Próbuję się jej długo nie przyglądać i zaczynam rozmowę:
- Wszyscy jesteśmy tacy młodzi, a spotkał nas tak okropny los – wzdycham.
- Ty wygrałeś – mówi Tanner. – Ja spróbuję zrobić to samo.
            Co z tego, że wygrałem? Nawet nie wie co przeżywałem po wygranej i nadal przeżywam.
- Widzę, że jesteś dobrze nastawiony – staram się mówić zwykłym tonem. Spoglądam na Emily – A jak twoja koleżanka? Też chce wygrać?
- Oczywiście – po raz pierwszy słyszę jej głos. Jest taki delikatny. – Nie chcę, aby moja mama znowu straciła dziecko na igrzyskach.
- Ach tak. Miałaś brata. James? – udaję niepewnego.
- Tak – spuszcza głowę.
- Był bardzo dobrym zawodnikiem – wspominam dzień, kiedy oglądałem jego igrzyska przed swoimi. – Oglądałem jego igrzyska… Chcecie obejrzeć dożynki w innych dystryktach?
 - Tak – odpowiadają jednocześnie.
            Sam jestem bardzo ciekawy kogo wylosowano w innych dystryktach. Siadamy razem na kanapie i uruchamiam telewizor. Dystrykt pierwszy. Nie wierzę. Will, chłopak, który chciał mnie zabić zgłasza się na trybuta. Zgłosił się z mojego powodu czy chciał po prostu jak każdy z jego dystryktu zabłysnąć? Mam nadzieję, że to drugie, ale teraz boję się o Emily. Nadal nie rozumiem co się ze mną dzieje. Przecież jej nie znam na tyle by się o nią martwić. Co mi jest? Otrząsam się i wracam do oglądania dożynek. Już jest dystrykt trzeci. Żałuję, że się zamyśliłem. Ale jeszcze zobaczę zawodowców. Będę mógł ich ocenić. W Siódemce trybuci wyglądają tak jak typowi zawodowcy. Moi podopieczni są w jeszcze większym niebezpieczeństwie. Pozostali wylosowani nie zapadają mi w pamięć. Siedzimy chwilę w ciszy, po czym się ich pytam:
- I co myślicie? Według mnie powinniście dać radę – mam nadzieję, że dadzą, a raczej Emily.
- Bardzo w nas wierzysz – oświadcza Tanner z lekko przerażoną miną.
- Trzeba do wszystkiego podchodzić pozytywnie! – mówię, kiedy na twarzy dziewczyny też zauważam niepokój.
- Nawet jeśli jedno z nas może umrzeć? – pyta.
- Tak – odpowiadam z przekonaniem. – Na ostatnich igrzyskach tak robiłem i pomogło – na początku tak. Teraz ten pozytywizm lekko opadł…
            Dziewczyna wstaje i idzie do swojego przedziału. Po chwili Tanner robi to samo. Zostaję sam. Siedzę tak na kanapie i patrzę na swoje ręce. Myślę o dzisiejszym dniu. Emily wydaje się w porządku. Polubiłem ją, ale z Tannerem raczej będzie trudniej. W szkole nie pokazywał swojej dobrej strony. Tutaj jak na razie również nie jestem w stanie jej zauważyć. Idę do swojego przedziału. Wchodzę do łazienki i biorę prysznic. Na moje nagie ciało leci ciepły strumień wody. Zranione miejsca lekko mnie pieką. I tak nie jest źle. Przez pierwsze dni po moim wyjściu ze szpitala każda kąpiel była udręką. Nie mogłem wytrzymać z bólu. Po prysznicu ubieram czarne bokserki i rzucam się na łóżko, starając się o myśleć o niczym.
            Budzę się około ósmej. Ocieram twarz rękoma i patrzę się w sufit. Jak minie dzisiejszy dzień? Podnoszę się z łóżka i ubieram biały sweter i czarne spodnie. Idę na śniadanie. Przy stole jak na razie jest tylko Sophie. Rozmawiamy o nowych trybutach. Opiekunka uważa, że są bardzo mili i uroczy. Ja zaś mówię o tym, że mają nawet szanse na wygraną. W pewnym momencie do pomieszczenia wchodzi Tanner. Drapie się po głowie i siada naprzeciwko mnie. Przyglądam mu się, a ten bierze w rękę chleb i zaczyna sobie szykować jedzenie. Cały czas go obserwuję. Trzęsą mu się ręce. Gdzie ta jego wiara w siebie? Czy w szkole tylko udawał takiego pewniaka? Z tych myśli odciąga mnie wchodząca Emily. Zasłania swoją małą dłonią usta. Wygląda na niewyspaną. Siada do stołu obok Tannera i robi wielkie oczy na widok jedzenia. Zachowuje się jakby nigdy tyle nie widziała. Śniadanie spożywa bardzo łakomie. Cicho chichoczę na ten widok, ale na szczęście dziewczyna tego nie zauważa.
            Kiedy jesteśmy na miejscu na dworcu widać tłum kapitolińczyków. Jest tak samo jak rok temu. Wszyscy się cieszą na widok trybutów z których przeżyje tylko jeden. Wspaniale… Podopieczni idą do swoich stylistów, a ja z początku nie wiem gdzie mam się udać. Na szczęście spotykam Finnicka, który zaprowadza mnie do sali dla mentorów. To pomieszczenie jest ciemne i znajduje się w nim parę telewizorów na których już są wyświetlone trybuny. Kapiotlińczycy są bardzo podekscytowani. Nie rozumiem ich. W końcu na telewizorach pojawiają się trybuci. Will i dziewczyna, która chyba też się zgłosiła wyglądają na bardzo dobrych zawodników. Towarzyszka ma groźną minę i wygląda na siedemnaście lat. Trybuci z Dwójki również wyglądają nieźle. Chłopak jest bardzo umięśniony, a dziewczyna wygląda podobnie jak ta z jedynki. W Trójce nie ma się czego obawiać. W Czwórce chłopak również jest umięśniony, a dziewczyna ma czternaście lat. Tak mi mówi Finnick. Nareszcie pojawia się Emily i Tanner. Są przebrani za konduktorów. Brunetka ma na twarzy ogromny, promienny uśmiech. Czuję coś dziwnego w środku i mimowolnie unoszę kąciki swoich ust. Aby pozbyć się tego uczucia kieruję swój wzrok na Tannera. Ma poważną minę. Próbuje udawać silnego. Niestety w jego oczach bardzo łatwo wykryć strach. Finnick mnie szturcha.
- Co cię tak nagle uszczęśliwiło? – śmieje się. – Czyżby podobała ci się tybutka, której jesteś mentorem? – unosi brew.
- Przestań. To by było głupie – mówię, bo to jest głupie. Ona nie może mi się podobać.
- Może i głupie, ale jak wygra to czemu nie?
            Szczerze ma rację, ale skąd mam pewność, że ona to wygra. Tak jest inteligenta, ale musi też być zwinna i musi dobrze się bronić. A co jak nigdy nie miała kontaktu z bronią? Co wtedy będzie? Nie przeżyje jeśli nie będzie umiała się bronić przed innymi.
            Po pokazie wjeżdżam windą na nasze piętro i wchodzę do salonu. W środku jest już Sophie. Siedzimy w ciszy i czekamy na trybutów. Kiedy wchodzą obsypujemy Emily pochwałami, zaś Tannera krytykujemy. Powinien się uśmiechać, jeśli chce zdobyć serca sponsorów. Podopieczni się do nas dosiadają i zaczynamy rozmowę. Tanner pyta mnie o moje igrzyska, więc opowiadam wszystko od początku, co czułem itd. Jednak w połowie mojego opowiadania chłopak wychodzi. Sophie czyni to samo kiedy dochodzę do momentu walki z przyjaciółmi. Ona doskonale wie co czułem i wiem, że za tym nie przepada. Ale Tanner jak był ciekawy to mógłby zostać. Szkoda trochę. Zaczynam go trochę lubić… Emily zaś słucha mnie z zaciekawieniem. Kiedy zostajemy w dwójkę pytam się jej ze śmiechem:
- Wytrzymasz do końca?
- Pewnie. Jestem ciekawa – nie spuszcza ze mnie wzroku. Robi mi się ciepło. Nie czułem się tak przy Katy. Czemu przy niej jest inaczej? Ciekawe czy zdaje sobie sprawę, jak się teraz czuję.
            Dochodzę do momentu kiedy musiałem zabić Katy. Szkoda, że do tego doszło, ale teraz mnie to już tak nie boli. Jeszcze niedawno tak, ale przy Emily to już nie wywołuje takich samych uczuć. Kiedy dochodzę do końca igrzysk oświadczam:
- I tak to wyglądało. Mam nadzieję, że ciebie spotka inny los – mówię całkowicie szczerze. Nie chcę, aby cierpiała. – Jak tam w szkole? – zmieniam temat. – Nadal się naśmiewali?
- Tak, ale nie obchodziło mnie to za bardzo – macha ręką.
- Tanner w szkole wydawał się inny niż jest tutaj – ciekawy jestem czy ona też to zauważyła.
- Oooo tak – czyli jednak. – Ale to pewnie przez te igrzyska. On bardzo się boi. Widać to po nim – patrzy w swoje ręce, którymi się bawi.
- Nie spodziewał się, że go wylosują.
- Dokładnie.
- No cóż. Nie wszystko musi się układać po jego myśli… Nie powinnaś iść spać? – mówię patrząc na zegarek. Choć naprawdę wolałbym, aby jeszcze ze mną posiedziała.
- Może, ale mi się nie chce.
            „Może, ale mi się nie chce”. Chciałbym, aby powodem tego „nie chcę” był ja, ale czy tak jest naprawdę to nie wiem.
- Mnie też – śmieję się, a dziewczyna do mnie dołącza. Ma taki uroczy uśmiech. Chyba się w niej zakochałem. Ona musi wygrać, a ja muszę ją do tego jak najlepiej przygotować.
            Siedzimy w ciszy. Patrzymy się po sobie. Po raz kolejny moją uwagę przykuwają jej wielkie, brązowe oczy.
- Masz bardzo ładne oczy. Pewnie każdy ci to mówi – uśmiecham się do niej.
- Tak… Za to ty masz urocze loczki – śmieje się, a ja do niej dołączam.
- Nie uwierzysz, ale jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi. Wszyscy zawsze zwracają uwagę na moje mięśnie. To jest trochę denerwujące. Wiele razy słyszałem, że to mi pomoże wygrać, a ja uważam, że gdybym był tylko silny nie wygrałbym tych igrzysk.
- No tak. Trzeba być też bardzo inteligentnym i ty taki jesteś.
Czy mi się zdaje czy ona ze mną flirtuje?
-Dziękuję. Ty też jesteś, ale chyba powinnaś jednak iść spać – mówię, kiedy zauważam, że zbliża się pierwsza. – Musisz się wyspać.
-Dobrze.
            Odprowadzam ją do pokoju i życzę kolorowych snów. Dziewczyna się uśmiecha, a ja znowu mam dziwne uczcie w środku. Jestem szczęśliwy. Ona jest cudowna i jeśli dobrze zauważyłem to chyba też się jej podobam. Z nią jest inaczej niż z Katy. Emily jest nawet od niej lepsza. Przy Katy nie czułem motylków w brzuchu, a przy brunetce dostaję szału. Idę do łazienki i biorę szybki prysznic. Na twarzy nadal mam wielki uśmiech. Rzucam się na łóżko i wzdycham z zadowolenia. Zrobię wszystko by ją zdobyć i ocalić. Ona musi wygrać. Musi.
---
Perspektywa Emily:
---
Doszliśmy już do igrzysk Emily. Co o tym myślicie? Podobało wam się?

Pozdrawiam xx
Lydia Land of Grafic