piątek, 23 maja 2014

Rozdział XIII - Rodzina najlepsza na problemy

-Dobry wieczór – odpowiadam z lekkim zaskoczeniem, drapiąc się za głowę.
-Przyszłam porozmawiać. Wybacz, że tak późno – dopowiada na widok mojej zdziwionej miny. – Po prostu jak usłyszałam, że wróciłeś musiałam przyjść jak najwcześniej mogłam.
-Tak. Rzeczywiście jest bardzo wcześnie – lekko się śmieję, a kobieta delikatnie podnosi kąciki swoich ust. – Możemy porozmawiać na zewnątrz? – proponuję. – Nie chcę budzić rodziców.
-Dobrze – kobieta skina głową, a ja zamykam za sobą drzwi.
-Więc co sprawiło, że przyszła do mnie pani o tej porze? Nie mogło to zaczekać do rana?
-Bardzo cię przepraszam Harry. Chciałam już z tobą porozmawiać po igrzyskach, ale najpierw wiedziałam, że nie będziesz w stanie normalnie rozmawiać, później wyjechałeś, więc dopiero teraz nadarzyła się okazja – kręci głową, łapiąc się za szyję.
-Rozumiem. Domyślam się, że chce pani porozmawiać o Katy?
-Tak – spuszcza wzrok.
-Co chciałaby pani wiedzieć?
-Em… nie wiem. Co do niej czułeś? Jak zareagowałeś na to co się wydarzyło na arenie? Przyznam, że mnie zaskoczyło jej zachowanie. Nigdy bym nie pomyślała, że będzie próbowała cię zabić…
-Och… Katy… - wzdycham. - Była cudowna. Z początku nic do niej nie czułem. Wydawała się niemiła. Później chciałem się z nią tylko przyjaźnić, ale była taka śliczna i okazała się cudną osobą, która była trochę niepewna siebie, ale również miła i urocza – uśmiecham się razem z kobietą. – Zakochałem się w niej. Byłem z nią szczęśliwy, ale to co zrobiła na arenie bardzo mnie zszokowało. Teraz nawet trudno jest mi sobie wybaczyć to co zrobiłem. Mogłem dać się zabić. Przynajmniej nie miałbym teraz wyrzutów sumienia – patrzę w ziemię.
            Kobieta głaszcze mnie po plecach.
-Harry. To nie twoja wina. Ona cię do tego zmusiła. Mogła inaczej postąpić. Przecież nie musieliście ze sobą walczyć. To był jej wybór. Oczywiście czuję się okropnie z jej śmiercią i przez pierwsze dni po tym nie byłam ci w stanie wybaczyć – kręci głową. – Ale później zrozumiałam, że nie miałeś wyjścia. Chciałeś przeżyć, wrócić do swojej rodziny. Tak jak ona. Gdyby ciebie zabiła twoi rodzice czuliby się tak samo. Najwidoczniej musiało się tak stać.
            Przyznam, że jestem lekko zaskoczony jej odpowiedzią. Spodziewałem się raczej, że będzie mnie wyzywać od bezdusznych morderców.
-Spokojnie Harry. Już się na ciebie nie gniewam. Może nawet lepiej, że tak późno o tym rozmawiamy.
-Bardzo mi przykro. Katy naprawdę była cudowna, a ja nie chciałem jej śmierci – czuję się okropnie.
-Harry – uśmiecha się i przejeżdża mi kciukiem po policzku. – Wszystko już jest w porządku. Przemyślałam całą sprawę i dobrze, że to ty wygrałeś. Zasłużyłeś na to chyba najbardziej ze wszystkich. Myślę, że dobrze przygotujesz do walki na arenie nowych trybutów – uśmiecha się.
            Przyznam dodaje mi to otuchy. Rozmawiamy jeszcze na temat Katy. Jej matka jest bardzo miła i opowiada mi różne historyjki z dzieciństwa blondynki. Jest bardzo silna. Ciekawy jestem czy moja mama też by się tak spokojnie zachowywała będąc w pobliżu osoby, która zabiła jej dziecko.
***
            Do kuchni wchodzi moja mama. Na jej widok uśmiecham się od ucha do ucha i się do niej przytulam. Kobieta jest lekko zaskoczona moim zachowaniem. Po prostu mam dobry humor. Chwilę później pojawia się mój ojciec. Mówię im, aby zaczekali w jadalni, a ja zaraz przyniosę im jedzenie. Uważają, że jestem dla nich za dobry. Zawsze to oni szykowali dla mnie śniadanie. Nadszedł czas na zmiany. Kiedy jesteśmy razem przy stole opowiadam im o wczorajszej wizycie mamy Katy. Są tym zaskoczeni tak bardzo jak ja wtedy. Najwidoczniej bardzo potrzebowała tej rozmowy. Pewnie też chciała wiedzieć czy jest mi przykro z powodu jej śmierci. Chciała też powiedzieć, że nie ma mi tego za złe i może chciała się upewnić, że dobra osoba wygrała igrzyska… Chociaż czy ja wiem czy dobrze, że wygrałem te igrzyska i czy na to zasłużyłem? Już trudno. Wyszło jak wyszło. Teraz muszę zająć się rodziną, a już niedługo trybutami. Jak się będę czuł kiedy będę oglądał ich zmagania na arenie?
***
            Minęło już sporo czasu od rozmowy z mamą Katy, a do tournee coraz bliżej. Dzisiaj przyjdą do mnie Sophie, Celine i Edward, aby przedyskutować jego przebieg. Jak się będę czuł patrząc w twarze rodzin poległych? Paru z nich przecież zabiłem, a oni mieli takich samych rodziców jak ja. Oni też czekali na powrót swoich dzieci, a musieli zobaczyć ich śmierć. Okropne. Planuję również zobaczyć się z Chrisem, kiedy będziemy w Kapitolu. Jestem ciekawy jak sobie radzi od momentu mojego wyjazdu. Jest z nim lepiej czy może wrócił do tamtego miejsca, które tak źle na mnie zadziałało?
            Wstaję z łóżka i zakładam biały T-Shirt i szare spodnie. Schodzę powoli po schodach na dół i zaczynam szykować śniadanie. Miło spędzam poranek z rodzicami, rozmawiając o zbliżającym się tournee. Mama się o mnie martwi, aby zawodowcy nie zrobili mi krzywdy. O 10.00 słyszymy pukanie do drzwi. Nie sądziłem, że pojawią się tak szybko, ale wpuszczam przyjaciół do środka i gestem zapraszam ich, aby usiedli na kanapie w salonie. Najpierw długo się przyglądają pokoju, ale w końcu Edward się odzywa i zaczyna mi tłumaczyć jak mniej więcej będzie wyglądać tournee. Będę jeździł od dystryktu dwunastego do Kapitolu i wygłaszał mowę w każdym dystrykcie. Na szczęście nie będę musiał improwizować, ponieważ Sophie napisała mi tekst. Nie sądzę, abym sam dał radę coś wymyślić, więc jestem jej bardzo wdzięczny. Zadaję parę pytań na temat dystryktów, które odwiedzę. Edward mnie uspokaja, że poza dystryktami zawodowców nie mam czym się przejmować. Mimo, że zabiłem ich dzieci oni powinni zrozumieć. Tym bardziej, że zabijałem w celu obrony, a nie dla przyjemności. Niestety takie już są igrzyska.
            Popołudniu żegnam się ze swoją ekipą i wychodzę na spacer po dystrykcie. Zatrzymuje mnie parę osób. Chwilę z nimi rozmawiam na temat igrzysk. Przykre jest to, że nie rozumieją jak się czułem kiedy musiałem zabić pierwszych trybutów, a później swoich przyjaciół. Niby wiedzą, że stracić kogoś jest okropnie bolesne, ale mówią, że te luksusy co teraz mam są wynagrodzeniem za to co musiałem przeżyć na arenie. Może tak, ale to nigdy nie zastąpi cudownej dziewczyny, przyjaciół. Tego nie da się oddać.
            Wracam do domu około dwudziestej pierwszej. Jestem trochę zdołowany. Mama to zauważa i woła mnie, abym usiadł obok niej na kanapie i się wyżalił. Mówię jej o wszystkim co czuję. O tym, że martwię się tournee i ból, który miałem po igrzyskach do mnie powraca. Nie chcę, aby wszystko się powtórzyło, ale powoli wracam do tego myślami. Doskonale wiem jak wtedy wyglądałem i jak tym zraniłem rodziców, ale znowu czuję w sobie pustkę i potrzebę zrobienia czegoś z tym. Tylko nie wiem co mogę zrobić. Tato zauważa nas razem wtulonych w siebie. Podchodzi do nas i oferuje mi spacer po lesie jutro. Zgadzam się. Może to mi pomoże. Rozmowa z nim w naszym ulubionym miejscu pełnym wspomnień.
            Idę do swojego pokoju, kładąc rękę na szyi. Jestem zmęczony chociaż nic dzisiaj nie robiłem. Udaję się do łazienki i biorę długi prysznic. To jakoś pomaga mi zapomnieć o problemach i mnie relaksuje. Umyty nakładam bokserki i przyglądam się sobie w lustrze. Widzę wielki tatuaż „Stay strong” to sprawia, że lekko podnoszę kąciki swoich ust. Następnie poprawiam włosy, ponieważ delikatnie zakrywały mi twarz. Patrzę na blizny, które mam na obu rękach. Szkoda, że już chyba na zawsze zostaną. Wychodzę ze spuszczoną głową z łazienki i rzucam się na swoje łóżko. Mam nadzieję, że wyjście do lasu sprawi, że poczuję się lepiej.
            Budzę się, a nad sobą widzę ojca z tacą.
-Nie musiałeś – drapię się po głowie.
-Pomyślałem, że może sprawi ci to przyjemność – uśmiecha się.
-Oczywiście, że sprawiło! – podnoszę się z łóżka i przytulam do ojca.
-To szybko jedz i zaraz wychodzimy – klepie mnie po plecach, a ja wykonuję jego polecenie.
            Chwilę później znajduję się już na dole ubrany w czarną bluzę i szare spodnie. Tato czochra moje włosy i całuje moją matkę na pożegnanie. Ja również ją całuję w policzek. Ta głaszcze mnie kciukiem po policzku i życzy dobrej zabawy. Uśmiecham się do niej i szybko dołączam do taty, który już jest za drzwiami.
            W drodze do lasu popychamy siebie nawzajem i się śmiejemy. W pewnym momencie wpadam na jakąś dziewczynę, Emily. Wygląda bardzo ładnie. Włosy jak zwykle ma niepoukładane, a jej oczy… Są takie piękne! Chciałbym ją kiedyś lepiej poznać, ale nie wiem czy kiedyś będę miał okazję. Teraz jestem z tatą, a dziewczyna wygląda na trochę speszoną. Pomagam jej wstać i wystawiam swoje zęby, a brunetka spuszcza głowę i szybkim krokiem udaje się do szkoły. Wzdycham, a ojciec się ze mnie śmieje, klepiąc mnie po plecach.
-Już zapomniałeś o Katy?
-Co? – wybija mnie z moich myśli. – Nie…
            Ten tylko się na mnie patrzy.
            Jesteśmy już w lesie w miejscu naszych ćwiczeń. Rozmawiamy o wielu różnych sprawach i spędzamy miło czas. Tak to sprawia, że zapominam o wszystkich swoich zmartwieniach. Szarpiemy się i dużo się przy tym śmiejemy. Kocham go.
            Wieczorem siedzę między rodzicami z wielkim uśmiechem. Jestem szczęśliwy, że ich mam i że wszystko wróciło do normy. Czuję się tak samo jak przed igrzyskami. Jest cudownie. Mogę z nimi spędzać tyle czasu ile chcę i odwdzięczyć się za wszystko co dla mnie zrobili.
***
            Już dzisiaj zacznie się tournee. Jestem trochę zdenerwowany, ale myślę, że bardzo dobrze spędziłem czas przed nim. Siedzę na łóżku przed walizkami i rozglądam się po pokoju. Czochram swoje włosy i powoli schodzę z bagażami na dół. Słyszę pukanie do drzwi i ujawnia mi się Edward. Zaczynam żegnać się z rodzicami. Długo się do nich przytulam i całuję matkę w policzek. Ojciec targa mnie za włosy i chwilę później idę już z Edwardem na dworzec.
-Jak się czujesz? – pyta.
-Myślę, że dobrze. Rodzina potrafi sprawić, że zapomina się o problemach – patrzę w niebo z uśmiechem.
-Pewnie tak… - spuszcza głowę. No tak przecież on większość swojej rodziny stracił.
-Jak się czułeś przed swoim tournee? – pytam.
-Byłem trochę przerażony. Na pewno nie wyglądałem jak ty. Ja wtedy jeszcze brałem narkotyki. Dobrze, że ciebie to nigdy nie spotka.
            Edward nic nie wiedział o mojej przygodzie w Kapitolu. Zaczynam mu ją opowiadać, a ten jest bardzo zaskoczony moim zachowaniem. Nie spodziewał się, że tak postąpię. Myślał, że jestem dużo silniejszy. Wiedział, że było ze mną źle po wygraniu igrzysk, ale nie sądził, że aż tak. Ale stwierdza, że i tak jestem od niego lepszy, ponieważ szybko zrozumiałem swoje błędy.
            Siedzimy razem w pociągu i opowiadamy sobie różne zabawne historie. Nawet Sophie. Przed igrzyskami była bardzo poważna, ale teraz się trochę rozluźniła. To dobrze. Wolę ją taką. Celine mówi, że trochę się zaniedbałem przez ostatni czas i będzie musiała mi trochę podciąć włosy. Żałuje, że nic nie może zrobić z moim bliznami. Wyglądają trochę dołująco, ale Edward twierdzi, że one idealnie pokazują jak cierpiałem.
            Jest już wieczór, a ja jestem wykończony. Dopiero jutro będziemy w dystrykcie dwunastym. Uciekam do swojej sypialni i szybko zamykają mi się oczy. Jestem ciekawy przebiegu tournee, ale teraz muszę się zrelaksować i nie powinienem się tym przejmować, a wszystko powinno pójść dobrze.
---
Rozdział niezbyt ciekawy, ale musiałam zrobić jakieś wprowadzenie do tournee. Obiecuję, że sam przebieg tournee postaram się napisać naprawdę ciekawie. Będę musiała wysilić swoją wyobraźnię. ;) Jak zauważyliście jakieś błędy lub macie rady to zapraszam do powiedzenia mi o tym. Czekam na wasze opinie w komentarzach. :))
W przyszłym tygodniu wyjeżdżam na zieloną szkołę, więc nowego rozdziału spodziewajcie się po 30 maju. :))

Pozdrawiam xx

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny jak zwykle :D Znalazłem małe błędy, które zaraz wymienię i mam nadzieje, że się nie obrazisz :C :).
    Może to mi pomorze. - Pisze się ''pomoże'' :d Przez 'ż' :D
    Wyglądała bardzo ładnie. Włosy jak zwykle miała niepoukładane, - a tutaj pomyliłaś czasy. :D Ale tak ogólnie to świetnie! Może mało się tutaj działo, ale jest fajnie! Błagam, opisz ślicznie Tournee w dystryktach zawodowych <3 Oni są moimi ulubieńcami <3 A szczególnie Dystrykt Pierwszy <3 Może ktoś dostanie butelką w głowę. Może stanie się jakaś krzywda... hyhyh xD Już niedługo Harry będzie chciał Emily <3 Weź... ; _: Znowu mam zboczone myśli xD Nadal żałuje, że Harry zabił tak szybko zawodowców :C Oni są najlepsi <3 Ale nie mówimy tutaj o zawodowcach tylko o Harrym. Liczę na fajne tournee! Sophie jest fajna, a Mike opiekuńczy zbyt, czy ta Celina xD Ta stylistka. Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już błędy poprawione B| Kurde nie ma jak czytać, żeby sprawdzić błędy i i tak je zostawić. #onlyja Dobrze, że w końcu ta zielona szkoła. Należy mi się odpoczynek! xD
      Chciałabym coś ciekawego wymyślić na tournee, więc raczej powinna być jakaś akcja. ;)

      Usuń
  2. Rozdział świetny ;) szkoda, że dopiero po 30 maja będzie następny, ale miłego wyjazdu! ^^ Jak dobrze, że Harry przestał się ciąć XD mam nadzieję, że ciekawie opiszesz tournee, dlatego życzę Ci mnóstwo WENY! :) i mogłabyś zrobić w tym tournee jakąś ciekawą akcję, bójka, nowe znajomości itd. XD i jestem okropnie ciekawa, jak opiszesz igrzyska Emily ;) No i nie bardzo wm co pisać... Harry ma fajną rodzinę i przyjaciół, a poza tym to jeszcze raz weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nie wiem, jak ludzie mogą komentować to normalnie ;_: Ja nic nie wiem i nie czaje, ale mi się podobało i idę montować vloga bo mnie krew zaleje >.> Buziaki xD

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic